Czy to Putin jest długo oczekiwanym silnym człowiekiem Rosji?
Jeszcze nigdy w postsowieckiej Rosji przywódca nie miał tak komfortowej sytuacji. Władimirowi Putinowi sprzyjają wszyscy i wszystko. W nowej Dumie jego zwolennicy dysponują realną większością, nikt mu nie przeszkadza w konstruowaniu - zgodnie z własną wolą - rządu i prezydenckiej administracji, a rezultaty wyborów i sondaży dowodzą nie spotykanego dotychczas poparcia społeczeństwa. Wydawałoby się, że Putin może zrobić wszystko. Czy rzeczywiście? W jaki sposób zamierza skorzystać z ogromnej władzy, gdy zgodnie ze wszelkimi przewidywaniami wygra marcowe wybory?
Pełniący obowiązki prezydenta Władimir Władimirowicz pragnie stworzyć silną władzę wykonawczą. Taką, która utrzyma w ryzach rozpadającą się federację i "ustrzeże kraj przed rewolucjami i innymi kataklizmami". Kim jest Putin - "mocarstwowym liberałem", jak próbują go określać niektórzy, czy też nowym Pinochetem, ku czemu skłania się część analityków?
- Program polityczny Putina z pewnym przerysowaniem można nazwać próbą rosyjskiego pinochetyzmu. Ma to być program modernizacji gospodarczej i społecznej, połączony z rządami silnej ręki - twierdzi Jerzy Marek Nowakowski, doradca premiera RP ds. międzynarodowych. - Rosjanie są zmęczeni konfliktami władzy, elementami niepewności i potrzebują kogoś, kto zagwarantuje im pokój i stabilizację, a także to, że Rosja będzie traktowana z szacunkiem. Putin może te obietnice spełnić. Uchodzący za twardego imperialistę i zwolennika prowadzenia wojny w Czeczenii niemal do ostatniego Czeczena, Putin będzie mógł sobie pozwolić na reformy gospodarcze, ponieważ wszyscy są przekonani, że będzie to działanie w interesie potężnej Rosji. Przez najbliższe trzy miesiące Putin będzie jednak przede wszystkim prowadził kampanię prezydencką i wojnę w Czeczenii, aby ją wygrać tuż przed wyborami. Będzie się zajmował demonstrowaniem tego, że jest człowiekiem zdecydowanym, silnym i zdrowym. Nie bez powodu pokazuje się jako judoka na macie, człowiek sprawny, który dziarsko wybiega z helikoptera i pędzi do żołnierzy. Wykorzystuje każdą okazję, by umocnić swój wizerunek człowieka silnego i bezkompromisowego. "Pragnę wam zameldować, że ludzie oddelegowani przez was do pracy w rządzie postawione zadanie wykonują pomyślnie" - mówił podczas spotkania z kadrowymi pracownikami Federalnej Służby Bezpieczeństwa, czyli spadkobierczyni KGB, z którego się wywodzi. To miał być tylko przejaw dobrego humoru premiera, ale niektóre jego żarty zbijają z tropu najbardziej wpływowych ludzi w państwie.
