Otwarta Polska

Dodano:   /  Zmieniono: 
Dla wszystkich branż chronionych administracyjnym ograniczeniem konkurencji lub  barierami celnymi rok 1999 będzie okre- sem poważnej próby. Od 1 stycznia zachodnie banki i towarzystwa ubezpieczeniowe mogą działać w Polsce bez żadnych ograniczeń.
Wypełniając zobowiązania wobec Światowej Organizacji Handlu i Unii Europejskiej, obniżamy lub likwidujemy cła na wiele produktów. Złoty staje się walutą wymienialną, a nasza gospodarka absorbuje coraz więcej zachodniego kapitału. Ilu naszym bankom, towarzystwom ubezpieczeniowym i producentom uda się przetrwać kolejny etap otwarcia polskiego rynku? Prawdopodobnie największe problemy z utrzymaniem się na nim będą miały firmy w tych branżach, w których ochrona przed konkurencją była największa i najdłuższa.

Otwarcie rynku doprowadzi prawdopodobnie do upadku wielu banków, którym przede wszystkim brakuje kapitału. Na liście największych banków świata polski bank znalazł się dopiero w trzeciej setce. Już teraz ponad 44 proc. kapitału akcyjnego w naszych bankach komercyjnych należy do zagranicznych inwestorów. Mają oni stuprocentowe pakiety akcji w 22 bankach, pakiety kontrolne - w 9, a mniejszościowe - w 14. Ile naszych banków przetrwa najbliższe dwa, trzy lata? Bankowcy przewidują, że obiektem zainteresowania międzynarodowej finansjery będą przede wszystkim usługi detaliczne i bankowość hipoteczna. Liderami na naszym rynku są inwestorzy niemieccy, amerykańscy, holenderscy oraz austriaccy. Dotychczas symboliczny jest udział przedstawicieli brytyjskiej finansjery, nie ma też banków japońskich, należących do największych na świecie. Z otwarcia rynku prawdopodobnie pierwsze skorzystają banki, które mają w Polsce jedynie swoje przedstawicielstwa, m.in. Barclays Bank z Londynu, Bankers Trust Company i The Chase Manhattan z Nowego Jorku, Banca Commerciale Italiana, Union Bank of Switzerland, Banque Bruxelles Lambert oraz największy bank Europy Wschodniej i Środkowej - czeski Komercni Banka.
W 1999 r. wiele małych firm ubezpieczeniowych prawdopodobnie zniknie z naszego rynku. Polskie towarzystwa ubezpieczeniowe potrzebują przede wszystkim kapitału. Zachodni ubezpieczyciele, którzy od nowego roku mogą u nas samodzielnie funkcjonować, staną przed wyborem: rozpocząć własną działalność czy też wykupić wszystkie udziały w działającej już firmie. Dotychczas zagraniczne towarzystwa mogły zaistnieć na naszym rynku pod warunkiem wejścia w spółkę z polską firmą. - Konieczność spełnienia przez oddziały zagranicznych ubezpieczycieli odpowiednich wymogów kapitałowych sprawi, że nie dojdzie w najbliższej przyszłości do żadnych przełomowych zmian na rynku ubezpieczeniowym. Większość zagranicznych towarzystw ubezpieczeniowych, które chcą inwestować w Polsce, jest już obecna na naszym rynku - mówi Piotr Śliwicki, prezes STU Hestia Insurance. Szefowie większości towarzystw twierdzą, że nie należy oczekiwać gwałtownego napływu zagranicznych ubezpieczycieli. Co najmniej z czterech powodów spokój prezesów nie jest w pełni uzasadniony.
Po pierwsze, Polska jest krajem, w którym rynek ubezpieczeń dopiero się rozwija. Wystarczy porównać wysokość składek płaconych przez przeciętnego Polaka z wydatkami na ubezpieczenia mieszkańców państw UE, Japonii, Szwajcarii czy Stanów Zjednoczonych. Coraz bardziej jesteśmy świadomi konieczności ubezpieczenia się i coraz więcej dóbr mamy do ubezpieczenia.
Po drugie, rozpoczynająca się reforma emerytalna powoduje gwałtowny wzrost liczby klientów. Kilka milionów Polaków musi w tym roku podjąć decyzję, gdzie ulokować swoje pieniądze i zapewnić sobie jak najwyższą emeryturę. Niektóre towarzystwa, nieobecne dotychczas w Polsce, już utworzyły powszechne fundusze emerytalne z polskim partnerem.
Po trzecie, wprawdzie jedna czwarta kapitału towarzystw działających w Polsce znajduje się w rękach zagranicznych firm (kapitał zagraniczny jest w 22 spośród 54 działających w Polsce towarzystw ubezpieczeniowych), ale wielu potentatów jeszcze nie zaistniało na naszym rynku. Nie ma towarzystw japońskich i większości brytyjskich, włoskiego Assicurazioni Generali, francuskiej firmy Prevoir czy holenderskich gigantów - Eureco i Aegon. Już w 1998 r. skandynawskie towarzystwa interesowały się współpracą z Wartą SA. Po czwarte wreszcie, prawdopodobnie w 1999 r. rozpocznie się prywatyzacja PZU - towarzystwa, do którego należy ponad 60 proc. polskiego rynku ubezpieczeniowego. Kto ze światowych potentatów zostanie strategicznym inwestorem w firmie posiadającej największą sieć dystrybucji w Polsce?
Zliberalizowane prawo dewizowe pozwala na prawie pełną wymienialność naszej waluty i jej ściślejsze związki z gospodarką światową. Wymienialność obejmuje obroty bieżące i wszystkie długoterminowe przepływy kapitałowe. Nadal jednak obywatele polscy nie będą mogli mieć kont w zagranicznych bankach, chociaż niektórzy przewidują, że już za rok będzie to możliwe. Całkowita liberalizacja przepływów kapitałowych - zdaniem bankowców - będzie możliwa dopiero przed 2006 r.
