Kasy na bilboardach

Kasy na bilboardach

Dodano:   /  Zmieniono: 
Czy walka o pacjentów przyczyni się do poprawy jakości usług medycznych?
 

Od 1 stycznia 2000 r. można wybierać kasę chorych. Wystarczy do tej, która nam odpowiada (z wyjątkiem branżowej), wysłać oświadczenie o wstąpieniu do niej. Ze zmiany przepisu uzależniającego przynależność do kasy od miejsca zamieszkania zamierzają skorzystać niektóre kasy chorych i przejąć część pacjentów. - Już w połowie roku odbieraliśmy sygnały od mieszkańców małopolskich gmin graniczących z województwem śląskim, że chcieliby zmienić kasę - mówi Jacek Kopocz, rzecznik prasowy Śląskiej Regionalnej Kasy Chorych.


Wiele z tych miejscowości należało niegdyś do województwa katowickiego. Na przykład 97 proc. mieszkańców gminy Sławków pracuje w województwie śląskim. Dla nich miejsce zamieszkania jest jedynie sypialnią, niewiele ich zatem łączy z województwem małopolskim. Przed reformą administracyjną mieszkańcy tej gminy należeli do ZOZ w Dąbrowie Górniczej i leczyli się w śląskich klinikach. Teraz muszą czasami jechać do Krakowa, aby zasięgnąć porady u specjalisty. Co prawda to tylko 60 km, ale połączenia komunikacyjne nie gwarantują szybkiego dojazdu. Dużo szybciej można się dostać do Katowic.
- Podobne sygnały docierały do nas także z gmin przygranicznych województwa łódzkiego. Rozpoczęliśmy zatem informowanie mieszkańców tych regionów, że można już zmienić kasę chorych - mówi Jacek Kopocz. Kasa przygotowała 40 tys. ulotek, które trafiły do skrzynek pocztowych wszystkich gospodarstw w ośmiu przygranicznych gminach Małopolski (Brzeszcze, Bolesław, Bukowno, Kęty, Libiąż, Olkusz, Sławków i Sucha Beskidzka). Wydano na te działania 10 tys. zł, co - według przedstawicieli innych kas - świadczy o rozrzutności. - Nasz budżet wynosi prawie 3 mld zł. Nie zalegamy z płatnościami. Bilans roczny będzie dodatni, a z założenia jesteśmy przecież instytucją non profit. Wysyłając tego typu informacje, spełniamy tylko nasz ustawowy obowiązek - zapewnia Jacek Kopocz. Na razie wszystko wskazuje na to, że do Śląskiej Regionalnej Kasy Chorych przeniosą się pacjenci zarówno z kasy małopolskiej, jak i branżowej. - Ubezpieczeni w kasie branżowej zorientowali się, że korzystniejsza jest przynależność do kasy regionalnej. W przeciwieństwie do "branżówki" podpisaliśmy bowiem umowy ze wszystkimi placówkami służby zdrowia działającymi w województwie - mówi Jacek Kopocz. Akcję informacyjną prowadzą niekiedy lekarze pierwszego kontaktu. W Sławkowie plakaty reklamujące Śląską Regionalną Kasę Chorych pojawiły się w przychodni. Lekarze wolą bowiem, aby wszyscy ich podopieczni zmienili kasę. W przeciwnym razie będą musieli podpisać umowy z dwiema instytucjami, co podwoi- łoby także wszystkie formalności i papierkową robotę. - Sposób pozyskiwania pacjentów przez Śląską Regionalną Kasę Chorych niepotrzebnie wprowadził niepokój wśród ludzi chorych i zachwiał ich poczucie bezpieczeństwa. Już w 1999 r. refundowaliśmy leczenie mieszkańców gmin przygranicznych w ponad dwudziestu szpitalach śląskich. Zasadę tę utrzymamy w roku 2000 - komentuje działania sąsiadów Jacek Kukurba, dyrektor Małopolskiej Regionalnej Kasy Chorych. Próby przejęcia pacjentów z regionów przygranicznych podjęła także Pomorska Regionalna Kasa Chorych. Akcja informacyjna prowadzona jest w przychodniach i zakładach pracy. Włączyła się do niej także "Solidarność", która raz w tygodniu w siedzibie związku organizuje spotkania z przedstawicielami kasy. Mirosław Kamiński, przewodniczący zarządu regionu NSZZ "Solidarność" w Elblągu, uważa, że zmiana kasy jest także decyzją polityczną i pierwszym etapem oderwania się od województwa warmińsko-mazurskiego. Tym bardziej że 98 proc. mieszkańców miasta uczestniczących w konsultacjach społecznych wypowiedziało się za przyłączeniem do województwa pomorskiego. Andrzej Steczyński, dyrektor Pomorskiej Regionalnej Kasy Chorych, szacuje, że początkowo na taki krok zdecyduje się 10-15 proc. mieszkańców Elbląga i okolic, czyli kilkanaście tysięcy osób. - Zmiana kasy ułatwi im dostęp do lecznictwa specjalistycznego - uważa dyrektor Steczyński. - Może nawet dojść do ogłoszenia upadłości części szpitali elbląskich, ponieważ kasa warmińsko-mazurska ustali limit jedynie dla tych mieszkańców miasta, którzy nie zdecydowali się na zmianę, a chorych z innych miejscowości będzie kierować do najbliższych im placówek - przestrzega Marianna Królak, dyrektor Warmińsko-Mazurskiej Regionalnej Kasy