Głosowania

Dodano:   /  Zmieniono: 
Gdy nie ma koncepcji politycznej, i wola nie pomoże. Skądinąd jednak widać, że woli też nie ma
Na pierwszym po wyborach ?97 zebraniu Klubu Parlamentarnego AWS zaproponowałem koleżankom i kolegom pewien eksperyment. Miał on przekonać zebranych na progu kadencji, że nie o wszystkim można zadecydować głosowaniem i doprawdy nie na głosowaniu polega demokracja. Trzeba przede wszystkim mieć w czym wybierać - mówiłem. - Głosujecie - zaproponowałem - abym za pięć dni miał włosy na głowie. I przekonacie się, że za pięć dni nadal będę łysy, nawet gdy będziecie mieć większość.
Po dwóch latach odpowiedzialności za rządzenie krajem nie wyszliśmy daleko poza proponowany przeze mnie eksperyment. Nie prowadzimy debaty na temat form, w jakich realizujemy koalicyjny program, albo kształtu decyzji. Spory ograniczono do przekonywania się o dobrych intencjach kierownictwa lub kogoś z nas. Pytania - co? jak? kiedy? - wypierane są przez pyta- nie - kto? Po kolejnej personalnej burzy w szklance wody powtarza się sakramentalna formuła: to kwestia woli politycznej. Myślę, że gdy nie ma koncepcji politycznej, i wola nie pomoże. Skądinąd jednak widać, że woli też nie ma. Straciliśmy połowę elektoratu! W klubie AWS zrodził się więc dowcip: rozumiemy, po co orkiestra gra na Titanicu, ale dlaczego fałszuje?
Skuteczna polityka daje się przełożyć na parę prostych prawd, które obywatele na co dzień odczuwają jako sprawiedliwe, to znaczy dające im równe prawa. Poczucie, że nie ma równych i równiejszych, łagodzi - przynajmniej częściowo - gorycz tej nieusuwalnej ludzkiej nierówności szans.
Nie stoimy przed wyborem: wolność czy równość. Wybraliśmy wolność i to jej grożą praktyki dyskryminacyjne państwa. Żadne głosowanie nie zdejmie z rządu odpowiedzialności za kształt ustaw i rozporządzeń, które decydują o kierunku reform porządkujących tytuły własności. Szczególnie gdy ten sam rząd przedtem zablokował inicjatywy poselskie. Od dawna twierdzę, że dziesięć lat po rozpoczęciu transformacji ustrojowej problemy własności trzeba rozpatrywać łącznie, aby zbilansować możliwości zaspokajania roszczeń i oczekiwań. Hasła prywatyzacji, reprywatyzacji i powszechnego uwłaszczenia sprowadzają się na koniec do pytań: komu? ile? kiedy? I w tym punkcie dotykamy elementarnej niesprawiedliwości. Dlaczego nauczyciel mający pracowniczy ogródek działkowy w centrum miasta nie może zostać na nim uwłaszczony, skoro nomenklatura upadłych przedsiębiorstw została uwłaszczona na nieruchomościach tych przedsiębiorstw? Dlaczego żądania reprywatyzacyjne nie są zaspokajane z tej części znacjonalizowanego majątku, która leży odłogiem, skoro mogliśmy zrealizować Program Powszechnej Prywatyzacji, przyznając, że państwo nie sprawdza się jako właściciel? Pytania o elementarną sprawiedliwość dotykają najistotniejszej w demokracji identyfikacji z wybieralną władzą. Jeśli minister skarbu państwa byłby gotów dokładać do totalizatora z przyczyn politycznych, to czy obywatele mają solidarnie to finansować, rezygnując ze swoich prywatnych roszczeń?
Więcej możesz przeczytać w 4/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.