Pełna wymienialność oznacza możliwość wymiany złotówek w zagranicznych bankach na inne waluty (jeśli oczywiście banki będą miały nasze pieniądze w swojej ofercie). Ściślejsze związki z gospodarką światową zmniejszą jednak odporność Polski na zawirowania na światowych rynkach finansowych. NBP oraz Rada Ministrów mają możliwość przejściowego ograniczenia wymienialności naszej waluty i zahamowania odpływu z kraju kapitału krótkoterminowego.
Polska wypełnia postanowienia Światowej Organizacji Handlu i otwiera swój rynek wewnętrzny, liberalizując przepisy celne. W 1999 r. średnia stawka celna na wszystkie artykuły sprowadzane do naszego kraju obniży się z 4,55 proc. do 3,78 proc. Zmniejszając stawki celne, wypełniamy akże porozumienia z Unią Europejską oraz CEFTA. Oznacza to, że polski rynek staje się bardziej dostępny dla wielu zagranicznych towarów.
Wszystkie produkty przemysłowe, z wyjątkiem stali, paliw i samochodów, sprowadzane z państw Unii Europejskiej nie będą obciążone opłatami celnymi. Mimo sprzeciwu niektórych państw UE, polskie hutnictwo nadal będzie chronione. Cło na wyroby hutnicze zostało zredukowane z 6 proc. w 1998 r. do 3 proc. w 1999 r. Czasu na restrukturyzację i prywatyzację jest coraz mniej. Najbardziej liberalizuje się polski rynek motoryzacyjny. Za trzy lata zlikwidowane zostaną wszystkie bariery celne na auta wyprodukowane w państwach UE, natomiast w 1998 r. wprowadzono po raz pierwszy dwie stawki celne - 15 proc. na samochody osobowe wyposażone w silnik o pojemności do 2,5 l oraz 7,5 proc. na pozostałe. W 1998 r. kupujący auta spoza bezcłowego kontyngentu zobowiązani byli do zapłacenia dwudziestoprocentowego cła. W 1999 r. rynek nasz otwiera się na produkty amerykańskiego i japońskiego przemysłu samochodowego. Wprawdzie jest to tylko lekkie uchylenie drzwi, ale zapowiada ono zwiększenie oferty samochodów luksusowych. Cło na auta wyposażone w silniki powyżej 2,5 l zmniejsza się z 35 proc. do 17,5 proc. (w państwach UE cło na produkty japońskiego przemysłu motoryzacyjnego jest znacznie niższe). Utrzymywanie wysokich opłat granicznych motywowano koniecznością ochrony polskich producentów. Problem polega jednak na tym, że w naszym kraju nie produkowano samochodów z tak dużymi silnikami. Kogo więc chroniliśmy przez tyle lat? Obniżenie stawek celnych nie musi oznaczać automatycznego spadku cen samochodów, chociaż jest to możliwe.
Otwieramy nasz rynek na zagraniczne produkty naftowe, zmniejszając stawki celne na benzynę (z 10 proc. do 5 proc.) i olej napędowy (z 15 proc. do 11 proc.). Utrzymywanie wysokich ceł oraz wydłużanie okresu ochronnego uzasadniano koniecznością stworzenia rafineriom szansy na restrukturyzację. Czy jednak w 1999 r. nie okaże się, że administracyjna ochrona przed konkurencją obróci się przeciwko producentom paliw? Cena zaproponowana przez potencjalnych nabywców udziałów w Rafinerii Gdańskiej nikogo nie satysfakcjonuje. Rekordowo niskie ceny ropy naftowej na światowych rynkach oraz duża podaż surowca w połączeniu z nie wykorzystanymi mocami produkcyjnymi rafinerii zlokalizowanych wokół granic Polski doprowadziły do utraty zainteresowania naszym rynkiem. Optymiści twierdzą, że duże koncerny pojawią się wówczas, gdy ogłosimy rozpoczęcie prywatyzacji Petrochemii Płock.
Powołany przez wicepremiera Leszka Balcerowicza na początku 1998 r. zespół ds. odbiurokratyzowania gospodarki przygotował nowy projekt ustawy o działalności gospodarczej. Celem tej ustawy jest liberalizacja gospodarki oraz zwiększenie jej konkurencyjności na światowych rynkach. W grudniu 1998 r., dziesięć lat po uchwaleniu poprzedniej ustawy, koncesjonowanych było prawie 30 sfer działalności gospodarczej. Samą ustawę nowelizowano aż 30 razy. Wszystkie kolejne rządy rozszerzały tę listę, ograniczając wolność gospodarczą. Zespół ds. odbiurokratyzowania gospodarki zaproponował zredukowanie koncesji do czterech sfer - wydobywania i poszukiwania kopalin, produkcji broni, amunicji i materiałów wybuchowych, wytwarzania i przetwarzania paliw ciekłych i energii oraz transportu lotniczego. Rząd chciałby rozszerzyć tę listę o koncesjonowanie usług ochroniarskich i budowę płatnych autostrad. Ile nowych propozycji złożą posłowie? Na pewno zaproponują wprowadzenie koncesji dla firm fonograficznych, gdyż - ich zdaniem - umożliwiłoby to walkę z piractwem. Ustawa musi przejść przez komisje sejmowe, Senat i uzyskać akceptację prezydenta. Oznacza to, że rok po uchwaleniu ustawy powrócimy do uregulowań funkcjonujących w 1988 r., za czasów Mieczysława Rakowskiego. Wówczas koncesjonowane były cztery sfery działalności gospodarczej.


