Lato w ekstazie

Dodano:   /  Zmieniono: 
- Marihuanę bierzemy na imprezach, ecstasy na dyskotekach i koncertach, a amfetaminę przed egzaminami - wylicza bez skrępowania Marcin, uczeń II klasy jednego z prestiżowych warszawskich liceów
Prawie połowa polskich nastolatków choć raz spróbowała narkotyku, więc nie może być pewna, że obroni się przed nałogiem i dożyje czterdziestki. Narkomanów jest dziś w Polsce więcej niż grających w piłkę - kontakt z marihuaną, amfetaminą, heroiną, LSD, kokainą czy klejami miało już prawie 3 mln osób, a 600 tys. uznawanych jest za uzależnionych lub bliskich trwałego uzależnienia. Tylko tego lata dealerzy narkotyków zwerbują następnych 20 tys. uczniów - w popularnych miejscowościach wypoczynkowych, na dużych osiedlach, na koncertach, w dyskotekach i pubach; nowością są transakcje na stacjach benzynowych.

Najmłodszy zatrzymany przez policję narkoman to pięciolatek z Trójmiasta, który wąchania nauczył się od brata. Policja zanotowała też śmierć ośmiolatka, którego zabiły toksyczne chemikalia - mówi Wiesława Sztylkowska z Komendy Głównej Policji. W Poznaniu przez ostatnie dwa lata liczba trzynastolatków, którzy mieli kontakt z narkotykami, wzrosła trzykrotnie. W Łodzi jedna trzecia uczniów pytanych o to, gdzie najłatwiej kupić narkotyki, odpowiadała: na letnim koncercie i w szkole. - Dealerzy penetrują już nie tylko środowiska młodzieżowe, ale także dziecięce - ostrzega Jarema Dubiel z Klubu dla Młodzieży Uzależnionej Alternatiff na warszawskiej Starówce. Kontakt z narkotykami ma 40 proc. młodzieży ze szkół podstawowych i 80 proc. ze szkół ponadpodstawowych.

Letnia promocja
Do pierwszego kontaktu młodzieży z narkotykami dochodzi najczęściej latem - wynika z materiałów operacyjnych policji. Wiedzą o tym na przykład twórcy reklam napojów orzeźwiających, którzy trafiają w dziesiątkę sloganami "będzie odlotowo" lub "ale odjazd". Jeszcze lepiej zorientowani są sprzedawcy i producenci narkotyków, a ich metod nie powstydziłyby się renomowane agencje reklamowe i public relations.
Przemysł narkotykowy latem inwestuje - zakłada siatki i pozyskuje nowych klientów. Właśnie teraz młodzi dowiadują się, że "amfa" pomaga w nauce, marihuana nie jest bardziej szkodliwa niż tytoń, a tabletka ecstasy na dyskotece jest tak samo ważna jak muzyka. W Internecie zaś znajdują dokładne instrukcje, jak skonstruować fajkę wodną i jak zrobić lampę sodową do hodowli roślin.
Mafie narkotykowe organizują dla swoich dealerów akcje promocyjne, dzięki którym ci mogą nawet za darmo częstować swoich przyszłych klientów.
- Handlarze przyjeżdżają do znanych miejscowości wypoczynkowych. Niebezpieczne są duże spływy kajakowe, obozy wędrowne, nawet pielgrzymki i zloty młodzieży katolickiej. Dwóch sprawnych dealerów w ciągu kilku godzin potrafi sprzedać działki ponad stu klientom - ostrzega Ewa Sisicka, psychoterapeutka z Poradni Uzależnień w Warszawie.
Dealerzy szukają klientów w nadmorskich miejscowościach (Łeba, Ustka, Kołobrzeg, Świnoujście, Międzyzdroje, Sopot), w górskich kurortach, na Mazurach, w wielkomiejskich blokowiskach i weekendowych miejscach wypoczynku na przedmieściach. - Tak jak w trakcie roku szkolnego nie ma "czystej" szkoły, tak latem nie ma wolnego od narkotyków koncertu, festiwalu, obozu, zlotu harcerzy. Narkotyczna inwazja sprawia, że Polska z kraju producentów stała się krajem konsumentów - mówi Dariusz Nowak z Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie. - Realizujemy program "Twój superodjazd", polegający na uświadamianiu pielgrzymom, że handlarze narkotyków mogą się znaleźć nawet wśród pątników - dodaje ks. Paweł Rosik z ruchu antynarkotykowego Karan.

