Harpie ’98

Dodano:   /  Zmieniono: 
Specjalną Harpią ’98 zostaje uhonorowana Anna Seniuk. Za to, że ogromną popularność i nadzwyczajny aktorski talent spożytkowała w mądrej walce o życie innych kobiet
W roku 1998 spotykałam zwykłe i niezwykłe kobiety. Ciekawych i całkiem przeciętnych mężczyzn. Ludzi, którzy swoimi pomysłami na życie zapierali dech w piersiach i takich, o których chciałoby się jak najprędzej zapomnieć. Spotykałam ich jak każdy z nas za pośrednictwem szeleszczących magazynów, telewizyjnych doniesień i relacji z nadzwyczajnych wydarzeń. Przed oczyma - jak w kalejdoskopie - przelatywały mi obrazki z życia sławnych, niepokornych i tych bezbarwnych, mniej znanych. Rozwód, nieszczęśliwy zbieg okoliczności albo jeszcze lepiej pikantny skandal obyczajowy i już przed nami kolejny obrazek. Kolejne imiona - Monika, Linda, Hillary, Barbara, Irena i Anna...
Każde z nich to inna osobowość, inny życiorys i odmienne wątki do rozmowy. Niektóre z nich powracają jak bumerang. Piranie, według "Wielkiej encyklopedii powszechnej", to "gatunek ryb z podrzędu kąsaczy - pysk krótki i tępy, zęby ostre, trójkątne, tnące jak brzytwa; drapieżne i żarłoczne, napadają stadami na większe ryby; ukąszenia są bardzo bolesne, rany mocno krwawią; duża liczba piranii może wyżreć skórę i mięso aż do kości". Gdyby więc aktywność krwiożerczej rybki przełożyć na to, co kobieta może zrobić z mężczyzną, lepiej się od nich trzymać z daleka. Takiej na przykład Moniki Lewinsky, której siła rażenia zdaje się nie mieć końca. I setek tysięcy takich jak ona, które z powodzeniem czy też nie upokarzają inne kobiety.
Zaproszono mnie do programu, którego ambicją było następujące ozstrzygnięcie: co by pani zrobiła na miejscu Hillary Clinton? Przebaczyć czy porzucić? Zachować się jak first lady czy kobieta z krwi i kości? Pytano, jakby jedno wykluczało drugie. Wbrew zdrowemu rozsądkowi, słodki smak "zemsty" ani przez moment nie wchodził w rachubę dla większości dyskutantek. Najczęściej wygłaszane przez nie sądy brzmiały: mimo wszystko trwałabym przy wiarołomnym mężu, byłabym dla niego wsparciem w trudnych chwilach. Bycie żoną przecież do czegoś zobowiązuje. Tak oto znalazłam się w otoczeniu współczesnych "aniołów" -a są to, jak przypomina definicja istoty niematerialne, pośredniczące między bóstwem a ludźmi, które nawet w postępowaniu Moniki vel piranii doszukiwały się motywacji pozytywnych. Im mocniej przedstawicielki drugiej płci nawoływały do uczuć wyższych, tym silniej w ich wielkoduszności rozbrzmiewał fałszywy ton.
Dlaczego ciągle jeszcze nie dajemy sobie prawa do wyrażania prawdziwych uczuć? Nienawidzę cię, nie szanuję i odchodzę. Tak też powinno być. Tym bardziej, gdy nie jest się prezydentową zdradzoną przez prezydenta. Gdy nie wybaczyć jest o wiele łatwiej.
"Lękając się własnej inności, ťsterroryzowaniŤ poglądami i obyczajami, które uchodzą za słuszne, bo są powszechne, tłumimy swoje przekonania i potrzeby lub zaspokajamy je po cichu" - ostrzegała prof. Maria Szyszkowska, Harpia ’97.
Godną kontynuatorką niezgody na pasywne widzenie swego miejsca i siebie w życiu zostaje dziś sędzia Barbara Piwnik. Harpia ’98. Budzi podziw i podoba się mężczyznom. Z zaciekawieniem przyglądają się jej kobiety, chociaż równie często wzbudza w nich niepokój. Czy dlatego, że nie lęka się sprawców, że podnosi głos na sali sądowej? Czy raczej dlatego, że nie lęka się życia? Tego w pojedynkę, w pokoju z kuchnią i bez samochodu. Za to z własnymi poglądami, silną osobo- wością, płonącymi oczyma. Życia w dobrze skrojonym garniturze i na własny rachunek. Taka jest Harpia odchodzącego roku, czyli jak definiuje tę istotę prof. Władysław Kopaliński: "drapieżnym żarłocznym ptaszyskiem o twarzy kobiety, demona wichury i burzy, budzącym wstręt i przerażenie". U kogo? Oczywiście u lękających się własnej inności.
Rok temu rano umierała pewna kobieta. Dzielna, nie poddająca się fatum i do końca uśmiechnięta. Nie chciała umierać. Miała dopiero 41 lat. W dniu jej pogrzebu lało. Gdy rozległ się szloch zrozpaczonych jej odejściem, na sekundę pokazało się słońce. Kobieta, którą znałam, nie chciała umierać, ale na pewno ucieszyła się z tego słońca. Znalazła się wśród wielu kobiet, które za późno podjęły walkę z "przeznaczeniem". Bo ciągle odkładały wizytę u lekarza, bo coś ważniejszego było do zrobienia, bo wreszcie śmiertelnie bały się słowa, które mogło paść: rak.
Za oswajanie kobiecego lęku, za przezwyciężenie własnego niepokoju specjalną Harpią ’98 zostaje uhonorowana w "Drugiej płci" Anna Seniuk. Za to, że ogromną popularność i nadzwyczajny aktorski talent spożytkowała w mądrej walce o życie innych kobiet. Za to, że w każdej Polce, która zobaczyła jej twarz na telewizyjnym ekranie i usłyszała, że z tą chorobą można wygrać, wzbudziła pewność i nadzieję. Czyli wszystko. Naprzeciwko swojego okna widzę staruszkę tkwiącą nieruchomo w fotelu. Ma siwe krótkie włosy i godzinami wpatruje się w niebo. Od czasu do czasu przeciera ręką oczy. Spoglądam na staruszkę i jeszcze nie chcę wiedzieć, że jej, mój i nas wszystkich los jest wspólny. Żyje, a przecież tak jakby jej już nie było. Jest niedziela. Okno jest odsłonięte. Widzę fotel, ale nie ma w nim staruszki. Może zobaczę ją jutro? Wszystkiego szczęśliwego w Nowym Roku...
Więcej możesz przeczytać w 1/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.