Recepta Schrödera

Dodano:   /  Zmieniono: 
Kto skorzysta na niemieckiej reformie podatkowej?
Niemiecka socjaldemokracja odchodzi od tradycyjnego, lewicowego etosu, czego najnowszym dowodem jest decyzja o zmianach w systemie podatkowym. Politycy SPD coraz lepiej też rozumieją istotę współczesnej demokracji: podatki i prawa wyborcze dla wszystkich, ulgi dla nielicznych. Kanclerzowi Gerhardowi Schröderowi udało się pogodzić interesy budżetu federalnego z interesami landów. Ceną kompromisu jest zapowiedź pomocy federalnej dla pięciu wschodnich landów.
Już w przyszłym roku stawka podatku dochodowego od korporacji zostanie obniżona z 40 proc. do 25 proc., zaś najwyższa stawka podatku dochodowego od osób fizycznych zmniejszy się w ciągu pięciu lat z 51 proc. do 42 proc. Równocześnie zmniejszą się stawki amortyzacji, co ma efekt odwrotny do obniżenia stawek podatku.
Giełda zareagowała na decyzję o zmianach wzrostem cen akcji banków i towarzystw ubezpieczeniowych. Zadowolenia nie kryją również szefowie amerykańskich banków inwestycyjnych, oczekując kolejnych fuzji oraz przejęć z udziałem niemieckich firm. Analitycy szacują wzrost wewnętrznej stopy zwrotu z inwestycji, a zarządzający funduszami obliczają swoje premie i bonusy. Nieco mniej powodów do zadowolenia mają ci Niemcy, którzy są wspólnikami spółek cywilnych, oraz osoby sprzedające jedynie swą pracę. Wprawdzie kanclerz zapowiedział, że niektóre zmiany podatkowe obejmą także ich (co pozwoli im na zaoszczędzenie ok. 2 mld marek), ale na razie mogą liczyć jedynie na korzyści płynące z przewidywanej koniunktury w niemieckiej gospodarce.
Największym przegranym tegorocznej reformy podatkowej jest znajdująca się w opozycji chadecja. Dwa lata temu reformy przygotowanej przez ówczesny rząd nie zaakceptował parlament. To właśnie w okresie rządów CDU/CSU/FPD Niemcy zapadły na chorobę tzw. słoniowatości gospodarczej. Dwie dekady rządów chadecji pozostawiły w spadku nie tylko zjednoczone Niemcy, ale także budżet, którego jedną czwartą pochłaniają koszty obsługi długu publicznego oraz rozbudowany system zabezpieczeń socjalnych, powodujący, że narzuty na płace wynoszą aż 52 proc. Reforma podatkowa powinna przekonać partnerów gospodarczych, że Niemcy nie są już państwem, w którym firmy i obywatele płacą wysokie podatki, koszty przedsiębiorstw powiększają liczne obciążenia socjalne, a produkt krajowy brutto wzrasta o niespełna 2 proc. rocznie.
Mimo narzekania na pazerność fiskusa, faktyczne obciążenia niemieckich korporacji zmniejszały się od kilku lat. W 1983 r. odprowadzane przez nie podatki stanowiły 13,1 proc. ogółu wpływów podatkowych Niemiec, a w 1995 r. - już tylko 5,7 proc. Formuła podatku dochodowego się wyczerpała, a niemieckie firmy nauczyły się go nie płacić, na przykład w 1995 r. Siemens uiścił tylko 100 mln marek podatku od zysku, który wyniósł 2,1 mld marek. W 1996 r. szef Daimler-Benz oznajmił niemieckim deputowanym, że w 2000 r. koncern nie zapłaci w Niemczech ani jednej marki podatku dochodowego. Może właśnie dzięki takiej postawie niemieckie firmy odniosły w latach 90. tak znaczące sukcesy jak połączenie Chryslera i Daimler-Benz.
Zapoczątkowana w Niemczech zmiana systemu podatkowego ma też jednak swoje słabe strony. Ekonomia jest przede wszystkim nauką o zachowaniach i psychice ludzi. Dlatego też każda reforma powinna wywoływać chęć do działania oraz przekonanie, że idą lepsze czasy. Z tego punktu widzenia niemiecka reforma jest niepełna. Kapitalizm to przede wszystkim silna drobna własność prywatna i niezależność ekonomiczna obywateli oraz ich rodzin. Dlatego bez znaczącego obniżenia podatku dochodowego od osób fizycznych kraj ten czeka faza rozwoju nazwana trafnie turbokapitalizmem.
Na niemieckiej reformie podatkowej skorzystać może także polska gospodarka. Należy mieć nadzieję, że jedyną korzyścią nie będzie zwiększony eksport do Niemiec, spowodowany poprawą koniunktury. Utrwaliłby się bowiem obraz Polski jako kraju żyjącego jedynie odbiciem światła adwokata wprowadzającego nas do Unii Europejskiej. Zmiany w Niemczech pokazują całą mizerię nie dokończonej reformy podatkowej w Polsce. Tymczasem ścigając silniejsze państwa, powinniśmy mieć znacznie niższe opodatkowanie każdej działalności gospodarczej. Polska nie może sobie jednak pozwolić wyłącznie na proste obniżanie stawek podatkowych. Należy rozważyć koncepcję zniesienia podatku dochodowego i zastąpienia go podatkiem od wielkości obrotu firmy i wartości posiadanych przez nią środków trwałych. Aby utrzymać obecne wpływy budżetu z tytułu obciążeń fiskalnych przedsiębiorstw, stawki proponowanych podatków powinny wynosić 2 proc. obrotów i wartości środków trwałych.

Więcej możesz przeczytać w 31/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.