Życie w ogniu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wybitny pisarz Henry Miller urodził się w Ameryce (w 1891 r.), żył zaś w różnych krajach, z rozkoszą i  zgrozą szwendając się po świecie. Ameryka bardziej go odpychała niż przyciągała. Czuł się marnotrawnym synem Europy, niestałym, zepsutym, bystrym, lekkomyślnym.
Wybitny pisarz Henry Miller urodził się w Ameryce (w 1891 r.), żył zaś w różnych krajach, z rozkoszą i zgrozą szwendając się po świecie. Ameryka bardziej go odpychała niż przyciągała. Czuł się marnotrawnym synem Europy, niestałym, zepsutym, bystrym, lekkomyślnym. Kochał Paryż tkliwie i szyderczo, jak l’enfant terrible. Nade wszystko wielbił kobiety, choć w swym ogromnym doświadczeniu i wyobraźni erotycznej bywał brutalny, niekiedy aż okrutny. Prowadził życie w nieustającym ogniu: wielkich namiętności, wielkich paradoksów i wielkich katastrof historycznych.
Opublikowana obecnie przez wydawnictwo Noir sur Blanc autobiograficzna opowieść Henry’ego Millera "Czarna wiosna" jest książką fascynującą. Powstawała we Francji w latach 1934-1935, a w roku 1936 pierwszy raz wydano ją w Paryżu. Należy do tego samego cyklu powieściowego, co słynny "Zwrotnik Raka" (1934 r.) i "Zwrotnik Koziorożca" (1939 r.). Doświadczenia autobiograficzne, przetworzone w "zwrotnikach" w drapieżną i fantastyczną fikcję powieściową, w "Czarnej wiośnie" zachowują charakter wyznania, dokumentu, choć i tutaj nie brakuje wielkiej stylizacji artystycznej. Dwa nurty (biograficzny i wizyjno-katastroficzny) przeplatają się z sobą, łącząc zachwyt nad życiem ze wstrętem do stadnych, głupich sposobów bytowania. Cywilizacyjne i społeczne choroby XX w. prowadzą do kolejnych kryzysów, nadciągająca zagłada nie jest tu proroctwem, lecz bliskim faktem. Henry Miller na granicy młodości i dojrzałości napisał autobiografię swoją i całego pokolenia skazanego na kruche trwanie pomiędzy dwiema wojnami światowymi, pomiędzy wyzywającym bogactwem jednych a bezradną biedą innych, pomiędzy wschodnimi i zachodnimi totalitaryzmami, pomiędzy marzeniem o wolności osoby a bezosobowymi mechanizmami świata.
Był jednocześnie zagubiony i pewny swego. Pisał w sposób niezwykle odważny, nie licząc się z żadnym grzechem przeciwko stereotypom moralności, wstydu, dobrych obyczajów i artystycznych norm. Jego proza poprzez stykanie przeciwieństw, sprzeczności, absurdów wyraża paradoksalność rzeczywistości. Rozpacz, a zarazem olśnienie światem nie do przyjęcia, ale też nie do odrzucenia, bo innego życia nie będzie. "Ja, syn krawca" - pisze o sobie, wspominając dzieciństwo i nazywając siebie "patriotą Rejonu Czternastego na Brooklynie", który później został właściwie "człowiekiem bez ojczyzny". Uciekł jak najprędzej od rodziców zionących alkoholem, tyrających i wciąż bez grosza, od krawieckiej maszyny, do której go we wczesnej młodości przykuli, od trzech nieciekawych braci. Uciekł od zniewolenia Ameryką, wolną i pracowitą, wierzącą w sukces, wiecznie uśmiechniętą: "Było jesienne popołudnie i jechałem przez moje miasto. Trotuarami spacerowali mężczyźni i kobiety - dziwni ludzie-potwory w połowie z celuloidu. Uśmiechnięci przez całe życie... Miałem z sobą spluwę i kiedy dojechaliśmy do Czterdziestej Drugiej Ulicy, otworzyłem ogień. Nikt nie zwracał na to uwagi. Kosiłem ich z lewej i prawej, ale tłum się nie przerzedzał. Żywi szli po martwych, przez cały czas się uśmiechając, by pokazać swoje piękne, białe zęby. (...) Uśmiechajcie się, niech was szlag trafi!".
W tym cytacie widać, jak w stylu Henry’ego Millera miesza się realistyczna obserwacja z absurdalno-fantastyczną wizją. Obraz koszenia spluwą na prawo i lewo, nie przerwany tym potok uśmiechniętych to groteska wyrażająca nienawiść, wstręt, pogardę. Mocne uczucia jak ogień. Autor ma odwagę je ujawniać, choć artystyczna stylizacja przenosi je w sferę rozbuchanej wyobraźni. Ale w czytelniku zostaje zasiany lęk: czy to tylko absurdalna wizja? A jeśli odnajdziemy ją na pierwszych stronach gazet jako powtarzający się fakt? Wiosna życia, o której pisze autor, nie bez powodu jest czarna. Młody człowiek nie widzi dla siebie miejsca w świecie. Nawet jego ucieczka i mająca swój urok tułaczka po różnych miastach Europy nie dają mu przecież poczucia autentycznej wolności. Jest wyobcowany, samotny: "Nigdzie więcej osamotnienia niż w rojnym tłumie, w samotnym mieszkańcu miasta otoczonym swoimi wynalazkami, w zagubionym poszukiwaczu tonącym we wspólnej tożsamości".
Więcej możesz przeczytać w 1/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.