Armia akwizytorów
W ciągu ostatnich lat dwukrotnie wzrosło w Polsce zapotrzebowanie na marihuanę, haszysz, ecstasy, kokainę oraz LSD - podkreślono w międzynarodowym raporcie przygotowanym przez Biuro do Walki z Przestępczością Narkotykową Komendy Głównej Policji dla ONZ. Wartość skonfiskowanych w 1999 r. w Polsce narkotyków policja oszacowała na 47 mln zł. A to przecież ledwie kropla w morzu zalewających nas środków uzależniających. Narkotykowy biznes przypomina dziś doskonale zorganizowane struktury korporacji sprzedaży bezpośredniej. Najważniejszymi ogniwami siatek dealerskich uczyniono uczniów szkół ponadpodstawowych. Średni wiek sprzedawcy nie przekracza 15-17 lat. Dealer jest kolegą, przyjacielem, często liderem grupy. Nie sprzedaje śmierci, lecz ukojenie, doping, dobre samopoczucie, szansę na szybsze uczenie się.
W Poznaniu aresztowano 33-letnią pedagog Małgorzatę M., która przekazywała byłemu uczniowi swojej szkoły kilogramową paczkę amfetaminy wartą 100 tys. zł. Wcześniej przeprowadzała wśród uczniów akcje antynarkotykowe i uważana była za wzorowego pedagoga.
- Ilość i jakość narkotyków wskazuje na to, że była członkiem większej grupy przestępczej - twierdzi Andrzej Borowiak z Komendy Miejskiej Policji w Poznaniu.
Sprzedawcy podczas wakacji gotowi są na każdy sygnał. Całą dobę czekają przy telefonach komórkowych. Ich numery uczniowie wymieniają między sobą jak kiedyś znaczki pocztowe. Te zresztą też zamiast kleju mogą dziś mieć LSD. Policjanci alarmują, że narkotyki można zamówić łatwiej i szybciej niż pizzę na telefon. Niektóre środki sprzedawane są nawet w kioskach z gazetami; na przykład w centrum Opola można było w tym roku kupić narkotyki na hasło "Perkoz".
- Znam ucznia IV klasy szkoły podstawowej, który przez dwa lata odrabiał za dealerów zadania domowe w zamian za to, by nie musiał kupować od nich marihuany - mówi Jarema Dubiel. Bywają jednak bardziej drastyczne metody nacisku. Karolowi z Wrocławia, który chciał zrezygnować ze współpracy, połamano obie nogi. Jarkowi z Warszawy co tydzień łamano jeden palec, aż w końcu wrócił do fachu. Jeden z cennych dealerów został zrzucony z dachu czteropiętrowego budynku. Przeżył, ale w trakcie przesłuchania stwierdził, iż nie pamięta, dlaczego w ogóle tam wszedł i jak to się stało, że spadł. W ciągu pierwszych trzech miesięcy 2000 r. policja wykryła o ponad 80 proc. więcej przestępstw narkotykowych niż rok wcześniej.

