Kaukaska gra

Dodano:   /  Zmieniono: 
Rozmowa z WILAJATEM GULIJEWEM, ministrem spraw zagranicznych Azerbejdżanu
Jacek Potocki: - Jak ocenia pan sytuację na Kaukazie po wojnie w Czeczenii?
Wilajat Gulijew: - Kaukaz jest swoistą beczką prochu. Z jednej strony mamy konflikt w Górnym Karabachu między Azerbejdżanem i Armenią, z drugiej - spór między Gruzją i Abchazją, konflikt gruzińsko-czeczeński i wreszcie wojnę w Czeczenii. Ten konflikt zagraża niepodległości Azerbejdżanu i Gruzji, dlatego jesteśmy zainteresowani jak najszybszym jego rozwiązaniem. Uznajemy integralność terytorialną Rosji, ale od samego początku staliśmy na stanowisku, że tego konfliktu nie wolno rozstrzygać środkami militarnymi.
- Czy sądzi pan, że Rosja skoncentruje teraz uwagę na północnym Kaukazie, pozostawiając jego południową część swemu losowi?
- Obie części Kaukazu są z sobą powiązane, a doświadczenie wskazuje, że użycie siły do niczego dobrego nie prowadzi. Jeżeli Rosja uważa Czeczenów za swoich obywateli, powinna nawiązać z nimi dialog. Konflikt objął nie tylko Czeczenię, ale także inne obszary. Działania wojenne przekroczyły nawet granice Inguszetii, co stanowi duże zagrożenie również dla południowego Kaukazu. Dla niektórych polityków intensyfikacja działań Rosji na północy regionu oznacza wstęp do wzrostu zaangażowania także na południowym Kaukazie. Nie biorą oni pod uwagę, że znajdują się tu niepodległe republiki, które od dawna są członkami ONZ.
- Czy Rosja będzie się starała odzyskać wpływy i odtworzyć imperium na całym Kaukazie?
- Nie sądzę, by rosyjscy politycy mieli taki zamiar, ale w Moskwie określone siły uważają, że Kaukaz pozostaje częścią Rosji albo że należy do rosyjskiej strefy wpływów lub też do niej wróci w bliższej bądź dalszej perspektywie. To, że Kaukaz jest ważnym kanałem transportowym między Wschodem a Zachodem i że znajdują się tam ogromne zasoby surowców energetycznych - tu szczególnie często wymienia się Azerbejdżan - ma stanowić argument na rzecz utrzymania kontroli nad tym regionem.
- Dla niektórych zaś Kaukaz właśnie ze względu na surowce energetyczne to region walki o wpływy między Rosją, Zachodem, Turcją i Iranem...
- Można powiedzieć, że obecnie toczy się tu walka o wpływy głównie między Rosją a Stanami Zjednoczonymi. Nic więc dziwnego, że prezydent Clinton na szczycie OBWE w Stambule powiedział, iż teraźniejszość i przyszłość świata zależą w dużej mierze od tego, w jaki sposób rozwiązane zostaną problemy Kaukazu. Jeśli będą tam obecni Amerykanie, będzie to zupełnie inny Kaukaz niż pod ewentualną ponowną kontrolą Rosji.
- Czy rywalizacja o dostęp do kaspijskiej ropy i gazu oznacza dla waszych krajów szansę uzyskania większej niezależności?
- Dla krajów, które posiadają ropę, nie zawsze oznacza ona wyłącznie korzyści, czasami jest źródłem nieszczęścia i stałej walki, o czym świadczą przykłady niektórych państw arabskich. Robimy wszystko, by ropa przyniosła naszym krajom postęp i stabilność.
- Jak daleko posunięte są plany budowy wielkiego rurociągu przez Ukrainę i Polskę na zachód Europy - z pominięciem Rosji?
- Rozmawiałem na ten temat i w Warszawie, i w Kijowie. Nasza przyszłość zależy od budowy bezpiecznych dróg transportu gazu. W ciągu czterech lat powinniśmy ukończyć budowę gazociągu Baku-Ceyhan. Ostatnio również Kazachstan przejawia zainteresowanie transportem swego gazu i ropy przez Morze Kaspijskie, co stwarza szanse pozyskania kolejnych partnerów. Jesteśmy zainteresowani nowymi rynkami. Mamy dobre kontakty gospodarcze z Polską i Ukrainą. Dlatego plany budowy nitki gazociągu Odessa-Brody-Gdańsk są w pełni zgodne z naszymi interesami. Ta sprawa została dość mocno zaakcentowana w czasie ubiegłorocznej wizyty prezydenta Kwaśniewskiego w Baku. Istnieje więc wola polityczna, a reszta należy już do specjalistów.
- Dążycie do integracji z Zachodem. Co to ma w praktyce oznaczać?
- Współpracujemy z NATO. W Gruzji prezydent Szewardnadze mówi jednoznacznie, że jego kraj w 2005 r. wystąpi o członkostwo w NATO. Wiemy, że jest to długi proces i aby stać się członkiem sojuszu, trzeba spełniać zarówno wymogi wojskowe, jak i ekonomiczne. Przyjęliśmy kurs na współpracę z NATO w 1994 r., w 1995 r. przystąpiliśmy do programu "Partnerstwo dla pokoju", w ubiegłym roku przedstawiliśmy inicjatywę utworzenia ośrodka informacyjnego NATO w Azerbejdżanie. Tak jak Ukraina chcemy się przyłączyć do planu "Membership for Action". Stopniowo rozszerzamy naszą współpracę z NATO. W tym roku nasza armia przeprowadzi wspólnie z sojuszem ćwiczenia wojskowe, a w lipcu w Baku odbędzie się z udziałem krajów natowskich konferencja na temat bezpieczeństwa transportu ropy z Kaukazu.

Więcej możesz przeczytać w 27/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.