Męskie łzy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Dziś nikogo nie dziwi, że kobieta może robić to samo co mężczyzna. Fakt, że świat będzie należeć do kobiet, dla wielu zaczyna być do przełknięcia. Zwłaszcza dla tych, którzy w to nie wierzą
Życie potwornie się pokomplikowało, mimo że z pewnością jest wygodniejsze i bogatsze w wydarzenia niż kiedyś. Że to banał? Być może, ale właśnie takie jest życie. Więcej nam wolno i więcej wolno innym wobec nas. Jak my, kobiety, radzimy sobie z tą nową władzą? Odpowiedzi brzmiącej jednoznacznie nie będzie i być nie może.
Jeśli nawet miałaby dotyczyć kobiety wyemancypowanej, znającej swe mocne i słabe strony. Nawet gdy robi karierę, i tak dopadają ją rozterki i nie wie, czy ma uprawiać zawód w stylu męskim, czy też ma się stać taka jak mężczyzna. By z nim nie tylko udanie rywalizować, wygrywać, ale i się z nim dogadać. Źle interpretowane równouprawnienie stwarza jednak dla kobiety równie wiele niebezpieczeństw jak jego brak.
Dzisiaj kobieta może robić prawie to samo co mężczyzna i nikogo to nie bulwersuje. Informacja, że jutro świat będzie należeć podobno do kobiet, dla wielu zaczyna być do przełknięcia. Zwłaszcza dla tych, którzy w to nie wierzą. I pewnie się nie mylą, zważywszy, że według socjologów, nasza kultura podlega większej maskulinizacji niż przed trzydziestu laty. Kino fascynuje się męskimi obsesjami, media traktują mężczyzn jako punkt odniesienia we wszystkich dziedzinach życia. Futbol jest w Wielkiej Brytanii najważniejszym - wręcz kulturowo usankcjonowanym - sposobem spędzania wolnego czasu. Cóż z tego, że komputer znajduje się prawie w każdym angielskim domu, skoro aż 80 proc. internautów to mężczyźni.
Wszelkie badania dowodzą, że coś takiego jak pojęcie wolnego czasu w kontekście przywileju dotyczy jedynie mężczyzn. Oni sobie na to po prostu zasłużyli. To niezłomne kobiece przekonanie, że mężczyźni ciężko pracują, dzisiejsze feministki uznają za jeden z największych i najbardziej szkodliwych społecznie szwindli. Dlatego mężczyźni alergicznie reagują, gdy kobiecie uda się wkroczyć na ich zawodowy teren. Jeszcze wyjdzie na jaw, że ten wysiłek często jest wyolbrzymiany. Żeby sprawiedliwości stało się zadość, należy dodać, że i mężczyźni toczą z sobą walkę o terytorium. Lepsze terytorium oznacza lepszą pensję i lepszą partnerkę. Lepsze terytorium oznacza większe wobec niej wymagania.
Tym samym więcej wolnego czasu dla siebie. Praca mężczyzny jest prawdziwą pracą, a praca kobiety jest jednym ze sposobów radzenia sobie z wolnym czasem. A na co wydają pieniądze kobiety i mężczyźni? Z badań, które przeprowadził fiński socjolog Leene Kirjavainen, wynika, że kobiety dodatkowy grosz przeznaczają na utrzymanie dotychczasowego poziomu życia, lepsze ubrania i wszystko, co jest związane z prowadzeniem domu. Mężczyźni zaś nie żałują pieniędzy na sprzęt elektroniczny, sportowy i - co nie jest rzadkością - na alkohol, prostytutki i inne formy konsumpcji, które z odpowiedzialnością za rodzinę mają generalnie niewiele wspólnego. Mężczyźni stawiają na półkach książki hobbystyczne nakłaniające do uprzyjemniania sobie czasu, a kobiety pozycje popularnonaukowe dotyczące mężczyzn. Chcą się dowiedzieć, dlaczego ich nie rozumieją, nie doceniają i szybko się nimi nudzą. Chcą się też ustrzec przed tym, by równouprawnienie nie nie wyszło im bokiem. To źle interpretowane.
A zagrożenie ciągle istnieje. Magazyn "Total Sport" opublikował dane, z których wynika, że 61 proc. mężczyzn uważa sport za bardziej pociągający niż przyjaciółka czy żona. A pozostałe procenty? Czy dla nich nawet najatrakcyjniejsze kopanie piłki nie równa się godzinie spędzonej z ukochaną? W taką interpretację mogą wierzyć tylko niepoprawne optymistki. I nie zauważać faktu, że według 38 proc. mężczyzn, nic i nikt nie dorównuje drzemce na kanapie z gazetą w ręku. Tak, wiem, po drodze zgubiłam jeszcze jeden procent. Ale ponieważ stanowią go mężczyźni idealni... dla samych siebie, to jakby ich w ogóle nie było.
Również podczas robienia zakupów wiele różni mężczyznę i kobietę. Ten, gdy jest w sklepie sam, podchodzi do regału i bez wahania sięga po ulubione piwo i chipsy, płaci i wychodzi. Gdy jest z kobietą, musi odpowiadać na niezliczone pytania dotyczące cen, daty ważności i przydatności kupowanej rzeczy. Męczy się przy tym okrutnie, bo nic go to nie obchodzi. Trzy lata temu w City Plaza w Birmingham zorganizowano specjalny punkt dla mężczyzn, w którym mogą się czegoś napić, zjeść sandwicza i pooglądać telewizję w oczekiwaniu na robiącą zakupy partnerkę. To jeszcze może znieść. Nie może natomiast "strawić" kobiety zalewającej się łzami, jej histerycznych szlochów, sentymentalnych nastrojów i labilności samopoczucia. Te kobiece "umiejętności" wyprowadzają go z równowagi. Z każdej wylanej łzy kobieta powinna się więc wytłumaczyć, a najlepiej płakać w samotności. Niestety, zapomniała, że jeszcze tak niedawno jej płaczowi towarzyszył solidarnościowy lament innych kobiet.
Jeszcze w osiemnastym wieku mężczyzna bez narażenia honoru mógł płakać i mieć "nastroje". Gdy w dziewięćdziesiątej trzeciej minucie meczu o mistrzostwo Europy Francuzi wyrównali z Włochami na 1:1, a po kilku minutach David Trezeguet strzelił złotego gola, włoscy piłkarze padli na murawę i łkali z rozpaczy jak dzieci. Nie jak kobiety. Były to męskie łzy i na tym między innymi polega źle interpretowane równouprawnienie.
Więcej możesz przeczytać w 29/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.