Chemia z górnej półki
Narkomania "rekreacyjna" - od imprezy do imprezy - w lipcu i sierpniu staje się coraz powszechniejsza. Zdaniem terapeutów, najpopularniejsza obecnie marihuana jest na młodzieżowych imprezach dokładnie tym samym, czym przed laty było tanie wino. Zamiast zwyczajnego pijaństwa - zwyczajna narkomania.
Narkotyki przybrały dyskretną i czystą formę. Producenci szukają coraz droższych i doskonalszych środków, które uzależniałyby już po kilku pierwszych dawkach. Strzykawki i kompot szybko ustępują miejsca tabletkom lub substancjom, które można przyjmować niepostrzeżenie. Rozpuszczane są w puszkach z napojami, pojawiają się w postaci lizaków, cukierków i ciastek (np. haszyszowych).

Narkotyczna popkultura
Stereotyp narkomana z dworca, bez zębów i chudego jak śmierć, przysłania prawdę o nałogach młodzieży z dobrych domów, społecznych i prywatnych szkół średnich, mogących sobie pozwolić na ciekawe wakacje i drogie narkotyki (amfetamina, ecstasy, heroina). Lawinowy wzrost uzależnionych spowodowany jest właśnie narkomanią "luksusową", gdyż nie ciąży na niej potępienie społeczne, a w wielu kręgach jest po prostu akceptowana. Ponad 60 proc. uzależnionych to tzw. narkomani z dobrych domów. Nie utożsamiają się z grupami "ćpunów z ulicy", a amatorów kompotu (polskiej heroiny) traktują jak kogoś gorszego. Marihuanę biorą na imprezach, ecstasy na dyskotekach i koncertach, a amfetaminę przed egzaminami.
- Sprzedaję narkotyki ludziom z najlepszego liceum w Krakowie. Nie waham się, bo jeśli nie zrobię tego ja, przyjdzie ktoś inny. W liceach uczniowie biorą głównie amfę i marysię - mówi Marek, dealer z Krakowa, który naukę przerwał na drugim roku prawa. Największe obroty dealerzy notują w czasie matur (amfetamina) oraz właśnie w czasie wakacji (głównie marihuana, ecstasy i brown sugar). Klientami Marka są też dziennikarze i studenci. - Mam kilku stałych odbiorców z gazet, radia, a nawet z telewizji, ale najlepsza klientela to licealiści.
Ponad 80 proc. uczniów zna narkotykowy slang i szybko reaguje na język narkotykowej mody, zupełnie obcej opiekunom i rodzicom - alarmują terapeuci.
- Na kokainę i amfetaminę uczniowie mówią "Zdzisław Biały". Imię i nazwisko amerykańskiego piosenkarza "James Brown" to środowiskowe określenie na heroinę (brown sugar) - opowiada Wiesława Sztylkowska. - Na balandze trzeba się ujarać, bo wtedy jest zajebista śmiechawa - mówi szesnastoletnia Magda, która od dwóch lat "upala się" w każdy weekend. - To normalne, że grupa przyjaciół od czasu do czasu przyjmie kwas albo skopci skuna - przekonuje. Tak normalne jak jeszcze kilkanaście lat temu wspólne wypalenie paczki papierosów czy wypicie kilku butelek piwa.
Modę na "branie" wspomagają narkotykowe gadżety. Na bazarach większych miast można nabyć koszulki, pierścionki i czapeczki z rysunkiem liści konopi indyjskich. Na jednym z krakowskich straganów za 15 zł sprzedaje się pierścionki z motywem marihuany, a sprzedawca oferuje nawet rozmiary dla dziesięcioletnich dziewczynek.
Podlewając swoje piwniczne ogródki konopi indyjskich, młodzi ludzie nucą bluesowy utwór "Rośnij, rośnij po samo niebo" zespołu "Crazy Grass". W jednej z piwnic przy ul. Matejki we Wrocławiu policja ujawniła właśnie nielegalną uprawę marihuany, którą prowadziła grupa uczniów ósmej klasy. - Często zdarza się, że dzieci uprawiają konopie indyjskie na balkonie, pod okiem nic nie podejrzewających domowników. Znamy nastolatka, który przed wyjazdem na wakacje poinstruował rodziców, jak mają podlewać roślinki, a rodzice cieszyli się, że ich pociecha ma jakieś hobby - wspominają policjanci.

