Argumenty i usprawiedliwienia

Argumenty i usprawiedliwienia

Dodano:   /  Zmieniono: 
NATO i Unia Europejska - dopiero ten duet zapewnia Polsce realne bezpieczeństwo i stabilizację polityczną
Sir, znalazłem dla pana argument, ale nic mnie nie zmusi, bym znalazł dla pana usprawiedliwienie"
Samuel Johnson


Nawet w tak oczywistej i jednoznacznej sprawie, jak debata o ratyfikacji wejścia Polski do NATO, Sejm gwarantuje posłom oraz publiczności niespodzianki. Już od dawna wiadomo, że jest w polskim parlamencie co najmniej kilkunastu posłów, którzy dostają wysypki na dźwięk słów "Unia Europejska". W ubiegły piątek dowiedzieliśmy się jednak, że zasiadają tam także posłowie cierpiący na zaawansowaną alergię na NATO. Pełna lista imienna ofiar tej alergii dotrze do publicznej wiadomości już niedługo, gdy w ostatnim czytaniu odbędzie się ostateczne głosowanie w sprawie tego, czy Sejm RP zgadza się, aby prezydent podpisał ustawę ratyfikacyjną. I choć można już dziś nie mieć wątpliwości co do miażdżącej przewagi posłów głosujących za zapewnieniem w ten sposób bezpieczeństwa naszemu krajowi - będzie to pouczająca lista.
Ktoś, kto "jałtański" argument zdrady przez sojuszników podsunął Janowi Łopuszańskiemu, powinien się zastanowić, czy znajdzie także dla niego usprawiedliwienie. Benjamin Disraeli powiedział 120 lat temu o urzędującym wtedy premierze Gladstone trochę przydługie, ale przydatne dzisiaj zdanie: "Mędrkujący mówca upajający się bujnością własnego pustosłowia, obdarzony egotyczną wyobraźnią, która pozwala mu wyrzucać z siebie nie kończącą się i niespójną serię argumentów, mającą sławić jego samego i zaszkodzić przeciwnikowi". Nic dodać, nic ująć.

Polacy mają prawo do tego, by 
współcześni polscy politycy
traktowali ich poważnie



Słyszałem już wielokrotnie argumenty sejmowego mówcy przeciw członkostwu Polski w Unii Europejskiej. Charakteryzowały się zawsze tym, co obecny przewodniczący sejmowej Komisji Integracji Europejskiej, Tadeusz Mazowiecki, zwykł nazywać "graniem obawami". I jeśli obawy można uznać za usprawiedliwione -przynajmniej tak długo, jak długo wynikają z braku dostatecznego dostępu do informacji - to polityczna gra zorientowana na wykorzystanie tych obaw budzi zasadnicze zastrzeżenia. Także - excusez-le-mot - moralne.
Polacy mają pełne prawo do złych wspomnień z czasów Jałty. Ale mają też prawo do tego, by współcześni polscy politycy traktowali ich poważnie. Porównanie "jałtańskiej trójki" do dzisiejszego Paktu Północnoatlantyckiego jest obrazą dla rozumu autora takiego porównania, a w każdym razie dla rozumu Polaków słuchających sejmowych wystąpień. Fakt, że cała ta argumentacja jest zjawiskiem marginalnym i że daje się umieścić w sferze - jak ujmuje to Stefan Niesiołowski - politycznego planktonu. Warto jednak zwrócić uwagę, że w gruncie rzeczy ten sam argument, choć inaczej ubrany, używany jest w debacie na temat polskiego członkostwa w Unii Europejskiej. Zarazem jednak - tu muszę oddać sprawiedliwość antynatowskiemu posłowi - jest logiczną konsekwencją opowiadanie się zarazem przeciwko członkostwu w NATO i członkostwu w Unii Europejskiej. Są to bowiem dwie postacie tej samej sprawy.
NATO i Unia Europejska - dopiero ten duet zapewnia Polsce realne bezpieczeństwo i stabilizację polityczną, militarną, gospodarczą oraz społeczną. Nie jesteśmy Norwegią ani Austrią. Leżymy na takim przecięciu geopolitycznych autostrad, że samo członkostwo w Unii Europejskiej (bez NATO) lub samo członkostwo w NATO (bez Unii Europejskiej) nie dawałoby Polsce żadnej trwałej gwarancji. Co więcej, można śmiało zaryzykować tezę, że gdybyśmy nie byli pewnymi kandydatami do członkostwa w NATO, nie bylibyśmy pierwszoplanowymi kandydatami do unii. I na odwrót: nie zostalibyśmy zaliczeni do pierwszej trójki nowych członków NATO, gdyby odpowiednio nie były zaawansowane i uwiarygodnione nasze szanse na członkostwo w unii.
Więcej możesz przeczytać w 48/1998 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.