Podczas jednej z narad na temat sytuacji w branży energetyczno-paliwowej Rem Wiachiriew, szef potężnego Gazpromu, długo i zawile tłumaczył, dlaczego jego koncern nie może dostarczać więcej gazu rosyjskim elektrowniom. "No dobrze - rzekł Putin - w takim razie armia przejmie kontrolę nad gazociągami. Federalna Służba Bezpieczeństwa zajmuje stacje przepompowujące, kierownictwo Gazpromu zostanie aresztowane...". Narada trwała dalej, wszyscy wiedzieli, że premier żartuje. Ale Rem Wiachiriew jeszcze długo nie mógł odzyskać właściwej mu pewności siebie. Inna podobna anegdotyczna sytuacja: na biurko Putina trafił podpisany przez jednego z jego zastępców projekt zarządzenia dotyczącego przetapiania na złom części sprzętu wojskowego. "To sabotaż - napisał Putin własnoręcznie na dokumencie - Pana oddam do przetopienia". "Takich rzeczy w rządzie nie pamiętają od 1953 r." - komentowano w jednej z moskiewskich gazet. Rzecz jasna, Putin zdaje sobie sprawę z tego, co robi. Zdaniem Agnieszki Magdziak-Miszewskiej, dyrektora Centrum Stosunków Międzynarodowych, z programu opublikowanego pod koniec grudnia w Internecie wynika, że Putin zamierza silną ręką sprawować władzę w Rosji po to, by ją zmodernizować i uczynić mocarstwem w nowoczesnym znaczeniu tego słowa. Dokument ten zawiera jednak kilka sprzeczności, chociażby bardzo silne podkreślanie faktu, że żadna z reform gospodarczych w Rosji nie może się już odbywać kosztem społeczeństwa. To kwestionuje możliwość ich przeprowadzenia. Czy Putin rzeczywiście będzie chciał modernizować Rosję i czy zdoła tego dokonać? Nie należy już do pokolenia ideologów, lecz pragmatyków. Czy obecnie możliwe są w Rosji rządy autorytarne? Musiałoby to oznaczać, że na taką formę rządów zgadzają się gubernatorzy, a ci od lat przywykli do tego, iż są udzielnymi władcami na swoim terenie, że każdy z nich ma swój "kawałek tortu". Jeżeli Putin zamierza odbudowywać rosyjską gospodarkę i modernizować kraj, musi się to odbyć kosztem kompleksu wojskowo-przemysłowego i kosztem armii. Tymczasem na posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Putin zapewnił generałów, że nie tylko odbuduje potęgę rosyjskiej armii, ale i kompleksu wojskowo-przemysłowego. To cel pochłaniający ogromne pieniądze.
I najbardziej niebezpieczna kwestia - podkreśla Agnieszka Magdziak-Miszewska - w dokumencie mówi się o tym, że Rosja odbuduje silne państwo tylko wówczas, gdy będzie zjednoczona. I że platforma do tego zjednoczenia już istnieje. Jeśli jest nią wojna czeczeńska, dowodzi to, jak silne są frustracje społeczne oraz ambicje imperialne. Jeśli raz używa się takiego instrumentu i daje nadzieję na szybkie zaspokojenie potrzeb, wkrótce może się okazać, że jedyną metodą przezwyciężenia kryzysu nie jest wzrost dobrobytu społeczeństwa, lecz zapewnianie mu substytutu w postaci pokonywania wewnętrznych, a może i zewnętrznych wrogów.
W Moskwie dominuje tymczasem przekonanie, że wbrew obawom Putin tyranem raczej nie będzie. Zdaje sobie bowiem sprawę z tego, że w trzecim tysiącleciu Rosja nie może sobie pozwolić na izolację, a uczestnictwo w światowych procesach i cywilizacyjnym rozwoju wymaga przyjęcia zasad obowiązujących w świecie zachodnim. Czeczenia miałaby więc być pierwszą i ostatnią kampanią prezydenta Putina, potem rozpocznie się ofensywa dyplomatyczna. W przeciwnym wypadku wszystko, co mu dzisiaj sprzyja, już w niedługim czasie może się okazać tylko wspomnieniem. "Nieuniknione jest teraz dojście do władzy prawicy, nowego pokolenia polityków. Pozostali albo nie są w stanie wziąć na siebie politycznej odpowiedzialności, albo też tkwią jeszcze w przedwczorajszej rzeczywistości. Wydaje się oczywiste, że Putin nie będzie im proponował żadnych stanowisk - uważa Anatolij Czubajs, były wicepremier, jeden z czołowych ideologów młodej prawicy. - Sytuacja polityczna najbliższych lat charakteryzować się będzie walką między prawicą a tymi, których nazywam 'nową lewicą', ludźmi takimi jak Primakow