Wyścig pensji

Dodano:   /  Zmieniono: 
W Polsce zaczyna się czas pogody dla mistrzów zarządzania, czas ich wielkich życiowych kontraktów

Stanford Weil z Travelers Group to - według rankingu Standard & Poor s Compustat - najwięcej zarabiający dyrektor amerykański. W 1997 r. zarobił ponad 230 mln USD. Najlepiej opłacany europejski prezes - Mark Wossner (Bertelsmann, Niemcy) - zarobił w tym czasie "tylko" 7,5 mln marek. Polscy dyrektorzy i prezesi zarabiają nieporównywalnie mniej niż amerykańscy szefowie zarządów. Już dziś można przewidzieć, że ich pensje będą się szybko zbliżały do płac szefów firm europejskich, a później - amerykańskich. Skąd bierze się dysproporcja między zarobkami w Ameryce i w Europie? Pensja i stałe premie to jedynie część bardzo wysokich wynagrodzeń szefów firm amerykańskich. Stanford Weil w wynagrodzeniu za 1997 r. zaledwie 7,5 mln USD otrzymał w formie pensji; reszta pochodziła z realizacji przyrzeczeń zawartych w jego kontrakcie, czyli tzw. opcji. W ten sposób łatwo można powiązać sukces przedsiębiorstwa z finansowym sukcesem menedżera. Menedżer może egzekwować obietnice firmy tylko wówczas, gdy uda mu się osiągnąć zamierzone cele. Pracodawca natomiast odsuwa w czasie korzyści finansowe i uzależnia je od wyników, co ma motywować pracownika. Ten schemat tylko pozornie jest prosty. Wysokie premie lub akcje firmy nie są jedynymi formami dodatkowego wynagradzania. Opcje zawarte w kontrakcie mogą też obejmować wiele innych świadczeń. Poza tym firmy mają różne cele, a gwiazdy zarządzania - doskonałych doradców finansowych. Firmie może na przykład zależeć na tym, by zdobyć na stanowisko szefa człowieka z renomą i zatrzymać go jedynie przez określony czas. Wszystko to sprawia, że kontrakty dotyczące zarządzania dużymi przedsiębiorstwami w USA są coraz bardziej skomplikowane. Ich warunki wypracowuje - z obu stron - sztab dobrze opłacanych prawników i ekonomistów. Może się więc zdarzyć, że wynagrodzenie szefa firmy jest bardzo wysokie nawet wtedy, gdy kondycja firmy pod jego kierownictwem nie tylko się nie poprawia, ale wręcz pogarsza. Amerykańscy menedżerowie otrzymują dziś średnio połowę swoich wynagrodzeń jako część zmienną. Prawdziwym żniwem są dla nich tzw. dobre lata realizacji zobowiązań kontraktowych. Nie mają jednak powodów do narzekań także w latach chudych, a takim zapewne - ze względu na kryzys w Azji i załamanie na światowych giełdach - okaże się dla wielu firm rok 1998. Uposażenia szefów firm w Europie są dużo niższe od gaży prezesów firm amerykańskich. Wzbudza to wiele emocji, szczególnie w branżach, w których Amerykanie sporo inwestują. Po fuzji niemieckiej firmy samochodo- wej Daimler-Benz z amerykańskim Chryslerem okazało się, że szef Daimlera Jürgen Schrempp, mający pełnić funkcję wiceprezesa połączonej firmy, w porównaniu z szefem Chryslera Bobem Eatonem zarabia grosze. Warto dodać, że Jürgen Schrempp jest jednym z najlepiej opłacanych menedżerów niemieckich i w 1997 r. - według "Manager Magazin" - zarobił ok. 3 mln marek. Bob Eaton otrzymał tyle za dwa miesiące swojej pracy. Menedżer w Europie ma niższą pensję podstawową. Mniejszy jest też udział w uposażeniu części zmiennych - dla niemieckich szefów firm jest to przeciętnie 10-15 proc. zarobków, dla francuskich i szwajcarskich - ok. 20 proc; najwięcej, bo ponad jedną trzecią wynagrodzenia, w formie różnych zmiennych bonusów otrzymu- ją szefowie firm w Wielkiej Brytanii. Zdaniem specjalistów, taka struktura zarobków kadry kierowniczej w Europie jest przede wszystkim wynikiem ostrożności i zachowawczości Europejczyków w negocjacjach dotyczących płac. Szefowie firm europejskich wybierają (jeśli mają taką możliwość) zazwyczaj niższe, ale za to pewniejsze wynagrodzenia stałe. Zmienne wynagrodzenie warunkowe traktowane jest przez nich z dużym dystansem. Europejczycy rzadziej korzystają też z usług doradców finansowych, którzy w USA reprezentują swojego klienta w kontaktach z przyszłym pracodawcą. Nie bez znaczenia jest także fakt, że w Europie "nie wypada" dużo zarabiać - doniesienia o bardzo wysokich pensjach szefów firm są bardzo źle widziane nie tylko przez pracowników, ale i przez opinię publiczną. Tymczasem w USA sprzeciw wobec wysokich zarobków szefów firm zgłaszają najczęściej niezadowoleni z notowań spółki akcjonariusze.
