Wielka gra

Dodano:   /  Zmieniono: 
Abonent Telekomunikacji Polskiej SA wart jest przeciętnie tylko 1250 dolarów
Ponad 4,3 mld USD zapłacone przez France Telecom i Kulczyk Holding za 35 proc. akcji Telekomunikacji Polskiej SA to niewiele w porównaniu z wartością przeciętnej fuzji na rynku telekomunikacyjnym czy też cenami koncesji na telefonię trzeciej generacji (UMTS). Tyle, ile kosztowała TP SA, zapłacił na przykład Vodafone AirTouch za licencję na UMTS w Japonii, a za porównywalną kwotę Deutsche Telekom kupił... zaledwie 205 tys. abonentów amerykańskiej sieci komórkowej VoiceStream. France Telecom uzyskał w Polsce dostęp do 10 mln abonentów stacjonarnych telefonów i ponad miliona użytkowników Centertela. Każdy abonent Telekomunikacji Polskiej SA wart jest więc obecnie tylko 1250 USD. Deutsche Telekom za każdego z 2,3 mln abonentów amerykańskiego VoiceStream zapłaci 22 tys. USD. Z kolei abonenta na Węgrzech Niemcy (strategiczny partner węgierskiego Matav) wycenili na 2600 USD.
Deutsche Telekom kupił VoiceStream, płacąc rekordową kwotę - 50,7 mld USD. Półtora roku wcześniej, gdy dochodziło do największej konsolidacji w sektorze telekomunikacyjnym, za jednego abonenta operatorzy skłonni byli zapłacić 3-7 tys. USD (Vodafone na każdego z użytkowników AirTouch wydał 7 tys. USD). Analitycy podkreślają jednak, że niewiarygodny potencjał tkwiący w usługach bezprzewodowych i wyższa niż w wypadku telefonii stacjonarnej rentowność tych usług sprawiają, iż horrendalne ceny są łatwiejsze do zaakceptowania przez kupujących. Wbrew powszechnemu przekonaniu, w USA kilka kawałków tortu komórkowego czeka jeszcze na skonsumowanie. Liczba telefonów komórkowych na stu mieszkańców nie przekracza tam 30 proc., podczas gdy swoją "komórkę" ma już prawie 60 proc. Europejczyków. Niektórzy eksperci mają jednak wątpliwości, czy desperacja, z jaką europejskie firmy telekomunikacyjne chcą zaistnieć na amerykańskim rynku, nie prowadzi do zbytniego przeszacowania wartości akcji firm zza oceanu. Wyliczono bowiem, że jeśli nawet Deutsche Telekom zbierze od każdego z abonentów VoiceStream średnio 75 USD miesięcznie (niemało nawet jak na amerykańskie warunki), będzie potrzebował aż 25 lat, by zwróciły się koszty przejęcia amerykańskiego operatora. - To cena, jaką trzeba zapłacić za wdarcie się na hermetyczny rynek amerykański. DT nie był jedynym operatorem, który chciał kupić VoiceStream. O to samo starali się też France Telecom i japoński NTT. Warto mieć na uwadze nie tylko liczbę obecnych klientów, ale także potencjalnych. VoiceStream obejmuje swoim zasięgiem obszar zamieszkany przez 220 mln ludzi. Oznacza to, że DT zapłacił za każdego potencjalnego klienta 265 USD. W przeszłości płacono już więcej - 339 USD za każdego z potencjalnych abonentów AirTouch (przejętego przez brytyjski Vodafone) czy 675 USD za klienta Orange (kupionego przez France Telecom). Dalszym przejęciom może jednak przeszkodzić amerykański Kongres. Jeden z senatorów żąda wprowadzenia ustawowego zapisu uniemożliwiającego koncernom, które co najmniej w jednej czwartej są własnością państwa (58 proc. akcji DT należy do skarbu państwa), przejmowanie amerykańskich firm. Już obecnie Unia Europejska zapowiada ostre protesty, gdyby taki zapis został przegłosowany.
Deutsche Telekom w ubiegłym roku zapłacił 8,4 mld USD za brytyjskiego operatora telefonii komórkowej One2One i przejął automatycznie 20 proc. rynku (5,5 mln abonentów). Kupił też licencję na świadczenie na Wyspach Brytyjskich usługi UMTS. Odważne zakupy Deutsche Telekom zostały bardzo dobrze odebrane przez inwestorów. Wartość rynkowa niemieckiego operatora pod koniec czerwca 2000 r. wynosiła 187,25 mld USD. Według wyliczeń tygodnika "BusinessWeek", Deutsche Telekom jest szesnastą pod względem wartości firmą świata. Rok wcześniej plasował się na 23. pozycji.
Największe triumfy święci jednak inny europejski operator - brytyjski Vodafone AirTouch. W lutym tego roku Vodafone za 183 mld USD (czyli ok. 12,4 tys. USD za każdego z abonentów) kupił niemieckiego Mannesmana i była to dotychczas najdroższa fuzja na świecie. Trzy miesiące później zapłacił 8,7 mld USD za licencję na obsługę UMTS w Wielkiej Brytanii. Zdobył też licencję na świadczenie usług UMTS w Japonii. Inwestorzy zareagowali na te informacje entuzjastycznie. Według najbardziej wiarygodnej - giełdowej - wyceny, koncern wart jest dziś 278 mld USD. Jest więc największym operatorem telekomunikacyjnym na świecie. W rankingu "BusinessWeek" awansował na szóstą pozycję. Prześcignął nie tylko telekomunikacyjnych "weteranów" - Deutsche Telekom czy British Telecommunications - ale także amerykańskiego potentata SBC Communications i japońskiego NTT. Rok temu Vodafone zajmował dopiero 70. miejsce wśród tysiąca najbardziej wartościowych firm świata.