Wyścig na dopingu
Młodzież gra o sukces: jest ambitna, ma świadectwa z czerwonym paskiem i za wszelką cenę chce być najlepsza. Tymczasem sukces nie przychodzi lekko, więc narkotyk zaczyna być traktowany jak środek dopingujący, ułatwiający osiągnięcie celu - mówi Anna Babczyńska, terapeuta ze szczecińskiej Poradni Profilaktyki i Terapii Uzależnień Monar. Do redakcji "Wprost" narkoman przedstawiający się M. K. przysłał e-mail: "Czy możecie mi powiedzieć, dlaczego maturzyści biorą amfę? Ja Wam powiem. Biorą, bo to pomaga w nauce. Gdyby nie prochy, wielu młodych ludzi byłoby bez matur i bez sukcesów na studiach".
W Warszawie największe nasilenie narkomanii zanotowano na Mokotowie, Żoliborzu i Woli - wynika z danych Instytutu Psychiatrii i Neurologii. We Wrocławiu do stałych miejsc, gdzie łatwo można spotkać dealerów, należą m.in. ulica Kościuszki oraz Rynek (na którym podczas wakacji organizowana jest seria koncertów z okazji 1000-lecia miasta). Nowością są sprzedawcy na rowerach, którzy niczym gońcy kursują w okolicach ulic Obornickiej i Bezpiecznej. Działka amfetaminy kosztuje u nich 10 zł (0,1 grama), a tabletka ecstasy - 20 zł. Lufkę marihuany można bez trudu kupić na wrocławskim Rynku za 5 zł. Amfetamina nieco tańsza jest w Krakowie - tam 0,1 grama kosztuje ok. 7 zł, droższa jest tu za to tabletka ecstasy - jej cena dochodzi do 30 zł. Narkotykami pod Wawelem handluje się głównie w pubach i dyskotekach, a do aktywnych sprzedawców należą ochroniarze stojący na "bramkach" w dyskotekach. W Trójmieście w czasie wakacji oprócz miejscowych dealerów spotkać można również tych, którzy przyjeżdżają tu, licząc na większy popyt w sezonie urlopowym.

