Artysta w puszce

Dodano:   /  Zmieniono: 
Dzieło sztuki, które jednocześnie jest produktem bieżącej konsumpcji niczym towar z supermarketu, prezentuje Joanna Rajkowska w warszawskim Centrum Sztuki Współczesnej
Wystawiła wytworzone "na bazie swojego ciała" puszki z napojami orzeźwiającymi, zawierającymi szarą substancję mózgu, endorfiny czy DNA, wazelinę zrobioną ze śliny, perfumy z dodatkiem feromonów i mydło z tłuszczu. Artystka, umieszczając swoje nazwisko na etykietkach, chce się sprzedać zarówno symbolicznie, jak i w sensie jak najbardziej dosłownym. Sporządzone z ciała artystki kremy czy mydła, choć są do nabycia tylko w galerii, wchodzą w obieg komercyjny. Są produktami do kupienia opatrzonymi jej nazwiskiem. - Artyści istnieją w zasadzie poza siatką ekonomiczną, a ja będę mogła teraz każdy kilogram mojego ciała przeliczyć na konkretne pieniądze. Wreszcie będę wiedziała, ile jestem warta - mówi przewrotnie Rajkowska.
Towary zostały przygotowane według zasad obowiązujących na rynku: mają swoje logo, nazwy handlowe, starannie zaprojektowane opakowania. Nadają się do użytku: napoje można wypić, mydło się mydli, perfumy pachną. Produkty Rajkowskiej do złudzenia przypominają obecne na rynku. Szokują tylko etykietki informujące, że oto możemy kupić wyciąg z rogówki czy kobiecej piersi.
Rajkowska swoją wystawą próbuje się zmierzyć z długą tradycją tabu związanego z ludzkim ciałem. Warto przypomnieć, że jeszcze sto lat temu największą karą dla skazanych na szubienicę przestępców była świadomość, że ich ciało nie zostanie pochowane w poświęconej ziemi, ale posłuży do sekcji. W XVIII-wiecznej Anglii chirurgów i anatomów zwano pogardliwie rezurekcjonistami, czyli wskrzeszaczami.
Joanna Rajkowska nie obawia się potępienia. Spokojnie i rzeczowo komentuje własną sztukę. "Mam taką myśl, aby się przerobić, użyć swojego ciała w sensowny, ekonomiczny sposób. Spreparuj moje ciało. Kiedy już się uporasz ze wszystkim, sprzedaj to za dobre pieniądze" - prowokuje. Powstaje jednak pytanie: jakie kulturowe skutki pociąga za sobą wykonanie z własnego materiału cielesnego soft drinków, perfum "Dyskretny powrót" czy mydła, którego skutkiem ubocznym jest samogwałt? Inna kwestia: czy to, co robi Rajkowska, jest legalne? W kodeksie karnym i cywilnym nie ma wprawdzie przepisu zakazującego przerobienia na mydło części własnego ciała, na pewno zasadę taką da się - mówiąc żargonem prawniczym - "wyprowadzić z całokształtu regulacji odnoszących się do takich zagadnień, jak ochrona dóbr osobistych czy legalność czynności medycznych". Czy nie jest to jednak obrona jednostki przed samym sobą? Ale jak dalece państwo może ubezwłasnowolnić człowieka?
Prof. Peter Singer, światowej sławy bioetyk, stwierdza: "Nie można chować głowy w piasek i udawać, że w medycynie i biotechnologii nie dokonał się żaden postęp. Zmiany, które zachodzą, stawiają nas wobec nowych, niezwykle trudnych dylematów. Stara etyka się kruszy". Ostrożne przewartościowania w dziedzinie "użytkowania" ludz-kiego ciała dopuszcza także Kościół katolicki, rozwija teologię i etykę w zakresie wykorzystania ludzkiego ciała dla dobra bliźnich. Za postępem w medycynie czy zmianą mentalności współczesnego człowieka z trudem nadąża także prawo. "Przedmiotem obrotu handlowego mogą być organy odnawialne: krew przeznaczona do transfuzji, włosy, a nawet zęby" - interpretuje się ustawę o pobieraniu i przeszczepianiu komórek. Jak jednak stosować ten przepis, skoro z pobranych z ciała tzw. komórek macierzystych poddanych operacjom biotechnologicznym mogą się rozwinąć tkanki? Więcej: za kilka lat najprawdopodobniej będzie można wyhodować klon własnej wątroby. Czy będzie można go sprzedać? Już dziś są kraje - na przykład Chiny - gdzie nędzarze sprzedają swoje wątroby i nerki przybywającym z Zachodu bogaczom i gdzie umierający na chorobę Parkinsona amerykańscy milionerzy kupują lekarstwo sporządzone z móżdżków płodów pochodzących z aborcji (tego typu kontrowersyjna terapia jest jednym z nielicznych, eksperymentalnych sposobów zapobiegania tej śmiertelnej chorobie).
"Dlaczego państwo buduje pomniki tym, którzy dali się zabić na bezsensownych wojnach, a zabrania podjęcia ryzyka tym, którzy chcą się poświęcić dla nauki czy sztuki?" - zastanawia się noblista Francis Crick, odkrywca struktury DNA. Kosmetyki z serii "Dyskretny powrót" zdają się więc stanowić "dyskretne nadejście" czasów genomu, owcy Dolly, dzieci o płci i kolorze oczu na zamówienie, sztucznych nerek, serc, uszu i oczu.

Więcej możesz przeczytać w 32/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.