Maria Wiśniewska prezes Banku Pekao SA

Nie spodziewam się żadnych gwałtownych wydarzeń. Otwarcie polskiego rynku likwiduje ostatnie ograniczenia w rozwoju działalności detalicznej. To najtrudniejszy rodzaj bankowości, wymagający największej wiedzy o klientach, a przede wszystkim rozbudowanych sieci dystrybucji. Na ich stworzenie potrzeba czasu i dużych nakładów. W dalszej perspektywie to otwarcie będzie korzystne zarówno dla klientów, jak i polskich banków. Będzie nas mobilizowało do stałej poprawy jakości naszych usług, które przecież jak najszybciej powinny osiągnąć poziom europejski. Sprostamy tej konkurencji, jeśli państwo będzie prowadziło konsekwentną i mądrą politykę prywatyzacji sektora bankowego, wspierało zachodzące w nim procesy konsolidacji i jeżeli w odpowiednim tempie inne warunki działalności polskich banków, na przykład wymogi bezpieczeństwa, będą zrównane z obowiązującymi w Unii Europejskiej. Za kilka lat pozostaną na rynku tylko dwa, trzy duże banki uniwersalne, dysponujące ogólnokrajowymi sieciami dystrybucji oraz grupa mniejszych specjalistycznych banków niszowych bądź regionalnych. Myślę, że stać nas na co najmniej dwa takie banki flagowe i jestem przekonana, iż nowy Bank Pekao SA, powstały w wyniku połączenia czterech banków naszej grupy, będzie jednym z nich.

Więcej możesz przeczytać w 1/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.