i Łużkow. Polegać to będzie na wyborze między dwoma wariantami kapitalizmu. Pierwszy to kapitalizm nomenklaturowy, biurokratyczny, oligarchiczny, powstający u nas w ostatnich latach i wygodny dla wielu ludzi, m.in. dla niektórych gubernatorów. Drugi wariant to kapitalizm liberalny, którego podstawą jest wyższość prawa, a państwo z całą surowością to prawo egzekwuje". Niektórych rosyjskich ekspertów niepokoją słowianofilskie nuty brzmiące w programowych publikacjach Putina. "Logika tych słowianofilskich mitów, połączona z ewentualnymi niezręcznymi posunięciami politycznymi Zachodu, może przekształcić Putina w Mistera Czeczenia, swego rodzaju rosyjskiego Milosevicia, który będzie dążył do stworzenia 'mega-Serbii'" - ostrzega historyk Aleksander Janow. Alternatywą może być tylko integracja z Europą. Putin uważa, że dla Rosji amerykański liberalizm nie jest dobrym rozwiązaniem. Skłania się raczej ku modelowi francuskiemu - ściślejszej kontroli państwa nad procesami gospodarczymi. W związku z tym pojawiają się obawy, "by nie wyszło z tego centralne planowanie w stylu ZSRR". Jak zauważa minister Nowakowski, Rosja rządzona przez Putina może być krajem, który stanie się partnerem dużo bardziej obliczalnym. Będziemy mieli partnera trudniejszego, ale być może stabilniejszego i dającego nadzieję na przyszłość. To jest rzeczywisty koniec politycznej "wielkiej smuty". Wydaje się, że okres przejściowy, jaki symbolizował Jelcyn, Rosja ma za sobą. Odbudowywanie normalnych struktur władzy najprawdopodobniej będzie jednak połączone z ograniczeniem demokracji. Pojęcie "pinochetyzm" w odniesieniu do Rosji jest jednak - paradoksalnie - określeniem optymistycznym, bo dla tego kraju najistotniejsze jest teraz stworzenie szansy odbudowy.
Czy jednak w Rosji można być dzisiaj Pinochetem? - Plan opublikowany w Internecie jest napisany "pod Pinocheta", ale Rosja jest państwem 132 narodowości i 89 gubernatorów bądź prezydentów. Nie wiemy, czy Putin zdoła ich zdyscyplinować, czy to raczej oni w zamian za poparcie będą wywierać na niego nacisk - zwraca uwagę Agnieszka Magdziak-Miszewska. - Nie wiemy też, czy Putin nie jest zakładnikiem generałów i czy nie będzie musiał ich spłacić za wojnę w Czeczenii, dzięki której wspiął się na szczyt. W dokumencie wyczuwalna jest świadomość, że silne państwo to nie tylko potencjał militarny. Czy autorzy tego planu wierzą, że go zrealizują i czy im się uda? Z pewnością nie zawahają się użyć wszelkich możliwych narzędzi, by osiągnąć cel. Takim narzędziem może być wojna. Rosja Jelcyna była formacją przejściową między Związkiem Radzieckim a nową Rosją. Najbliższe dziesięciolecie określi kształt owej nowej Rosji. Na pewno nie będzie ona państwem demokratycznym w zachodnim stylu. Jeśli Putinowi się uda, będziemy mieli do czynienia z demokracją nieco licencjonowaną przez silne państwo. Rosja zapowiada, że będzie zabiegać o zachodnie inwestycje i członkostwo w międzynarodowych organizacjach ekonomicznych. Wskazywałoby to na pragmatyczną otwartość wobec Zachodu, co musiałoby wykluczyć prowadzenie polityki imperialnej.
Władimir Putin nie został jeszcze prezydentem, nie wiadomo też, jakie są dalsze pomysły polityczne Jelcyna. Putin jest na razie tylko delfinem, nie ma własnej struktury propagandowej i zaplecza finansowego. Na razie można więc tylko stawiać pytania. Pewne jest jedno - w Rosji pojawił się długo oczekiwany silny człowiek, "pragmatyczny model Lebiedzia". Putin nie kończy wojny w Czeczenii, lecz doprowadza ją do końca. Nie występuje przeciwko wszystkim oligarchom, lecz jest z jednymi przeciwko drugim. - Putin na razie dostał tylko instrumentarium, które daje mu szansę bycia silnym prezydentem - uważa minister Nowakowski. - Nie dostał kosza z rybami, lecz bardzo dobrą wędkę. Jest niewątpliwie wędkarzem młodym, nie przysypia podczas łowienia ryb, przeczytał kilka książek, jak się ryby łowi, ma nie najgorszy garnek z przynętą w swej łódce, ale ryb tam jeszcze nie ma.
Pełniący obowiązki prezydenta Władimir Władimirowicz pragnie stworzyć silną władzę wykonawczą. Taką, która utrzyma w ryzach rozpadającą się federację i "ustrzeże kraj przed rewolucjami i innymi kataklizmami". Kim jest Putin - "mocarstwowym liberałem", jak próbują go określać niektórzy, czy też nowym Pinochetem, ku czemu skłania się część analityków?
- Program polityczny Putina z pewnym przerysowaniem można nazwać próbą rosyjskiego pinochetyzmu. Ma to być program modernizacji gospodarczej i społecznej, połączony z rządami silnej ręki - twierdzi Jerzy Marek Nowakowski, doradca premiera RP ds. międzynarodowych. - Rosjanie są zmęczeni konfliktami władzy, elementami niepewności i potrzebują kogoś, kto zagwarantuje im pokój i stabilizację, a także to, że Rosja będzie traktowana z szacunkiem. Putin może te obietnice spełnić. Uchodzący za twardego imperialistę i zwolennika prowadzenia wojny w Czeczenii niemal do ostatniego Czeczena, Putin będzie mógł sobie pozwolić na reformy gospodarcze, ponieważ wszyscy są przekonani, że będzie to działanie w interesie potężnej Rosji. Przez najbliższe trzy miesiące Putin będzie jednak przede wszystkim prowadził kampanię prezydencką i wojnę w Czeczenii, aby ją wygrać tuż przed wyborami. Będzie się zajmował demonstrowaniem tego, że jest człowiekiem zdecydowanym, silnym i zdrowym. Nie bez powodu pokazuje się jako judoka na macie, człowiek sprawny, który dziarsko wybiega z helikoptera i pędzi do żołnierzy. Wykorzystuje każdą okazję, by umocnić swój wizerunek człowieka silnego i bezkompromisowego. "Pragnę wam zameldować, że ludzie oddelegowani przez was do pracy w rządzie postawione zadanie wykonują pomyślnie" - mówił podczas spotkania z kadrowymi pracownikami Federalnej Służby Bezpieczeństwa, czyli spadkobierczyni KGB, z którego się wywodzi. To miał być tylko przejaw dobrego humoru premiera, ale niektóre jego żarty zbijają z tropu najbardziej wpływowych ludzi w państwie.
Podczas jednej z narad na temat sytuacji w branży energetyczno-paliwowej Rem Wiachiriew, szef potężnego Gazpromu, długo i zawile tłumaczył, dlaczego jego koncern nie może dostarczać więcej gazu rosyjskim elektrowniom. "No dobrze - rzekł Putin - w takim razie armia przejmie kontrolę nad gazociągami. Federalna Służba Bezpieczeństwa zajmuje stacje przepompowujące, kierownictwo Gazpromu zostanie aresztowane...". Narada trwała dalej, wszyscy wiedzieli, że premier żartuje. Ale Rem Wiachiriew jeszcze długo nie mógł odzyskać właściwej mu pewności siebie. Inna podobna anegdotyczna sytuacja: na biurko Putina trafił podpisany przez jednego z jego zastępców projekt zarządzenia dotyczącego przetapiania na złom części sprzętu wojskowego. "To sabotaż - napisał Putin własnoręcznie na dokumencie - Pana oddam do przetopienia". "Takich rzeczy w rządzie nie pamiętają od 1953 r." - komentowano w jednej z moskiewskich gazet. Rzecz jasna, Putin zdaje sobie sprawę z tego, co robi. Zdaniem Agnieszki Magdziak-Miszewskiej, dyrektora Centrum Stosunków Międzynarodowych, z programu opublikowanego pod koniec grudnia w Internecie wynika, że Putin zamierza silną ręką sprawować władzę w Rosji po to, by ją zmodernizować i uczynić mocarstwem w nowoczesnym znaczeniu tego słowa. Dokument ten zawiera jednak kilka sprzeczności, chociażby bardzo silne podkreślanie faktu, że żadna z reform