Najbliższa przyszłość należeć będzie do operatorów telefonii komórkowej. Vodafone AirTouch, który dziś jest wart więcej niż "wiekowy" British Telecommunications, nie jest tu wyjątkiem. Wyłączona z Nippon Telegraph & Telephone spółka NTT DoCoMo w krótkim czasie stała się światowym gigantem telefonii bezprzewodowej. Uczeń przerósł mistrza: DoCoMo - ósma firma świata według "BusinessWeek" - pod względem wartości już wyprzedziła NTT. Co więcej, analitycy są przekonani, że najlepsze dni spółka dopiero ma przed sobą, gdyż nie boi się nowych wyzwań i odważnie inwestuje w ryzykowne obszary. Ponad 8 mln abonentów DoCoMo korzysta z usługi i-mode (japoński odpowiednik WAP) - za jej pośrednictwem w formie tekstowej otrzymują najróżniejsze informacje i mogą surfować po Internecie. Aby poszerzyć zakres informacji, DoCoMo zdecyduje się najprawdopodobniej na alians z America Online, jednym z największych dostawców usług internetowych (23 mln klientów). Otrzymała też koncesję na świadczenie usług UMTS w Japonii.
Jak na tle telekomunikacyjnych gigantów wygląda France Telecom, właściciel 25 proc. akcji Telekomunikacji Polskiej SA? Łącznie z podmiotami zależnymi firma obecna jest w 75 krajach. Jest nie tylko operatorem telefonii stacjonarnej, ale także komórkowej (spółka zależna Itineris ma 11 mln abonentów - 49 proc. francuskiego rynku). Ponadto świadczy usługi internetowe (Wanadoo ma 1,5 mln klientów - 40 proc. rynku). Liczbę klientów FT we wszystkich krajach szacuje się na 62 mln, z czego 22 mln to abonenci sieci komórkowych. Francuzi potrafią umiejętnie wykorzystać dominację na rynku, nie zapominając o rozwoju usług. France Telecom stara się integrować oferowane usługi poprzez tworzenie szerokopasmowej europejskiej sieci szkieletowej, która ułatwi komunikację stacjonarno-komórkowo-internetową pomiędzy największymi miastami europejskimi. Do końca 2001 r. w sieci szkieletowej znajdzie się 40 dużych miast. Francuzi wiążą też duże nadzieje z ekspansją na rynku brytyjskim - dwa miesiące temu przejęli brytyjskiego operatora komórkowego Orange. Wartość rynkowa firmy sukcesywnie rośnie - pod koniec czerwca kapitalizacja FT wyniosła 148,7 mld USD, co plasuje ją na 25. miejscu w rankingu "BusinessWeek" (rok temu zajmowała 43. pozycję).
Coraz mniej do powiedzenia na rynku telekomunikacyjnym mają... Amerykanie. W ostatnim roku więcej mówiło się o przejęciach firm amerykańskich przez europejskie niż odwrotnie. SBC Communications - największy koncern telekomunikacyjny w USA według "BusinessWeek" (24. miejsce) - zabiegał o zakup akcji TP SA, ale pod koniec ubiegłego roku wycofał się z przetargu.
Również w krajach rozwijających się środek ciężkości przesuwa się w stronę telekomunikacji i teleinformatyki. Bezprecedensowy jest przykład China Telecom, który praktycznie zmonopolizował rynek telefonii komórkowej w Chinach (obsługuje 90 proc. połączeń). Do 2003 r. liczba abonentów ma się podwoić, a z usług koncernu będzie korzystać 27 mln Chińczyków.
Telekomunikacja Polska SA ma mniej ambitne plany: liczba abonentów sieci stacjonarnej przekroczyła 10 mln, a komórkowej (Idea) - milion. Spółka zatrudnia ok. 69 tys. osób (liczba pracowników przypadających na tysiąc numerów należy do najwyższych w Europie). Nie wiadomo, co wyniknie z szumnych zapowiedzi inwestycji w Internet: rozwój spółki zależnej TP Internet miał być dofinansowany 500 mln zł. Dogonienie tuzów polskiego Internetu (najpopularniejszych portali Onetu i Wirtualnej Polski) będzie nie tylko trudne, ale i bardzo kosztowne - twierdzą analitycy rynku. Przed podpisaniem umowy z konsorcjum France Telecom - Kulczyk Holding 85 proc. akcji TP SA należało do skarbu państwa (w tym 15 proc. stanowiły tzw. akcje pracownicze). 5 proc. akcji znajduje się w obrocie giełdowym w Warszawie, a 10 proc. w postaci tzw. GDR-ów - w obrocie międzynarodowym. W listopadzie 1998 r. w publicznej ofercie akcja TP SA kosztowała 4,44 USD. Francuzi zapłacili zaś 8,82 USD, czyli 38 zł. W chwili podpisania umowy prywatyzacyjnej giełda wyceniła wartość jednej akcji TP SA na 33,90 zł. Za kilka miesięcy Francuzi i Kulczyk Holding kupią kolejne 16 proc. akcji (po 40 zł za każdą). W erze strategicznych aliansów TP SA musi z pomocą inwestora zagranicznego szybko wejść do jednego z nich; w przeciwnym razie będzie skazana na dalszą marginalizację.

Więcej możesz przeczytać w 32/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.