Chorych. Pomorska kasa planuje jednak podpisanie kontraktów z dwoma elbląskimi szpitalami, organizuje też dodatkowy konkurs dla lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej. Większość przychodni i lekarzy rodzinnych z Elbląga złożyło oferty w obydwu kasach. - Dzięki temu pacjenci będą mieli możliwość zmiany kasy bez zmiany lekarza - wyjaśnia Anna Poł- chowska, kierownik Zespo- łu Opieki Rodzinnej przy ul. Królewieckiej. - Działania marketingowe należy dokładnie rozważyć. Z jednej strony pozyskanie nowych ubezpieczonych przyczynia się do wzrostu środków ze składek, z drugiej - może prowadzić do zwiększenia wydatków. Jeżeli zmianą kasy zainteresują się osoby wymagające kosztownej opieki medycznej, może to finansowo osłabić małe kasy - mówi Wanda Pawłowicz, rzecznik prasowy Mazowieckiej Regionalnej Kasy Chorych. Gdy w Stanach Zjednoczonych szpital leczący chorych na AIDS zaczął być reklamowany jako doskonała placówka, rozpoczęły się wędrówki pacjentów. Szybko jednak doszło tam do krachu finansowego, bo ubezpieczalnie nie chciały pokrywać wysokich kosztów leczenia. Mazowiecka Regionalna Kasa Chorych nie prowadzi działań informacyjnych także ze względu na specyfikę regionu. Na Mazowszu znajduje się 98 szpitali, pięć klinik i jedenaście instytutów. To rekord w skali kraju. Na dodatek spora część tych placówek ma bardzo dobrą opinię i nie narzeka na brak pacjentów. - Tymczasem z powodu relatywnie wysokich kosztów związanych z utrzymaniem tej bazy wcale nie dostajemy więcej pieniędzy. W zasadzie nadal nie idą one za pacjentem, tylko są rozdzielane przez ZUS i KRUS według planów finansowych regionalnych kas chorych, zatwierdzanych przez Urząd Nadzoru Ubezpieczeń Zdrowotnych. Na przykład mazowiecka kasa dostaje 12,6 proc. środków spływających na ubezpieczenia zdrowotne do ZUS, ponieważ taki był plan przychodów. Nie jest to jednak zgodne z rzeczywiście ponoszonymi przez nią wydatkami - tłumaczy Wanda Pawłowicz. - Tak było w 1999 r. Mamy nadzieję, że od 2000 r. pieniądze - zgodnie z ustaleniami - będą szły za pacjentem. Będą bowiem dzielone w województwie na podstawie danych, a nie szacunków - mówi Jacek Kopocz. Śląska Regionalna Kasa Chorych, licząca dziś 4,5 mln osób, ocenia, że przepisze się do niej 100 tys. ubezpieczonych. - Zatem składki osób, które prawdopodobnie przejmiemy, nieznacznie wpłyną na nasz bud- żet - zauważa Jacek Kopocz. Innego zdania są przedstawiciele opuszczanych kas. - Niepokoi mnie fakt, że Pomorska Regionalna Kasa Chorych nastawia się na przyjęcie przede wszystkim osób zdrowych, prowadząc silną agitację w zakładach pracy. Zastanawiam się, czy cała ta akcja ze zmianą płatnika za usługi medyczne nie ma na celu tylko podreperowania jej finansów - mówi Waldemar Zimnoch, kierownik referatu zdrowia Urzędu Miejskiego w Elblągu. Wiceprezydent Elbląga Marek Gliszczyński uważa, że zamiast walki o pacjentów kasy powinny zapewnić im możliwość wyboru szpitala, zaś z kosztów ich leczenia powinny się rozliczać między sobą. A co mają zrobić pacjenci, którzy z tego prawa nie mogli skorzystać? Nad zmianą kasy zastanawiają się mieszkańcy Pilzna, Jodłowej i Brzostka, gmin leżących na pograniczu województw podkarpackiego i małopolskiego, którzy chętnie leczyli się w Wojewódzkim Szpitalu im. św. Łukasza w Tarnowie. Jedni dlatego, że jest położony najbliżej, inni dlatego, że oferuje najwyższy poziom usług medycznych w regionie. W pierwszych miesiącach ubiegłego roku na podstawie porozumienia kas mieli możliwość zmiany szpitala. W drugim półroczu Podkarpacka Regionalna Kasa Chorych nie chciała jednak zwracać kosztów leczenia w wybranej placówce. Teraz ubezpieczeni z przygranicznych gmin mają dylemat: czy przepisać się do innej kasy, czy zostać w kasie małopolskiej i stracić możliwość leczenia się w szpitalu w innym województwie? Za możliwością wyboru szpitala, a nie kasy, opowiada się także Edward Serwatka, burmistrz Pilzna: - Przypisanie pacjenta do kasy tak jak chłopa pańszczyźnianego do ziemi jest wypaczeniem reformy, a walka kas o pacjenta utrudni dostęp do lekarza i niepotrzebnie pochłonie pieniądze, których brakuje na leczenie. Celem reformy była jednak nie tylko możliwość wyboru lekarza i szpitala, lecz także kasy chorych. Ubezpieczeni sami powinni decydować, która kasa najlepiej wywiązuje się ze swoich obowiązków, tymczasem prawo pacjenta do zmiany kasy przybrało formę ostrej walki o jego pozyskanie.

Więcej możesz przeczytać w 3/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.