Trochę retro

Dodano:   /  Zmieniono: 
Memoriał Pokoju w Caen przygotowuje ekspozycję poświęconą historii końca XX wieku i zimnej wojnie. Znajdą się tam fragmenty muru berlińskiego i osobiste rzeczy Nicolae Ceausescu
Człowiek nawet nie zauważa, jak szybko staje się obiektem muzealnym. W żyłach ciągle wesoło dudni krew, w oczach jeszcze świeży obraz kartek na mięso, cukier i wódkę, w uszach jeszcze brzmi "Studio Rytm" i "Grająca szafa", po głowie ciągle plącze się pytanie, czy drugi etap budowy rozwiniętego socjalizmu - o którym wiemy, że się zaczął - dobiegł już aby końca. A tu nagle niespodzianka. A tu nagle przebudzenie. Oto Memoriał Pokoju, znajdujący się na wybrzeżu normandzkim, gdzie alianci dokonali desantu otwierającego im drogę do wyzwolenia zachodniej Europy spod okupacji hitlerowskiej, przygotowuje nową ekspozycję. Będzie ona poświęcona historii końca XX wieku i zimnej wojnie.
Zimna wojna to było przecież nieomal wczoraj, a historię końca XX wieku przecież jeszcze tworzymy! Moglibyśmy więc wszyscy się wstawić do nowego działu Memoriału Pokoju w Caen, ale na razie dyrekcja sprowadza inne eksponaty. Ma już dwa fragmenty muru berlińskiego, ostatnio zaś sprowadziła z Czech prawdziwego miga-21, a z Kuby szczątki amerykańskiego samolotu szpiegowskiego U-2, zestrzelonego nad tą wyspą w 1962 r. Niebawem mają tam trafić także osobiste rzeczy Nicolae Ceausescu. Należy to z pewnością traktować jako wyrównanie szkód, jakie wyrządził Francji, wykręcając przed wyjazdem złote gałki kranów w łazience apartamentu hotelowego, w którym go podejmowano. Z Paryża poleciał do Londynu, więc ówczesny prezydent Francji Valéry Giscard d’Estaing zatelefonował pospiesznie do królowej Elżbiety, kiedy "geniusz Karpat" szybował jeszcze w przestworzach. Chodziło o ostrzeżenie w porę, iż lepiej usunąć z przewidzianej dlań rezydencji wszystkie przedmioty mogące przedstawiać większą wartość. Nie wiadomo, co Ceausescu zrobił ze złotymi gałkami. Pewno sfinansował nimi dalszy burzliwy rozwój rumuńskiej gospodarki albo jakiś ruch narodowowyzwoleńczy. Francja odbija sobie teraz straty, sprowadzając na stałe jego rzeczy osobiste.
Jako niepoprawnego patriotę interesuje mnie jednak raczej, co muzeum sprowadzi z Polski. Oficjalnie nie ma na ten temat wiadomości, więc można jeszcze składać propozycje. Rzecz jasna, zawsze można próbować odszukać grzebień Władysława Gomułki. Moja propozycja jest jednak taka, żeby wysłać tam tłumaczenia publikacji prasowych. Można w nich znaleźć prawdziwe perełki, ilustrujące sposobienie się do zakończenia XX wieku w PRL. Nie będziemy iść na łatwiznę i przytaczać artykułów o zaskoczeniu zimą, ponieważ równie wielkie - choć rzadziej opisywane - było zaskoczenie przełomem lata i jesieni. Dla centralnego planisty niebywałą niespodziankę stanowiło to, że o tej porze przeprowadza się żniwa. Centrum gospodarcze wydawało się szczególnie zdumione tym, że w rezultacie żniw przed punktami skupu pojawiali się rolnicy pragnący odsprzedać państwu swoje zbiory. Nie mogąc żadną miarą przewidzieć takiego rozwoju wypadków, centrum nie mogło oczywiście przygotować na czas odpowiedniej liczby magazynów, w których można by umieścić zboże. Dlatego "Rzeczpospolita" z 26-27 września 1987 r. mogła umieścić na pierwszej stronie tekst, w którym jako determinowaną nieuchronnym losem oczywistość traktuje się sytuację następująco streszczoną już w czołówce artykułu: tytuł - Magazyny pełne zbóż i rzepaku, podtytuł - Nadal brakuje magazynów.
Karabiny gotowe do strzału, tylko brakuje karabinów. "Rzeczpospolita" donosiła w tym samym okresie, że przynajmniej jednego w PRL nie brakuje: nowych modeli fiata 126. Wczesną jesienią 1987 r. anonsowano przystąpienie do produkcji "fiata bis 126", przedstawianego jako produkt o wiele bardziej funkcjonalny, a także atrakcyjny zarówno technicznie, jak i handlowo, a także jako eksportowa nowość z FSM. Tak, tak, eksportowa, bo to luksusowe cudo miało być sprzedawane - po wyeksportowaniu z Bielska do Warszawy - za pośrednictwem Peweksu. Zwraca przy tym uwagę ostrożna zręczność, z jaką rządowy dziennik unika nazywania "bisa" samochodem. Padają różne określenia - a to "produkt", a to "wyrób", a to nawet "krok technologiczny" - ale "samochodem" odważono się go nazwać tylko dwa razy, a trzeci raz pojęcie to pojawia się w kontekście marzeń o przyszłości: Bis 126 jest kolejnym krokiem technologicznym do celu, jakim ma być uruchomienie produkcji samochodu w 1991 roku. Trzeba więc przyznać, że mimo cenzury czasami udało się tym lub owym napisać całkiem otwarcie. Szkoda tylko, że nie posunięto się w szczerości konsekwentnie do końca, zmieniając nazwę FSM na FKM, czyli Fabryka Kroków Małolitrażowych.
Czy do Memoriału Pokoju możemy wysłać z Polski coś jeszcze oprócz artykułów prasowych, by twórczo wzbogacić nową ekspozycję? Owszem. Proponuję dołączyć rajstopy i szklanki do herbaty. Zwiedzający będzie mógł nabyć prawo kupienia pary rajstop albo dwóch szklanek - pod warunkiem, że przyniesie pięć kilo makulatury. Wtedy zachodni turyści nie tylko zobaczą, ale i poczują całym jestestwem, jakie to życie było pełne atrakcji.
Więcej możesz przeczytać w 29/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.