Reklama antykorupcyjna

Reklama antykorupcyjna

Dodano:   /  Zmieniono: 
Czy rozpoczęta niedawno antyłapówkarska społeczna kampania reklamowa ma szansę ograniczyć ten proceder w kraju, gdzie - według Banku Światowego - za zablokowanie zmiany ustawy w parlamencie trzeba zapłacić 3 mln USD?
- Nie liczymy na to, że sama kampania spowoduje, iż policjant nie weźmie łapówki za odstąpienie od wypisania mandatu, lekarz za szybszą operację, a celnik za umożliwienie przemytu. Ale wsparta programem edukacyjnym ma szansę zmienić stosunek ludzi do tej patologii - przekonuje Grażyna Kopińska, dyrektor programu "Przeciw korupcji", realizowanego przez Fundację im. S. Batorego i Helsińską Fundację Praw Człowieka. Na wydatki związane z programem instytucje te przeznaczają 200 tys. USD. Koszt samej kampanii reklamowej - dzięki wsparciu mediów - sięga 36 tys.USD.
Sceptycy uważają, że większość Polaków cynicznie podchodzi do życia publicznego. Przeciwstawienie się fali korupcji będzie więc trudne. - Żyjemy w społeczeństwie bardzo słabym, w którym całe grupy są zainteresowane blokowaniem walki z korupcją - powiedział Jan Maria Rokita, szef SKL i przewodniczący sejmowej Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych. Jeszcze jedna akcja skazana na porażkę?
- Ta kampania nie jest po to, by informować ludzi, że korupcja jest zła - to banał. Ma skłonić do refleksji i aktywności, na przykład angażowania się w działania grup naciskających na klasę polityczną, gdyż tylko ta może wprowadzić zmiany prawne ograniczające korupcję - odpiera ataki Marek Nowicki z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. - Nikt nie twierdzi, że problem uda się rozwiązać jedną kampanią społeczną. Film, plakat i spot radiowy to tylko narzędzia służące informowaniu o rozpoczęciu działalności. Celem jest zwrócenie uwagi Polakom na to, że nawet gdy przyłapani za jazdę na gapę próbują przekupić kontrolera biletów, podejmują działanie korupcyjne - dodaje Agata Stafiej z Fundacji Reklamy Społecznej.
Podobne akcje w innych krajach okazały się skuteczne. Za wzór stawiane są Hongkong i USA. Dzięki pracom Niezależnej Komisji Przeciw Korupcji, obejmującym wiele dziedzin (edukacja, monitoring władz i prywatnych przedsiębiorców, społeczne kampanie reklamowe), odsetek mieszkańców Hongkongu (łapówkarstwo było tam większe niż w Polsce) deklarujących gotowość ujawnienia znanego im przypadku korupcji wzrósł z 35 proc. w 1974 r. do 66 proc. w 1999 r. Dziś kraj ten awansował na piętnaste miejsce w rankingu Transparency International, tuż po Austrii i Stanach Zjednoczonych (Polska zajmuje 44. lokatę). Działania nastawione na mobilizowanie obywateli prowadzą w USA pozarządowe organizacje (m.in. Government Accountability Project). Pomagają one pracownikom skonfliktowanym z szefami, którzy wręczają lub biorą łapówki. Dzięki temu znacznie wzrósł odsetek osób informujących organy ścigania o tym procederze. Kampania informująca o tego typu programach odbywa się głównie poprzez telewizyjne spoty reklamowe, billboardy i ulotki.
Eksperci Banku Światowego podkreślają, że niektóre źródła łapówkarstwa można w Polsce wyeliminować, poprawiając przepisy (między innymi dotyczące finansowania partii politycznych, rejestrowania grup lobbystycznych), ulepszając prawo o zamówieniach publicznych i modyfikując mechanizmy administracyjne. "Sytuacja w Polsce jest paradoksalna: oburzenie wobec zjawiska korupcji jest wyrażane niemal wyłącznie werbalnie" - czytamy w wydanym w marcu raporcie. Obserwacje te potwierdzają nasi socjologowie: na przykład łapówki dają studenci, aż 76 proc. ankietowanych wręcza wykładowcom prezenty przed egzaminami i po nich, nierzadko uzgadniając to z samym zainteresowanym - wynika z badań Katedry Socjologii Obyczajów i Prawa Instytutu Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego. Z kolei, wedle CBOS: co czwarty Polak styka się z korupcją, a 61 proc. uważa, że wielu urzędników państwowych czerpie korzyści z pełnionych funkcji, 84 proc. - że wykorzystywanie funkcji publicznych jest najczęstszym wynaturzeniem życia społecznego, a kolejne 74 proc. - że często są brane łapówki za załatwienie jakiejś sprawy.
"KorupcJA?". - Nasz program wykorzystuje to hasło po to, by uświadomić ludziom, że muszą zacząć od siebie - mówi Grażyna Kopińska. Jak? Poprzez wprowadzenie "lekcji antykorupcyjnych" do programu Kształcenia Obywatelskiego w Szkole Samorządowej, przygotowanego przez Centrum Edukacji Obywatelskiej, opracowanie ekspertyz dotyczących luk prawnych, organizację konkursu "Tylko ryba nie bierze?" dla dziennikarzy śledczych, tworzenie sieci lokalnych grup obywatelskich, zajmujących się monitorowaniem poczynań władz, badania opinii publicznej (wspólnie z Instytutem Spraw Publicznych), konkurs dla studentów na pracę o społecznych i prawnych aspektach zjawiska (wspólnie z kilkunastoma profesorami uniwersytetów w całym kraju), lobbing w parlamencie i wśród polityków. Akcja prowadzona jest za pośrednictwem billboardów (minimum 300), ulotek (50 tys.), spotów telewizyjnych i radiowych (w rozgłośniach komercyjnych Zet i Kolor, radiu publicznym i stacjach TVP, TVN, RTL7).
- Działania trzeba prowadzić systematycznie i z zaangażowaniem, przez wiele lat. Muszą się ich podjąć ludzie niezależni, apolityczni, umiejący mobilizować społeczności lokalne - mówi Kopińska. ?
Więcej możesz przeczytać w 29/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.