Nowowizja

Dodano:   /  Zmieniono: 
Tematem dość rzadko poruszanym w poradnikach dobrego wychowania jest sprawa wstydu. Jako niezdrowe i stresujące uczucie występuje ono coraz rzadziej
Politycy w ogóle nie wiedzą, o co chodzi, a młode Polki też zawieszają wstyd na gwoździu, udając się na wysokopłatne wczasy erotyczne do Barcelony.
Ostatnio jednak słowo to padło w zadziwiającym kontekście. Oto w Nowym Jorku odbyła się po raz kolejny parada gejów i w ogóle mniejszości, czyli manifestacja wszystkiego tego, czego dawniej się wstydzono, a obecnie się dumnie manifestuje. Na czele pojawiła się kandydatka na senatora pani Hillary C. (czyli Billy inaczej); wyraziła ona opinię, że wstyd jej jest z powodu jej republikańskiego kontrkandydata, który nie przybył na paradę. Pani Hillary do głowy nawet nie przyszło, że jej kontrkandydat może się po prostu wstydzić pojawiać w tym towarzystwie.
A propos towarzystwa - najlepsze na razie pojawiło się ostatnio w Warszawie na stypie przechodzącego do rezerwy Bronisława G. Przy okazji po raz pierwszy od dość dawna uzyskano pełną jedność na sali sejmowej. W efekcie spotkania pojawiła się też inicjatywa powołania Klubu Państw Demokratycznych.
Inicjatywa zacna, choć nastręczająca pewne trudności - kto mianowicie miałby przesądzać o demokratyzmie potencjalnych członków i jakie byłyby kryteria? Na przykład Rosja (wcześniej ZSRR) słynie z najbardziej demokratycznych konstytucji, podczas gdy Japonia to dziedziczna monarchia, a Watykan wręcz teokracja absolutna. Nie ulega wątpliwości, że główny cel powołania takiego klubu to właśnie zawstydzenie tych, których tam nie przyjmą. Choć na wielkie sukcesy z powodu zawstydzenia Chin, Iraku czy Zimbabwe bym nie liczył. Chyba że inicjatorom z Warszawy zależy nie tyle na nowych członkach, ile na zdobyciu bacika na starych. Niech w którejś z demokracji wygra jakiś nowy Haider, Le Pen, Lepper lub Łopuszański - fora ze dwora. Do poczekalni, wstydzić się!
Trochę optymizmu wlało w moje serce wejście na plansze naszej szachownicy kandydatek na pierwsze damy. Niektórzy mówią, że zamiast "Wielkiej gry" będzie teraz "Czar par" lub zgoła "Wybacz mi". Wrażenie to potęguje pierwsza wypowiedź Maryli K., która na pytanie, jak zamierza reklamować swojego męża, powiedziała: "Po co reklamować, wystarczy spojrzeć". I to jest jakiś pomysł - proponowałbym nawet wydanie wspólnego billboardu dwóch głównych kandydatów z małżonkami w tle. Dzięki odmiennej kolorystyce wyglądać będą jak Alina i Balladyna. Wprawdzie to źle rokuje blondynce, ale dopóki pionki w grze... A nuż się uda. Wstyd byłby dopiero, kiedy mata dałby im jakiś czarny (albo siwy) koń!

Więcej możesz przeczytać w 28/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.