gospodarczych w Rosji nie może się już odbywać kosztem społeczeństwa. To kwestionuje możliwość ich przeprowadzenia. Czy Putin rzeczywiście będzie chciał modernizować Rosję i czy zdoła tego dokonać? Nie należy już do pokolenia ideologów, lecz pragmatyków. Czy obecnie możliwe są w Rosji rządy autorytarne? Musiałoby to oznaczać, że na taką formę rządów zgadzają się gubernatorzy, a ci od lat przywykli do tego, iż są udzielnymi władcami na swoim terenie, że każdy z nich ma swój "kawałek tortu". Jeżeli Putin zamierza odbudowywać rosyjską gospodarkę i modernizować kraj, musi się to odbyć kosztem kompleksu wojskowo-przemysłowego i kosztem armii. Tymczasem na posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Putin zapewnił generałów, że nie tylko odbuduje potęgę rosyjskiej armii, ale i kompleksu wojskowo-przemysłowego. To cel pochłaniający ogromne pieniądze.
I najbardziej niebezpieczna kwestia - podkreśla Agnieszka Magdziak-Miszewska - w dokumencie mówi się o tym, że Rosja odbuduje silne państwo tylko wówczas, gdy będzie zjednoczona. I że platforma do tego zjednoczenia już istnieje. Jeśli jest nią wojna czeczeńska, dowodzi to, jak silne są frustracje społeczne oraz ambicje imperialne. Jeśli raz używa się takiego instrumentu i daje nadzieję na szybkie zaspokojenie potrzeb, wkrótce może się okazać, że jedyną metodą przezwyciężenia kryzysu nie jest wzrost dobrobytu społeczeństwa, lecz zapewnianie mu substytutu w postaci pokonywania wewnętrznych, a może i zewnętrznych wrogów.
W Moskwie dominuje tymczasem przekonanie, że wbrew obawom Putin tyranem raczej nie będzie. Zdaje sobie bowiem sprawę z tego, że w trzecim tysiącleciu Rosja nie może sobie pozwolić na izolację, a uczestnictwo w światowych procesach i cywilizacyjnym rozwoju wymaga przyjęcia zasad obowiązujących w świecie zachodnim. Czeczenia miałaby więc być pierwszą i ostatnią kampanią prezydenta Putina, potem rozpocznie się ofensywa dyplomatyczna. W przeciwnym wypadku wszystko, co mu dzisiaj sprzyja, już w niedługim czasie może się okazać tylko wspomnieniem. "Nieuniknione jest teraz dojście do władzy prawicy, nowego pokolenia polityków. Pozostali albo nie są w stanie wziąć na siebie politycznej odpowiedzialności, albo też tkwią jeszcze w przedwczorajszej rzeczywistości. Wydaje się oczywiste, że Putin nie będzie im proponował żadnych stanowisk - uważa Anatolij Czubajs, były wicepremier, jeden z czołowych ideologów młodej prawicy. - Sytuacja polityczna najbliższych lat charakteryzować się będzie walką między prawicą a tymi, których nazywam 'nową lewicą', ludźmi takimi jak Primakow i Łużkow. Polegać to będzie na wyborze między dwoma wariantami kapitalizmu. Pierwszy to kapitalizm nomenklaturowy, biurokratyczny, oligarchiczny, powstający u nas w ostatnich latach i wygodny dla wielu ludzi, m.in. dla niektórych gubernatorów. Drugi wariant to kapitalizm liberalny, którego podstawą jest wyższość prawa, a państwo z całą surowością to prawo egzekwuje". Niektórych rosyjskich ekspertów niepokoją słowianofilskie nuty brzmiące w programowych publikacjach Putina. "Logika tych słowianofilskich mitów, połączona z ewentualnymi niezręcznymi posunięciami politycznymi Zachodu, może przekształcić Putina w Mistera Czeczenia, swego rodzaju rosyjskiego Milosevicia, który będzie dążył do stworzenia 'mega-Serbii'" - ostrzega