EUROSŁOWACJA

Dodano:   /  Zmieniono: 
Rozmowa z MIKULAŠEM DZURINDĄ, premierem Słowacji
Wprost": - Od czasu uzyskania niezależności Słowacja nie miała za granicą najlepszej prasy. Czy nowa koalicja w Bratysławie będzie w stanie naprawić negatywne opinie, jakie ukształtowały się w czasie rządów poprzedniego gabinetu?
Mikulaš Dzurinda: - Zrobię wszystko, by tak się stało. Czuję na plecach oddech elektoratu. W wyborach uczestniczyło 84 proc. obywateli, zaś ponad trzy piąte głosujących opowiedziało się za opozycją demokratyczną. Mamy się więc na kim oprzeć.

Mikulaš Dzurinda urodził się w 1955 r. Pod koniec lat 70. ukończył studia ekonomiczne w Wyższej Szkole Transportu i Łączności w Żilinie. Od 1990 r. jest członkiem Ruchu Chrześcijańsko-Demokratycznego. Z ramienia tej partii w latach 1991-1994 pełnił funkcję najpierw wiceministra, a następnie ministra transportu i łączności. Jest jednym z założycieli powstałej w 1997 roku Słowackiej Koalicji Demokratycznej (SDK), skupiającej pięć partii opozycji antymeŠciarowskiej. Podczas kampanii wyborczej Dzurinda z niespożytą energią walczył o zdobycie poparcia słowackich wyborców - na rowerze przemierzył cały kraj wszerz i wzdłuż, uczestniczył w setkach spotkań. Przeciwstawiając się machinie propagandowej Ruchu na rzecz Demokratycznej Słowacji Vladimira Mečiara, stał się jednym z głównych architektów sukcesu SDK. Po jesiennych wyborach parlamentarnych objął funkcję szefa nowego rządu koalicyjnego - zapowiedział przywrócenie zasad demokracji oraz wznowienie starań o integrację Słowacji z Unią Europejską i NATO.


- Czy będzie pan próbował wyjaśniać zarzuty stawiane rządowi Vladimira Mečiara, na przykład dotyczące nadużyć związanych z prywatyzacją? Czy zostanie wyjaśniony skandal, jaki wybuchł po uprowadzeniu syna prezydenta Kovača?
- Wiem, że Europa i nasi partnerzy oczekują, iż rząd będzie zdolny zapewnić przemiany demokratyczne, rozwiązać problemy gospodarcze i przybliżyć naszą legislację do prawodawstwa europejskiego. Władza jest zdecydowana zakończyć śledztwo w tych dobrze znanych opinii publicznej sprawach, w których - jak się podejrzewa - miały swój udział zarówno tajne służby, jak i organy państwowe. Te kwestie trzeba skrupulatnie zbadać. Uczynimy wszystko, by to wyjaśnić. Skontrolujemy między innymi przebieg prywatyzacji.
- Z pierwszą wizytą zagraniczną udał się pan do Brukseli, co urasta do rangi symbolu, jednoznacznie wskazując na priorytety pańskiego rządu. Wiemy, że jest pan zwolennikiem orientacji proeuropejskiej. Jak chce pan jednak przekonać partnerów z UE do ożywienia procesu integracji Słowacji z Europą?
- Tylko za pomocą argumentów. Na przykład gdy władzę sprawował gabinet Mečiara, z opozycji nie pochodził ani jeden szef komisji parlamentarnych. Natomiast dziś proponujemy jej sześć z osiemnastu takich stanowisk. Za Mečiara nie można było kontrolować tajnych służb - teraz zajmie się tym parlamentarna komisja, w której zachowaliśmy odpowiednie proporcje między opozycją i koalicją rządzącą. Co więcej, jej przewodniczącym może zostać przedstawiciel opozycji.
- Stosunki Słowacji z sąsiadami układały się dotychczas niezbyt szczęśliwie. Ciągłe spory z Czechami, Węgrami i Austrią nie ułatwiały prowadzenia polityki zagranicznej. Czy relacje dwustronne ulegną teraz poprawie?
- Na pewno się poprawią. Zacznie w nich dominować zupełnie nowy klimat i duch. Z Austrią na pewno podejmiemy rozmowy dotyczące energetyki. Wiedeń reaguje nerwowo, bo budujemy nową siłownię atomową w Mochovcach. Chcemy to wyjaśnić, by w przyszłości uniknąć nieporozumień. Otwartość, przejrzystość i dobra wola są dziś naszą dewizą. Równie odpowiedzialnie będziemy postępować wobec Węgrów. Nigdy wcześniej mniejszość węgierska nie miała aż trzech przedstawicieli w rządzie. W ciągu kilku najbliższych tygodni przedstawimy w parlamencie projekt ustawy o języku mniejszości narodowych. Cieszę się, że już niedługo będę się mógł spotkać z przywódcami Czech, z którymi omówimy nie rozwiązane dotychczas zagadnienia podziału majątku, jaki pozostał po federacji czechosłowackiej. Pragniemy również doprowadzić do tego, by Słowakom mieszkającym w Czechach i Czechom żyjącym w Słowacji przyznano podwójne obywatelstwo. Chcemy mieć dobre układy z Ukrainą. Teraz wspomnę o najważniejszym: o naszych stosunkach z Polską. Czujemy doprawdy wielkie wsparcie w waszym kraju. Dialog z Warszawą ułatwia nam to, że naszych relacji nie obciążają żadne wydarzenia z przeszłości.
- Brzmi to bardzo zachęcająco. Czy jest pan pewny, że wszystkie te zamierzenia uda się zrealizować, zwłaszcza gdy wewnątrz koalicji można się spodziewać ujawnienia rozbieżności poglądów?