Największy biznes świata
Przemyt i handel narkotykami jest najbardziej dochodowym przestępczym biznesem na świecie. Kilogram kokainy kupowany bezpośrednio od karteli narkotykowych w Ameryce Południowej kosztuje w hurcie 3-4 tys. dolarów. Za kilogram tego samego narkotyku przemyconego do Europy trzeba już zapłacić 40-50 tys. dolarów. W sprzedaży detalicznej cena znów rośnie; w Polsce kilogram kokainy wart jest co najmniej 220 tys. zł, a gram kosztuje 220-300 zł.
Obroty w handlu narkotykami przekraczają bilion dolarów rocznie - oceniają eksperci z amerykańskiej agencji DEA (Drug Enforcement Administration). Czysty zysk organizatorów międzynarodowych szlaków ocenia się na 600-800 mld dolarów. W ubiegłym roku służby antynarkotykowe na świecie skonfiskowały 1,18 tys. ton konopi indyjskich, 212 ton kokainy, 25 ton środków psychotropowych, 12,5 tony opium oraz 11 ton heroiny - wynika z danych Interpolu. Tylko w ciągu ostatnich trzech tygodni polska policja zlikwidowała narkotyki wartości ok. 15 mln zł. W podziale łupów coraz większy udział mają przestępcy z Polski, którzy są już nie tylko kurierami, producentami, ale też współorganizatorami światowego narkobiznesu.
Kilka dni temu 4 kg heroiny wartej ok. 450 tys. zł policja z wybrzeża znalazła u ośmiu obywateli Litwy. Na zachodniej granicy przejęto rekordowy w tym roku przemyt 37 kg amfetaminy wartej ponad 4 mln zł. W Krakowie w pociągu relacji Gdynia-Zakopane wykryto przesyłkę kurierską z kilogramem haszyszu. W ziemiance niedaleko Gdyni znaleziono 26 kg amfetaminy o wartości ok. 5 mln zł. Działała tam fabryka kontrolowana przez jeden z trójmiejskich gangów. W Bydgoszczy w pomieszczeniu za przesuwną ścianą odkryto fabrykę amfetaminy, która funkcjonowała kilka lat. W tym samym mieście zlikwidowano jedną z najnowocześniejszych w Europie plantacji konopi indyjskich. Holender Anton V. wraz z miejscowymi gangsterami hodowali na powierzchni 700 m kw. jedną z najlepszych odmian konopi. Podobną fabrykę zlikwidowano w pobliżu Wrocławia. Tu pomieszczenia plantacji zostały profesjonalnie uszczelnione i ocieplone, a nad warunkami w wytwórni czuwał komputer sterujący między innymi klimatyzacją i oświetleniem.
Gangsterzy zajmujący się narkotykami osiągają dziś w świecie przestępczym najwyższe pozycje. Po zabójstwie Pershinga (grupa z Pruszkowa) za szefów najgroźniejszego polskiego gangu uważa się Mirosława D. (pseudonim Malizna) i jego brata Leszka D. Obaj już od kilku lat podejrzewani są przez UOP o przemycanie hurtowych ilości narkotyków. Nawiązali kontakty z największymi kartelami świata z Cali i Medellin, prowadzą też interesy z narkotykową mafią rosyjską. Według policji, to właśnie Pruszków kontroluje obecnie najwięcej polskich wytwórni amfetaminy.
Z kolei gangi z wybrzeża jako pierwsze opanowały tranzyt narkotyków z południa Europy do Skandynawii. Gdy kierujący nim Oczko został aresztowany, większość narkotykowych interesów przejął Stanisław M., oficjalnie właściciel ziemski i biznesmen. Stanisław M. został nawet skazany za handel narkotykami na trzy lata więzienia przez sąd w Kopenhadze. Maleje natomiast znaczenie gangu z Wołomina. To właśnie ta grupa była - zdaniem policji - właścicielem największej w Europie fabryki amfetaminy w Woli Karczewskiej.

Narkotyki przeciw państwu
Walce z gwałtownym rozwojem rynku narkotykowego w Polsce na pewno nie sprzyjała niedoskonała ustawa z 1997 r. o przeciwdziałaniu narkomanii, w której na przykład nie sprecyzowano, co oznacza stwierdzenie "posiadanie narkotyku na własne potrzeby". Dopiero przed kilkoma dniami posłowie z Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka oraz z Komisji Zdrowia zaproponowali, by karane było posiadanie każdej, nawet małej ilości narkotyków. Proponowana nowelizacja ustawy ma też sprawić, że karani będą również właściciele lokali gastronomicznych, którzy na swoim terenie tolerują handel narkotykami.
Wprowadzenie bardziej restrykcyjnego prawa nie zapobiegnie jednak rozprzestrzenianiu się narkomanii wśród nieletnich. Fali nie powstrzyma też zatrudnianie przez szkoły agencji ochrony, gdyż narkotyki przynoszą sami uczniowie. Najskuteczniej - uczy przykład Stanów Zjednoczonych - mogliby walczyć z narkomanią rodzice i nauczyciele, którzy wciąż jednak nie wiedzą, jak działają narkotyki ani nawet jak wyglądają.
W raporcie o zagrożeniach dla bezpieczeństwa państwa UOP uznał handel i produkcję narkotyków za jedno z najgroźniejszych działań przestępczych. Narkomania jest poważnym zagrożeniem dla demokracji - stwierdził niedawno premier Jerzy Buzek , a sekretarz generalny Interpolu Raymond Kendall uważa, że Polska jest już nie tylko miejscem produkcji i przemytu narkotyków, ale też wielkim rynkiem zbytu.
Więcej możesz przeczytać w 31/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.