Wzgórza przyszłości

Wzgórza przyszłości

Dodano:   /  Zmieniono: 
"Nie zejdziemy ze wzgórz Golan" - takie napisy młodzi osadnicy naklejają na szybach samochodów niemal na każdym ważniejszym skrzyżowaniu w Izraelu
Pikiety i demonstracje zaczęły się w połowie grudnia, gdy premier Ehud Barak spotkał się w Waszyngtonie z szefem MSZ Syrii Farukiem Aszarą, wznawiając przerwany latem 1996 r. dialog między obu krajami. Izraelscy przeciwnicy układów pokojowych z Damaszkiem są pełni desperacji, a ich protesty zaczynają nabierać siły mogącej przyciągnąć tłumy. Od początku wiadomo, że w zamian za pokój z Syrią Izrael będzie musiał zwrócić zajęte w wojnie 1967 r. wzgórza Golan - z ewentualnymi "poprawkami granicznymi".

Przystępując ponownie do rokowań, Damaszek żąda wycofania się Izraelczyków aż do wschodniego brzegu jeziora Genezaret. Syria chce w ten sposób uzyskać dostęp do tego ważnego rezerwuaru wody, aby złagodzić straty wywołane powtarzającymi się od paru lat suchymi "porami deszczowymi". Brak wody pogłębia kryzys ekonomiczny w Syrii i skłania ten kraj ku pokojowi z państwem żydowskim.
Prezydent Syrii Hafez Asad spodziewa się, że zapewni sobie w ten sposób pomoc ekonomiczną Waszyngtonu, podobnie jak to się dzieje w wypadku Egiptu (otrzymującego ponad 2 mld USD rocznie). Asadowi zależy też na utrzymaniu syryjskich wpływów w Libanie. Z okupacji tego kraju czerpią zyski przede wszystkim wysocy wojskowi i zausznicy Asada, zbijający w Libanie prawdziwe fortuny. Schorowany Asad potrzebuje poparcia wojskowej czołówki, żeby przekazać bez wstrząsów władzę synowi Baszarowi.
Według izraelskiego wywiadu wojskowego, ta sprawa jest głównym motorem działania Asada. Do tego jednak potrzebny mu jest spokój w Syrii i Libanie, poparcie Stanów Zjednoczonych i cicha współpraca z Izraelem. Dlatego wraz z postępem rokowań Syria zgodzi się prawdopodobnie ograniczyć swobodę ruchów libańskich islamistów z Hezbollahu, powstrzymując ich od ostrzeliwania północnego pogranicza Izraela. Takie ataki mogłyby doprowadzić do zniszczenia przez Izrael libańskiej infrastruktury, co ugodziłoby w reżim Asada. Izraelski Instytut Nauk Strategicznych opublikował raport wskazujący, że "Syria nie stanowi żadnego zagrożenia wojskowego dla Izraela". Autorzy stwierdzają, że marynarka wojenna i siły lotnicze tego kraju nie są w stanie spełniać swoich funkcji ze względu na przestarzały sprzęt, armia lądowa jest zneutralizowana z powodu braku części zamiennych do broni produkcji sowieckiej. Rosja nie chce bezpłatnie zaopatrywać Syryjczyków, którzy winni są jej 10 mld USD za sprzęt dostarczony przez ZSRR. Izraelscy eksperci wojskowi ostrzegają, że Syria może w najbliższych latach postawić na rozbudowę arsenałów rakietowych (pociski Scud typu ziemia-ziemia z głowicami chemicznymi lub biologicznymi). Argumentacja zdaje się odpowiadać Barakowi, który stwierdził, że "fiasko rokowań z Syrią prędzej czy później ściągnęłoby scudy na Izrael". Barak powtarza, że Izrael gotów będzie oddać znaczną część wzgórz Golan (zlikwidować 33 osiedla, w których mieszka 18 tys. ludzi) w zamian za prawdziwy pokój. Powinien on oznaczać "pełną normalizację", a więc wymianę ambasadorów, otwarte granice, szeroką współpracę ekonomiczną, kulturalną, turystyczną itp. "Po ewentualnym wycofaniu się Izraela ze wzgórz Golan muszą tam zostać zainstalowane systemy wczesnego ostrzegania, a całe wzgórza wraz z obszarami aż do Damaszku powinny zostać przekształcone w strefę zdemilitaryzowaną" - podkreśla premier Izraela. Barak wie, że jeśli już Asad czegoś się boi, to "pełnej normalizacji" - otwarcia na świat, które mogłoby wywołać w Syrii proces przyspieszonej demokratyzacji, a więc usunąć grunt spod nóg obecnego reżimu. Dlatego "lew z Damaszku" zgodzi się raczej na ograniczone ustępstwa wobec Izraela, żeby móc zaoferować w zamian jedynie formułę "zimnego pokoju", umożliwiającą trzymanie się z daleka od liberalnych prądów. Dla Izraelczyków ważnym argumentem na rzecz pokoju z Syrią byłaby możliwość wycofania wojsk z południowego Libanu, gdzie co roku w walkach z Hezbollahem ginie kilkudziesięciu żołnierzy. Ugoda z Damaszkiem stworzyłaby też szansę odizolowania Palestyńczyków, z którymi dużo łatwiejsze byłoby negocjowanie tak trudnych kwestii, jak status Jerozolimy, ostateczne granice Autonomii czy repatriacja uchodźców palestyńskich. Wiadomo już, że rząd Baraka nie będzie mógł wykazać dużej elastyczności wobec Syrii, gdyż musi się liczyć ze wzbierającym oporem przeciwników oddania wzgórz Golan. Koalicyjna partia Mafdal, reprezentująca religijnych osadników żydowskich z Zachodniego Brzegu, ostrzegła już, że wystąpi z rządu, jeśli Barak zgodzi się oddać Golan. Niejasne jest też stanowisko partii sefardyjskich rabinów Szas. Mimo to rząd Baraka nie traci nadziei, że w trakcie rozpoczynającej się 3 stycznia rundy rokowań z Syrią będzie można osiągnąć wstępne porozumienie.

Więcej możesz przeczytać w 2/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.

Autor: