Bez nas

Dodano:   /  Zmieniono: 
Organizacja Bez Nas, wzywająca poborowych do "nieposłuszeństwa obywatelskiego", dowodzi, że przeszkolenie bojowe wcale nie jest potrzebne, by zepchnąć do defensywy nawet armię zbrojną w rakiety atomowe
Jak wygrać z wojskiem? To proste. Trzeba zacząć od zaatakowania go. Czasami to wystarczy. Ostatnio doświadczenie takie stało się udziałem Francuzów, którzy zaatakowali swoje wojsko i wygrali - przynajmniej pierwszą bitwę.
Jednym z najważniejszych przedsięwzięć z okresu dotychczasowych rządów prezydenta Chiraca jest decyzja o stopniowej rezygnacji z powszechnego poboru do wojska i przekształceniu sił zbrojnych w formację profesjonalną. Zasadnicze zmiany we francuskim wojsku zapoczątkowała ustawa z 20 czerwca 1996 r., która określiła jego rozwój w latach 1997-2000. Ustawodawca postawił sobie trzy nie zawsze łatwe do pogodzenia cele.
Po pierwsze - należało wziąć pod uwagę zmniejszenie zagrożenia ze Wschodu, wyrażające się cofnięciem sił rosyjskich o 1500 km, oddzieleniem się Ukrainy od Rosji, redukcją stanu osobowego wojska rosyjskiego oraz dezorganizacją rosyjskiego przemysłu zbrojeniowego; równocześnie jednak należało uwzględnić możliwość powrotu takiego zagrożenia w perspektywie 5-20 lat. Po drugie - dostrzeżono konieczność zaradzenia niedostatkom stwierdzonym podczas wojen w Zatoce Perskiej i w Bośni. Za główny środek zaradczy uznano odstąpienie od powszechnego poboru i stworzenie wojska zawodowego, silnie uzbrojonego, gotowego do działania w trybie natychmiastowym i wystarczająco licznego, by móc szybko wystawić znaczące siły. Po trzecie - należało uniknąć nagłego załamania się przemysłu zbrojeniowego wskutek redukcji sił zbrojnych i ich budżetu, powodowanej realizacją dwóch pierwszych celów.
Generalnie obecna koncepcja kładzie nacisk na rezygnację z ilości na rzecz jakości, szybkości i elastyczności działania, czego sztandarowym wyrazem jest wspomniane już postawienie na armię zawodową i rezygnacja z poboru. Dotychczasowi poborowi są zobowiązani do stawienia się tylko na kilkudniowe spotkania informacyjno--kontrolne, po których mogą się zdecydować albo na służbę zawodową, albo na coś z szerokiego wachlarza różnych rodzajów okresowej służby ochotniczej, albo na przejście do rezerwy.
Wspomnieliśmy jednak, że profesjonalizacja armii ma się odbywać stopniowo - i to właśnie stało się zarzewiem konfliktów, by nie powiedzieć wprost: rebelii. Nowe zasady obowiązują bowiem tylko poborowych urodzonych po 1979 r. Zrodzeni wcześniej podlegają nadal starej ustawie i wymaga się od nich odbycia dziesięciomiesięcznej zasadniczej służby wojskowej. Jest ich jeszcze spora gromadka: prawie 300 tys. Wojsko powiada wprawdzie, że w miarę postępów w przygotowaniach do przejścia na pełne zawodowstwo będzie potrzebować coraz mniej poborowych, ale w tym roku sytuacja wymaga wezwania do koszar jeszcze kilkudziesięciu tysięcy młodzieńców.
Z punktu widzenia polityki obronnej i administracji wojskowej sytuacja jest klarowna. Tu przybywa, tam ubywa i wszystko się zgadza. Z punktu widzenia poborowych sprzed 1979 r. nie zgadza się natomiast zupełnie nic. Powiem więcej - z ich punktu widzenia powstaje sytuacja jaskrawej niesprawiedliwości społecznej: dyskryminacji wiekowej. Jeśli masz mniej niż 21 lat, możesz spokojnie kontynuować studia i zaraz potem równie spokojnie podpisać umowę o pracę bez obawy, że potencjalny pracodawca zapyta: "A służbę wojskową już pan odbył?". Jeśli masz ponad 21 lat, musisz zniknąć na dziesięć miesięcy z obiegu, co w niektórych wypadkach może oznaczać wypadnięcie z obiegu zawodowego na znacznie dłużej.
Poczucie niesprawiedliwości rodzi bunt, więc zainteresowani skrzyknęli się i założyli organizację o nazwie Bez Nas, która dzięki zastosowaniu nowoczesnej broni - Internetu - szybko urosła w siłę. Nawołuje ona jawnie do "nieposłuszeństwa obywatelskiego" i ignorowania wezwań do odbycia służby wojskowej w starej formule. Jest już reprezentowana w połowie francuskich departamentów i władzom przyszło do głowy, że może lepiej będzie pójść na ustępstwa, zanim staną przed realnym problemem pustych koszar (co zdarzyło się już władzom belgijskim). Doprowadzić paru opornych to żaden problem, ale uganianie się za trzystu tysiącami może się okazać trudne i trochę śmieszne. Minister obrony zapewnił więc, że będą maksymalnie szeroko stosowane zwolnienia i odroczenia służby, zwłaszcza w stosunku do młodych, którzy mają pracę, choćby tylko okresową. Minister dał do zrozumienia, że wielu poborowym uda się w ten sposób przeciągnąć sprawę do czasu, kiedy armia przejdzie na zawodowstwo i sprawa stanie się nieaktualna. Rzecz jasna, natychmiast odezwały się głosy, że pachnie to dyskryminacją bezrobotnych, co oznacza, że Bez Nas po pierwszym zwycięstwie sposobi się do następnego natarcia. Zyskuje w ten sposób dodatkowe argumenty na rzecz tezy, że przeszkolenie bojowe wcale nie jest potrzebne, by zepchnąć do głębokiej defensywy nawet armię zbrojną w rakiety atomowe.
Więcej możesz przeczytać w 31/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.