Urlop bez głowy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Czym są dwa tygodnie nicnierobienia na plaży dla menedżera przyzwyczajonego do pracy przez sześć dni w tygodniu po dwanaście godzin?
A tygodniowy kurs nurkowania w Chorwacji dla człowieka z nadciśnieniem lub pięciodniowy urlop w Paryżu lub Londynie dla amatora spokoju i ciszy? Na pewno nie wypoczynkiem. Psycholodzy ostrzegają, że zaczynamy się specjalizować w marnowaniu wymarzonych wakacji.

Zaczynamy się specjalizować w marnowaniu wakacji

Podróżujmy rozsądnie - apeluje, analizując oferty touroperatorów, prof. Krzysztof Kwarecki, patofizjolog z Centralnego Instytutu Ochrony Pracy. - Organizatorzy turystyki, którzy powinni być naszymi doradcami, zapominają o najprostszych zasadach. Tygodniowy wypoczynek na Dominikanie lub w Bangkoku to oferta bez sensu - organizm potrzebuje bowiem trzech dób na przestawienie się na inną strefę czasową. Podobnie tygodniowa wycieczka autokarowa, podczas której nie zregenerujemy organizmu, lecz raczej nabawimy się bólu kręgosłupa. Po powrocie nie wybronimy się przed dodatkowym wypoczynkiem i będziemy narzekać na zmarnowany urlop - przestrzega prof. Kwarecki.
Wakacje nie sprawią nam przyjemności, jeśli będziemy wypoczywać w innych warunkach, niż oczekiwaliśmy. Na przykład trzygwiazdkowy hotel na Majorce, który wydawał się nam spokojnym miejscem, gdy przeglądaliśmy folder w biurze turystycznym, okazuje się często dziewięciopiętrowym molochem. A siedmiodniowy urlop na Dominikanie to dwa dni podróży, dwa aklimatyzacji i trzy wypoczynku. Aklimatyzacji często trudnej - o czym zapominają poinformować pracownicy biur podróży proponujący nam taki wyjazd.
- Urlop wymaga namysłu - zauważa Krzysztof Piątek z Neckermanna.
- Tymczasem wielu klientów nie przegląda dokładnie katalogów, nie pyta agentów. Ludzie ci nastawiają się wyłącznie na oferty last minute, nie zastanawiając się, czy są one dla nich odpowiednie. Tacy urlopowicze są przekonani, że niska cena zrekompensuje im niedogodności. I choć tak naprawdę lubią wieś, wybierają się na objazd europejskich stolic - odpiera zarzuty szef polskiego oddziału Neckermanna.
Przyczyną większości kłopotów jest to, że urlopowicze niewłaściwie oceniają oferty - potwierdzają tę opinię badania Instytutu Turystyki. Polacy nie znają podstawowych zasad masowej turystyki. Wina leży także po stronie pracowników biura podróży, którzy nie potrafią (lub nie chcą) udzielić wyczerpujących informacji. Nie występują w roli doradców, lecz jedynie sprzedawców. - Polscy turyści podejmują decyzję po rozmowach z przyjaciółmi, którzy na przykład byli w tym samym regionie, ale w innym hotelu. Później dziwią się i narzekają, że nie mieszkali w zaciszu, tylko w gwarze i tłumie, a w basenie nie można było spokojnie przepłynąć pięciu metrów. Nie ma w tym winy touroperatora - mówi dr Krzysztof Łopaciński, dyrektor Instytutu Turystyki.
- Równocześnie bywa, iż pracownicy agencji nie informują, że niektóre miasta (np. Paryż czy Londyn) można zwiedzać wyłącznie na własną rękę, bowiem miejscowe władze niechętnie wydają zezwolenia dla przewodników-cudzoziemców i żądają zatrudniania miejscowych. Przedstawiciele biur podróży uznają też za oczywistość wiedzę z reguły niedostępną udającym się na wakacje, że np. czarter tym różni się od lotu rejsowego, iż na pokładzie nie serwuje się obfitego posiłku - dodaje szef Instytutu Turystyki.
Inny czarny wakacyjny scenariusz to wybranie oferty niezgodnej z własnym temperamentem. - Na decyzję, kiedy i gdzie spędzimy urlop, wciąż duży wpływ mają stereotypy zabijające indywidualizm. Setki osób wypoczywają nie tak, jak sobie wymarzyły, lecz tak, jak zadecydowały za nich inne, bliskie osoby. Jadą w góry, choć kochają morze i na odwrót. Październikowy urlop uważany jest za dziwactwo - uważa prof. Zbigniew Nęcki, psycholog z Polskiej Akademii Nauk.
Zdecydowanie najgroźniejszy jest urlop, na który nie mamy sił. Sześćdziesięciolatek decydujący się na wycieczkę autokarową do Hiszpanii i zwiedzanie w ekspresowym tempie kilku miast powinien zdawać sobie sprawę, że jego organizm może takiej podróży nie wytrzymać. Modnych ostatnio sportów ekstremalnych też nie mogą uprawiać wszyscy. Są one wskazane wyłącznie dla ludzi mających nie tyle dobrą, ile wręcz doskonałą kondycję fizyczną.
- Osobom z zaburzeniami układu krążenia nie wolno się przeciążać. Powinni zawsze konsultować formy wakacyjnej aktywności z lekarzem specjalistą. Nie zaszkodzi im rekreacyjne pływanie czy jazda na rowerze, ale ekstremalne sporty są już dla nich bardzo niebezpieczne - przypomina dr Bożena Kurkus-Rozowska, specjalista chorób wewnętrznych z CIOP. - Rafting, wspinaczka, nurkowanie czy kajakarstwo górskie nie mogą być brane pod uwagę przez ludzi mających nadciśnienie, chorobę wieńcową i choroby układu ruchu. Takich form wypoczynku nie powinni im oferować organizatorzy turystyki. Lekkie nadciśnienie nie wyklucza jednak uprawiania tych dyscyplin sportu. Urlopowicze mający kłopoty ze zdrowiem powinni na przykład zapytać lekarza, czy mogą skakać na linach bungee. Ten wyczyn powoduje bowiem duże przeciążenia i może być groźny - mówi dr Piotr Kubala z katedry medycyny sportu Akademii Wychowania Fizycznego w Poznaniu.
Na jakie wakacje powinien więc jechać prywatny przedsiębiorca, a na jakie urzędnik? - Wciąż dużo tu nieporozumień - mówi Jacek Santorski, psycholog biznesu. - Dobry urlop musi być zgodny z temperamentem oraz usposobieniem i bezwzględnie wypełniony inną treścią niż praca. Według niego, wszystko zależy od tego, czy człowiek jest introwertykiem, czy ekstrawertykiem, czy ma słabą, czy silną potrzebę stymulacji. - Wbrew radom znajomych, którzy mówią "zwolnij, odpocznij", osoba na co dzień bardzo aktywna, na przykład menedżer, nie może radykalnie zmieniać przyzwyczajeń, to bowiem nie leży w jej naturze. Podczas wypoczynku także powinna być aktywna, tylko wybrać inną formę aktywności niż w pracy - radzi Santorski.
Osoby pracujące "na scenie" - zarządzający dużymi zespołami, sprzedawcy, pracownicy działów obsługi klienta - dobrze radzą sobie podczas urlopu "za kulisami ", gdzie mogą się wyciszyć i zregenerować. Odwrotnie jest z pracującymi w samotności - ci powinni spędzać urlop w towarzystwie wielu osób, odpoczywać rozmawiając, uprawiając sporty zespołowe. Młodzi ludzie na wakacjach mają zazwyczaj silną potrzebę rozładowania się. Dlatego nie warto odradzać im całonocnych zabaw (po kilku dniach będą nimi zmęczeni i zrezygnują z hulaszczego trybu życia). Introwertycy (na wszystkich stanowiskach) powinni unikać wycieczek objazdowych i intensywnego zwiedzania, szczególnie w towarzystwie większej liczby osób. Takie wycieczki doskonale regenerują natomiast pracowników fizycznych. Poprawiają bowiem ich poczucie własnej wartości i zaspokajają potrzeby poznawcze, na które zwykle brakuje czasu i sił. W Skandynawii właściciele firm zdecydowanie chętniej dofinansowują swym pracownikom takie formy wypoczynku niż wyprawy na plaże w basenie Morza Śródziemnego.
Decyzja, w jaki sposób spędzić urlop, jest jedną z najbardziej stresujących w roku - przypominają psychologowie. Jak ludzie zachowują się, gdy wybór okaże się niezgodny z oczekiwaniami? - To zależy od tego, czy są wyjeżdżają raz do roku, czy kilkakrotnie, na krótszy wypoczynek. A także od tego, czy optymistami, czy wiecznymi malkontentami - mówi Katarzyna Miller, psycholog. - Kto zmarnuje jedyny w roku, długo wyczekiwany urlop, jest później nie do zniesienia dla rodziny, współpracowników lub podwładnych. Odreagowuje stres właśnie na nich - mówi Miller.
Optymiści o wiele lepiej niż pesymiści znoszą okresowe porażki, także zmarnowane wakacje - zaobserwowali psychologowie pracy. Potrafią jeszcze w trakcie wyjazdu zdecydować się na zmianę miejsca wypoczynku lub narzuconych im przez organizatora turystyki planów. Rezygnują z hotelu o zbyt niskim - jak na ich wymagania - standardzie lub wcześniej opłaconej wycieczki do afrykańskiego buszu. Natomiast dla pesymisty zmarnowany urlop to potwierdzenie jego życiowego pecha.
Czy istnieje sposób na idealny urlop? - Planując wakacje, starajmy się określić nasze preferencje i nie ulegajmy naciskom otoczenia - radzi prof. Nęcki. - Nie podejmujmy decyzji pochopnie i pytajmy organizatorów o szczegóły - przypomina Krzysztof Piątek. - Dla niektórych urlop to katorga. Ci niech już lepiej pracują, zamiast się męczyć na wakacjach - dodaje prof. Kwarecki. - Starajmy się odrzucać stereotypy i nie postępować wbrew sobie - puentuje Jacek Santorski.
Więcej możesz przeczytać w 31/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.