Miernikiem sukcesu będzie dla mnie
zaproszenie Słowacji przez
Unię Europejską do rozpoczęcia rozmów



- Na pewno nie będzie to proste zadanie. Proszę pamiętać, że mamy bogate doświadczenia z okresu formowania rządu. Dlatego jestem optymistą.
- Co pan sądzi o teoriach zakładających, że słowacka gospodarka potrzebuje silnej kuracji wstrząsowej w rodzaju węgierskiego pakietu Bokrosa albo polskiego planu Balcerowicza?
- To trudne zagadnienie. Wiem jednak, że leczenie jest niezbędne. Na ostatnim posiedzeniu rządu podjęliśmy decyzję o konieczności zaoszczędzenia jeszcze w tym roku 4 mld koron.
- Czy kierowany przez pana rząd zdecyduje się na podjęcie niepopularnych decyzji, których zapewne nie uda się uniknąć?
- Nie boję się ich. Wiemy, co należy zrobić i że jest to konieczne. Przekonani również jesteśmy o wyższości naszych rozstrzygnięć. Mam nadzieję, że będziemy dostatecznie zręczni i potrafimy przekonać ludzi, iż przedsięwzięcia nowego rządu będą dla nich ostatecznie korzystne. Lecz tylko Najwyższy wie, czy nam się to uda. Trzeba jednak próbować, bo nie mamy alternatywy.
- W styczniu przyszłego roku w Słowacji powinny się odbyć pierwsze bezpośrednie wybory prezydenckie. Wielu obserwatorów zadaje sobie pytanie, czy Vladimirowi MeŠciarowi nie stworzą one okazji do powrotu na scenę polityczną?
- Nie obawiam się tego. Muszę przyznać, że przestałem myśleć o MeŠciarze. Słowacja pożegnała się już z uprawianiem polityki w reprezentowanym przez niego stylu. Przypomnę, że opozycja wygrała znaczną większością głosów. Dziś jest u steru rządów i ma wspólnego kandydata na szefa państwa. Wybory odbędą się jednak chyba w lutym.
- Podczas kampanii wyborczej padały hasła o potrzebie szybkiej naprawy państwa. Kiedy będzie można powiedzieć, że dokonały się już pozytywne zmiany? Co będzie dla pana miarą sukcesu?
- Miernikiem sukcesu stanie się dla mnie zaproszenie przez Unię Europejską do rozpoczęcia rozmów. Tak samo ważna będzie oferta NATO, abyśmy przystąpili do paktu. Będziemy o to bardzo zabiegać. Podczas mojej warszawskiej wizyty spodobała mi się scena, kiedy premier Jerzy Buzek gasił świeczkę na torcie. Zebrani gratulowali mu sukcesów w związku z pierwszą rocznicą funkcjonowania rządu. Marzę o tym, aby rząd, któremu przewodzę, mógł z taką samą satysfakcją zdmuchnąć świeczkę za rok. Wiem bowiem, że można to będzie zrobić tylko wówczas, gdy już podejmiemy najtrudniejsze decyzje gospodarcze.

Więcej możesz przeczytać w 48/1998 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.