Wódka i duże buty

Wódka i duże buty

Dodano:   /  Zmieniono: 
Polska nie potrafi się zaprezentować w sieci. Nie potrafimy sami pisać o sobie, piszą o nas inni
"Nie ubieraj się w Polsce jak turysta, nie noś przy sobie biżuterii i unikaj taksówek" - takie informacje znajdzie obcokrajowiec szukający w Internecie informacji o Polsce.
Autorzy zagranicznych serwisów o naszym kraju przestrzegają przed kupowaniem grzybów na ulicy i wymianą pieniędzy u ulicznych handlarzy. Dwudziestoletnia Jennifer, menedżer w Pizza Hut niedaleko Denver, jeszcze nie słyszała o Polsce. "Poland? Where is it?" - pyta na jednej z list dyskusyjnych. Jej kolega Stan słyszał, że u nas cały czas jest zima, a kobiety nie depilują nóg: "Kiedyś był taki film o Polsce. Pokazywali ciągniki i ludzi idących po błocie w takich dużych butach. Czy to prawda, że u was je się cztery posiłki dziennie?" Prawda. Przynajmniej takie informacje o naszym kraju można znaleźć w internetowym przewodniku turystycznym "Lonely Planet". Oprócz tego bardzo lubimy herbatę i wódkę, a ta ostatnia zawsze była dla nas artykułem pierwszej potrzeby. "Możesz być pewien, że w każdym polskim domu znajdzie się przynajmniej jedna butelka na wszelki wypadek i jak tylko goście się pojawią, natychmiast ląduje na stole" - instruuje zagranicznych turystów "Lonely Planet". Jako prezent z naszego kraju oczywiście należy przywieźć żubrówkę. Polacy mają też inne tradycje, a konkretnie jedną i - jak sugeruje serwis genealogiczny www.polishroots.com - są nią pieśni narodowe: hymn państwowy i "Sto lat". Są też dumni z tego, że ich język jest tak trudny, dlatego doceniają każde wypowiedzenie słowa "przepraszam". Autorzy niektórych internetowych przewodników z przekąsem zauważają, że nie pozbyliśmy się starych przyzwyczajeń. W serwisie www.gopoland.com uprzedza się na przykład turystów, którzy będą chcieli zamówić posiłek w restauracji: "Nie zdziw się, jeśli kelner powie ci, że nie ma tego, co zamawiasz. To ulubione powiedzenie z czasów komunistycznych - 'nie ma' - jeszcze nie wymarło".
Honoru oficjalnych stron polskiego Internetu broni serwis Warszawy, NBP, Marynarki Wojennej i Komendy Głównej Policji i kilku ministerstw. - Uznając zasadę, że kogo nie ma w Internecie, tego nie ma w ogóle, trzeba też pamiętać, że kto chce być w Internecie, musi mieć serwis w języku angielskim - mówi Piotr Jurkowski z Narodowego Banku Polskiego. NBP ma swoją stronę w wersji dwujęzycznej i - jak twierdzi Jurkowski - coraz częściej odwiedzają ją obcokrajowcy. Cudzoziemiec może znaleźć np. listę banków z adresami, a także zdjęcia banknotów i monet z dokładnymi opisami.
- Angielski dominuje w Internecie, a polski językiem międzynarodowym nie jest - przekonuje Marcin Szyndler z Komendy Głównej Policji. Policyjna witryna ma wersję angielską i już rozważana jest kolejna - tym razem niemiecka. - Turyści niemieccy wręcz domagali się informacji, jak się zachowywać w Polsce albo jaki jest stan bezpieczeństwa w naszym kraju - mówi Marcin Szyndler.
Korzyści z dwujęzycznej strony dostrzega coraz więcej instytucji. Na stronie Warszawy uśmiechnięty prezydent Paweł Piskorski zaprasza do odwiedzenia stolicy aż w trzech językach: angielskim, niemieckim i francuskim. Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego (www.bbn.gov.pl) pozostaje w tyle - co prawda ma angielską wersję swojej strony, ale informacji jest na niej niewiele.
W anglojęzycznej wirtualnej przestrzeni nie istnieje jednak polskie Ministerstwo Sprawiedliwości, nie ma resortu łączności, a według oficjalnych informacji mamy... czternaście województw i cztery powiaty: Olkusz, Iławę, Inowrocław i Żnin. Oficjalna strona Polski: www.poland.pl - pierwszy krok, od którego cudzoziemiec może rozpocząć wirtualną podróż po naszym kraju. Ale po angielsku nie znajdzie tu ani informacji o naszej historii, ani o prognozie pogody, ani nawet o repertuarze kin. Czego się dowie? Że w Polsce żyją dwie mniejszości narodowe (Żydzi i Cyganie), działa dziewięć zagranicznych ambasad, a nasza armia składa się tylko z marynarki wojennej. Dla cudzoziemca w Polsce istnieje tylko 20 gmin, Poznań nie ma rady miejskiej, a Ministerstwo Edukacji Narodowej zwyczajnie nie istnieje. Nie ma np. domeny www.polishrailways.pl czy np. www.foreignministry.pl. Jeśli zajrzymy na www.restaurants.pl, przeczytamy o restauracjach, ale tylko w języku polskim. Rzadko się zdarza, by ktoś chciał zarejestrować tę samą domenę w dwóch językach. Na razie postarała się o to np. kancelaria Aleksandra Kwaśniewskiego, tworząc witrynę dla Polaków - www.prezydent.pl - oraz dla cudzoziemców - www.president.pl. Nie wiadomo tylko, dlaczego po wpisaniu anglojęzycznego adresu zagraniczny turysta i tak trafia na polską wersję...
Więcej możesz przeczytać w 30/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.