Chleb wolności

Dodano:   /  Zmieniono: 
Możemy zapomnieć, czym jest niepowtarzalny smak wolności, którą gwarantuje konkurencja
Równolegle z wielkim świętem, konferencją "Ku wspólnocie demokracji", której współgospodarzem w Warszawie jest minister spraw zagranicznych Bronisław Geremek, czytam książkę hinduskiego noblisty Amarty'ego Sena. Jej tytuł brzmi: "Rozwój jako wolność". "Demokracja jest często nudna w swoich procedurach - powiedział minister do swoich gości na Zamku Królewskim. - Ale bez demokracji nie ma wolności. Jest częścią naszego zwycięstwa, że możemy odczuwać to znudzenie".
Należę do generacji ’68. Ganiając się z policją po ulicach, krzyczeliśmy uparcie: "Nie ma chleba bez wolności". To było nasze hasło przez lata. Nasz głód wolności miał uzasadnienie w tym, że hamował rozwój każdego z nas i rozwój kraju. Jedliśmy gorzki chleb rozpaczy - jak pisał Zbigniew Herbert. Te słowa miały ciężar kamienia.
W dniu rozpoczęcia konferencji przy niedzielnym stole w naszym domu zasiadły dwie generacje: rodzice i dzieci Solidarności A.D. 1980. Zastanawialiśmy się, czy wychowanie w polskiej szkole uczy patriotyzmu i czy przygotowuje do wolności? Nie poprzez literackie figury, lecz na poziomie amerykańskiego elementarza wychowania obywatelskiego. Czy wolność, rozwój, etyka kapitalizmu i głęboki sens własności są interpretowane jako wspólne dobro? Na przekór doskonałej pogodzie i kuchni ogarnęło mnie gorzkie poczucie, że w zalewie sporów i konsumpcyjnym wyścigu możemy zapomnieć, czym jest ten jedyny, niepowtarzalny smak wolności, którą gwarantuje konkurencja.
Jesteśmy już jedenaście lat - jak mówi okropne, bo prawdziwe, polskie powiedzenie - na własnych śmieciach. I zapominamy, że spotkało nas wielkie szczęście: jemy chleb wolności.
Więcej możesz przeczytać w 27/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.