Czy system wynagrodzeń szefów firm w Polsce zmierzać będzie w stronę modelu amerykańskiego czy europejskiego? Polscy menedżerowie szybko uczą się wszystkich reguł wolnego rynku. Również tej, że warunki płacy należy negocjować, a zarobki kierujących firmą powinny zależeć od osiąganych przez nią wyników. Około 82 proc. firm biorących udział w sondażach Neumann Management Institute wypłaca swoim szefom część uposażenia w formie wynagrodzenia zmiennego. Najczęściej stanowi ono ok. 30 proc. ich zarobków. Ale zdarza się, że dyrektor generalny lub prezes otrzymują w takiej formie ponad połowę pensji. Polscy menedżerowie nadal zarabiają znacznie mniej niż dyrektorzy firm amerykańskich czy europejskich. Dzieje się tak nie tylko dlatego, że generalnie w Polsce płace są niższe. Wspomniany już Jürgen Schrempp jako dyrektor firmy Benz (przed fuzją z Daimlerem) otrzymywał wynagrodzenie równe mniej więcej 60 pensjom robotnika pracującego w tych zakładach. Po fuzji koncernu Daimler-Benz z Chryslerem jego gaża ma sięgnąć 80 takich pensji. Płace polskich prezesów i dyrektorów - członków zarządów dobrze prosperujących firm - są równe 10-15 średnim krajowym pensjom. Nasi menedżerowie zarabiają więc bardzo umiarkowanie w porównaniu ze standardami europejskimi, nie mówiąc już o amerykańskich. Ich wynagrodzenia będą zapewne rosły w szybszym tempie niż płace innych grup zawodowych. Nie wolno jednak zapominać, że będzie to proces powolny, zgodny z prawami rynku. Coraz większa jest wszakże elitarna grupa "gwiazd zarządzania": dobrze przygotowanych i doświadczonych osób, które przed podjęciem kolejnych trudnych zadań będą za każdym razem negocjować swoje wynagrodzenie. Polscy menedżerowie chętnie podejmują grę, na którą niechętnie godzą się ich koledzy z większości krajów Europy Zachodniej. Zasada główna tej gry mówi, że sukces firmy powinien się wiązać z finansowym sukcesem jej szefa. Rzeczywiście, na młodym i nie ustabilizowanym polskim rynku pozycja firmy zależy w ogromnym stopniu od pomysłowości i skuteczności działania szefa. Jednak - choć coraz więcej przedsiębiorstw stać na "luksus" zatrudnienia świetnego i drogiego menedżera - prawdziwych specjalistów zarządzania ciągle w Polsce brakuje. Można więc przewidywać coraz większą "amerykanizację" wynagrodzeń szefów firm. Wynagrodzenia osób zarządzających firmami i płace kadry kierowniczej średniego szczebla różnią się nie tylko wysokością, ale i strukturą - wynika z najnowszych badań. Płace dyrektorów generalnych są często "szyte na miarę" - stanowią efekt indywidualnych negocjacji z właścicielem firmy czy radą nadzorczą. Polscy menedżerowie negocjują swe uposażenie na ogół chętnie, nie obawiając się oryginalnych rozwiązań. Do doradców personalnych coraz częściej trafiają kandydaci na najwyższe stanowiska, którzy od potencjalnych pracodawców żądają wynagrodzeń długookresowych, w tym opcji na zakup albo przyjęcie części udziałów w firmie. Zmienne składniki pensji i różne bonusy stały się już standardem w wielu firmach w Polsce. W co czwartym osiągającym dobre wyniki finansowe przedsiębiorstwie, które działa na polskim rynku, dyrektorzy zasiadający w jego zarządzie mają udziały w zyskach lub obrotach. W większości badanych przedsiębiorstw (89 proc.) otrzymują samochód służbowy, a co trzeci menedżer może sobie wybrać jego markę. Więcej niż ośmiu na dziesięciu szefów firm w Polsce ma do dyspozycji budżet reprezentacyjny, w tym co trzeci bez ograniczeń. Wynagrodzenia polskiej kadry kierowniczej jeszcze długo nie będą dorównywać pensjom osób na podobnych stanowiskach na Zachodzie. Tamtejsi specjaliści od systemów płacowych obserwujący nasz rynek stwierdzają jednak, że w ciągu najbliższych lat płace Polaków kierujących przedsiębiorstwami będą rosły znacznie szybciej niż pensje ich europejskich kolegów. Wiele wskazuje też na to, że przed polskim biznesem otwiera się czas pogody dla mistrzów zarządzania i czas ich wielkich życiowych kontraktów.

Więcej możesz przeczytać w 2/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.