Renesans Celtów

Dodano:   /  Zmieniono: 
Czy Szkocja może być niepodległym państwem?
Aktywiści Szkockiej Partii Narodowej nie mają wątpliwości, że tak powinno się stać, choć większość Szkotów uznaje, iż ustanowiony przed trzema laty własny parlament i lokalna samorządność wystarczy. Własny samorząd uzyskały też Walia i Irlandia Północna. Większa samodzielność regionów państwa, które wszak pozostaje Zjednoczonym Królestwem, przyczynia się do ożywienia tradycji celtyckich mniejszości. Wzrost zainteresowania kulturą, językiem, obyczajami, wierzeniami i historią starożytnych autochtonów nazywany jest już "celtyckim renesansem".
Potomkowie Celtów mieszkają dziś w Szkocji, Walii, Irlandii, Kornwalii, na wyspie Man czy w Bretanii. Jako ludy podbite Celtowie przez wiele stuleci pozostawali na peryferiach Europy, nie odgrywając znaczącej roli gospodarczej ani kulturalnej. Dziś nadszedł czas przychylności dla małych ojczyzn i zamieszkujących je mniejszości narodowych.
Zainteresowanie kulturą celtycką na świecie pobudzają przede wszystkim media - film i muzyka. W ostatnich latach popularne były takie hollywoodzkie produkcje, jak "Rob Roy" czy "Waleczne serce", opowiadające o bohaterskich przygodach Szkotów. W sklepach muzycznych tworzy się działy poświęcone muzyce celtyckiej i stale rośnie liczba wykonawców wywodzących się z tej tradycji. Enya, Clannad, Altan, Loreena McKennitt czy Dubliners znani są szeroko poza Wyspami Brytyjskimi. Świat tańca w ostatnich latach podbijał zespół Riverdance, opierający swój repertuar na folklorze potomków Celtów. Doskonałym rynkiem są dziś Stany Zjednoczone (do irlandzkiego lub szkockiego pochodzenia przyznaje się 15 mln Amerykanów) oraz Australia, której mieszkańcy to w dużej mierze potomkowie irlandzkich zesłańców.
W styczniu tego roku w Glasgow, mieście nierozłącznie kojarzącym się z piłkarską drużyną Celtic, odbył się największy panceltycki Zimowy Festiwal Muzyczny. Kulturę celtycką prezentuje się również podczas Międzynarodowego Festiwalu w Edynburgu, Celtyckiego Festiwalu Filmowego czy Festiwalu Lorient w Bretanii. W tym roku po raz pierwszy od kilku lat władze zezwoliły na świętowanie najdłuższego dnia w roku w Stonehenge, gdzie pojawili się współcześni druidzi - celtyccy kapłani. Imprez o celtyckim rodowodzie jest bardzo dużo, o czym łatwo się przekonać, przeglądając poświęcone tej tematyce strony internetowe.
Renesans kultury celtyckiej na Wyspach Brytyjskich (które wzięły swą nazwę od celtyckiego ludu Brytów) wywołuje także problemy związane z wielonarodowym charakterem państwa brytyjskiego. Wraz z odradzaniem się poczucia tożsamości narodowej Szkotów i Walijczyków, o Irlandii nawet nie wspominając, w pewnej próżni pozostają Anglicy. Mimo że stanowią większość (75 proc.) w niemal 60-milionowym państwie (Szkoci to 10 proc. mieszkańców, Irlandczycy i Walijczycy - odpowiednio 4 proc. i 5 proc.), coraz częściej zadają sobie pytanie o swoje pochodzenie i tradycję, w której znaleźć można wiele elementów przejętych od ludów celtyckich, poczynając od legend o królu Arturze.
Odradzaniu się kultury celtyckiej sprzyja niewątpliwie atmosfera polityczna w Wielkiej Brytanii. Rządząca Partia Pracy przed trzema laty uczyniła decentralizację władzy jednym z filarów kampanii wyborczej. Po zwycięstwie laburzystów w maju 1997 r. utworzony został parlament w Szkocji, a także lokalne zgromadzenia w Walii i Irlandii Północnej, gdzie sytuację komplikuje długoletni konflikt między republikanami i lojalistami. W wypadku Szkocji wciąż żywe dążenia do rozwodu z brytyjską koroną - obok resentymentów historycznych - mają wymiar ekonomiczny: część Szkotów uważa, że kontrola nad wydobyciem ropy naftowej na Morzu Północnym przyniosłaby im wymierne korzyści. Niepodległościowe hasła trafiają na znacznie mniej podatny grunt wśród Walijczyków, którzy zadowalają się autonomią lokalną. Rozwojowi regionów sprzyja też polityka Unii Europejskiej oraz ustawodawstwo gwarantujące równe prawa mniejszościom narodowym.