historyk Aleksander Janow. Alternatywą może być tylko integracja z Europą. Putin uważa, że dla Rosji amerykański liberalizm nie jest dobrym rozwiązaniem. Skłania się raczej ku modelowi francuskiemu - ściślejszej kontroli państwa nad procesami gospodarczymi. W związku z tym pojawiają się obawy, "by nie wyszło z tego centralne planowanie w stylu ZSRR". Jak zauważa minister Nowakowski, Rosja rządzona przez Putina może być krajem, który stanie się partnerem dużo bardziej obliczalnym. Będziemy mieli partnera trudniejszego, ale być może stabilniejszego i dającego nadzieję na przyszłość. To jest rzeczywisty koniec politycznej "wielkiej smuty". Wydaje się, że okres przejściowy, jaki symbolizował Jelcyn, Rosja ma za sobą. Odbudowywanie normalnych struktur władzy najprawdopodobniej będzie jednak połączone z ograniczeniem demokracji. Pojęcie "pinochetyzm" w odniesieniu do Rosji jest jednak - paradoksalnie - określeniem optymistycznym, bo dla tego kraju najistotniejsze jest teraz stworzenie szansy odbudowy.
Czy jednak w Rosji można być dzisiaj Pinochetem? - Plan opublikowany w Internecie jest napisany "pod Pinocheta", ale Rosja jest państwem 132 narodowości i 89 gubernatorów bądź prezydentów. Nie wiemy, czy Putin zdoła ich zdyscyplinować, czy to raczej oni w zamian za poparcie będą wywierać na niego nacisk - zwraca uwagę Agnieszka Magdziak-Miszewska. - Nie wiemy też, czy Putin nie jest zakładnikiem generałów i czy nie będzie musiał ich spłacić za wojnę w Czeczenii, dzięki której wspiął się na szczyt. W dokumencie wyczuwalna jest świadomość, że silne państwo to nie tylko potencjał militarny. Czy autorzy tego planu wierzą, że go zrealizują i czy im się uda? Z pewnością nie zawahają się użyć wszelkich możliwych narzędzi, by osiągnąć cel. Takim narzędziem może być wojna. Rosja Jelcyna była formacją przejściową między Związkiem Radzieckim a nową Rosją. Najbliższe dziesięciolecie określi kształt owej nowej Rosji. Na pewno nie będzie ona państwem demokratycznym w zachodnim stylu. Jeśli Putinowi się uda, będziemy mieli do czynienia z demokracją nieco licencjonowaną przez silne państwo. Rosja zapowiada, że będzie zabiegać o zachodnie inwestycje i członkostwo w międzynarodowych organizacjach ekonomicznych. Wskazywałoby to na pragmatyczną otwartość wobec Zachodu, co musiałoby wykluczyć prowadzenie polityki imperialnej.
Władimir Putin nie został jeszcze prezydentem, nie wiadomo też, jakie są dalsze pomysły polityczne Jelcyna. Putin jest na razie tylko delfinem, nie ma własnej struktury propagandowej i zaplecza finansowego. Na razie można więc tylko stawiać pytania. Pewne jest jedno - w Rosji pojawił się długo oczekiwany silny człowiek, "pragmatyczny model Lebiedzia". Putin nie kończy wojny w Czeczenii, lecz doprowadza ją do końca. Nie występuje przeciwko wszystkim oligarchom, lecz jest z jednymi przeciwko drugim. - Putin na razie dostał tylko instrumentarium, które daje mu szansę bycia silnym prezydentem - uważa minister Nowakowski. - Nie dostał kosza z rybami, lecz bardzo dobrą wędkę. Jest niewątpliwie wędkarzem młodym, nie przysypia podczas łowienia ryb, przeczytał kilka książek, jak się ryby łowi, ma nie najgorszy garnek z przynętą w swej łódce, ale ryb tam jeszcze nie ma.
Więcej możesz przeczytać w 3/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.