W jednej sferze kultura celtycka zdaje się jednak nie mieć szans - choć cztery narody celtyckie zachowały do dziś swoje języki, to trudno sobie wyobrazić, by udało się podnieść ich status. Angielski nie tylko dominuje na Wyspach Brytyjskich, ale także na świecie i to we wszystkich najważniejszych dziedzinach. Na nic zdaje się subwencjonowanie edukacji w narodowych językach Szkocji czy Walii. Mimo że w latach 1993-1998 liczba placówek prowadzących zajęcia w języku gaelickim (celtycki język Szkotów) wzrosła o 60 proc., liczba uczniów uczących się języka szkockiego na poziomie średnim i wyższym maleje. Dosyć kuriozalna sytuacja zaistniała w szkockim parlamencie podczas odbywającej się w języku gaelickim debaty na temat edukacji narodowej - tylko dwóch posłów rozumiało, o co chodzi, reszta musiała korzystać z pomocy tłumaczy. Od czasu wznowienia prac parlamentu w Edynburgu szkocki stał się na równi z angielskim językiem debat, ale zanim zabierze się w nim głos, trzeba uprzedzić salę i prezydium. Nie powinno to dziwić - zaledwie 1 proc. mieszkańców Szkocji posługuje się biegle szkockim. Co więcej, ludzie mówiący w języku przodków (głównie rybacy i farmerzy z północnego zachodu) używają lokalnych dialektów i często nie rozumieją języka literackiego. Władze chcą tę sytuację zmienić - promując język narodowy w szkolnictwie, radiu i telewizji. Po szkocku i walijsku nadaje na przykład BBC, która prowadzi również strony internetowe w języku gaelickim. Najkorzystniejsza pod tym względem sytuacja panuje w Irlandii, gdzie od czasu uzyskania niepodległości 80 lat temu zachęca się obywateli do posługiwania się irlandzkim. Paradoksalnie jednak większość Irlandczyków, którzy przez stulecia opierali się angielskiej dominacji, uważa, że nauka rodzimego języka to przeżytek. Na stolicę kraju też częściej mówi się Dublin niż Baile Atha Cliath.
W Walii sprawy mają się podobnie jak w Szkocji, choć mimo mniejszego poparcia dla odrębności politycznej co czwarty Walijczyk zna język przodków. Jeszcze więcej jest ludzi mówiących po bretońsku - Bretończycy z północnej Francji to jedyny dziś naród celtycki żyjący poza Wielką Brytanią (nie są potomkami Galów, lecz osadnikami przybyłymi we wczesnym średniowieczu z Brytanii). Także wśród nich zaobserwować można próby ożywienia tradycji, choć wewnętrzne migracje i dominacja francuskiego doprowadziły w okresie powojennym do szybkiego spadku liczby mówiących po bretońsku.
Czy celtycki renesans jest tylko modą, koniunkturą napędzaną przez przemysł filmowy i muzyczny? Czy możliwe jest rzeczywiste odrodzenie kultur i ginących języków? "Bycie Walijczykiem to sprawa świadomości, a nie mowy" - powiedział jeden z uczestników niedawnej telewizyjnej debaty na temat narodowości. Gdy na początku lipca Sean Connery odbierał z rąk królowej Elżbiety II tytuł szlachecki (znamienne, że uroczystość odbyła się w Edynburgu, a nie jak zwykle w Londynie), monarchini zapytała go, kiedy powróci do Szkocji, bowiem aktor na stałe mieszka za granicą. "Ja nigdy stąd nie wyjechałem" - odparł ubrany w tradycyjny kilt Connery, który - jak powszechnie wiadomo - wspiera Szkocką Partię Narodową. Tak jakby chciał powiedzieć, że bycie potomkiem Celtów we współczesnym świecie to przede wszystkim kwestia tożsamości, a przyrzeczenie wiernej służby swojej monarchini w niczym nie przeszkadza mu domagać się większej niezależności dla swojego kraju.


Więcej możesz przeczytać w 31/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.