Bitwa o prawdę

Dodano:   /  Zmieniono: 
Co sie stalo z archiwum polskiego wywiadu w Anglii ?
 

Gdy w 1995 r. ujawniono wojenne do-kumenty wywiadu brytyjskiego, a następnie opublikowano je w pięciu wielkich tomach, okazało się, że są dokładnie wyprane ze śladów działań ściśle z nim współpracującego wywiadu polskiego, który sekretarz Winstona Churchilla, sir John Coleville, uznał swego czasu za "najlepszy ze wszystkich wywiadów biorących udział w II wojnie światowej".
Najbardziej słynne dokonanie polskiego wywiadu, złamanie szyfru Enigmy przez trzech matematyków Uniwersytetu Poznańskiego: Mariana Rejewskiego, Jerzego Różyckiego i Henryka Zygalskiego, co - według zgodnych ocen historyków - przyspieszyło koniec wojny, jest ignorowane przez źródła brytyjskie. Choć Internet zawiera kilkanaście stron odsyłaczy do anglojęzycznych publikacji o Enigmie jako "polskim dokonaniu", a na fakultetach matematycznych amerykańskich uniwersytetów kanonem wykładów z kryptologii jest "metoda trzech Polaków", "Encyclopedia Britannica" w haśle "Enigma" przynosi rewelację, że to angielscy szyfranci rozwikłali tajemnicę tego urządzenia. W Szkole Szyfrów brytyjskiego wywiadu stoi w holu wejściowym replika maszyny bez jakiegokolwiek objaśnienia, że została przekazana Anglikom w Warszawie pod koniec lipca 1939 r., kiedy wobec zagrożenia wojną polski Sztab Główny zdecydował się udostępnić całą swą wiedzę o niemieckich szyfrach przyszłemu sojusznikowi.
Wiele brytyjskich publikacji dotyczących rakiet V1 i V2 oraz bazy w Peenemünde, gdzie przygotowywano ich masową produkcję, pomija fakt, że to wywiad Armii Krajowej zdobył plany tej broni i - rzecz nadzwyczajna - dostarczył części rakiety V2, po które w lipcu 1944 r. przyleciała z Anglii specjalna dakota Królewskich Sił Lotniczych. Umniejsza się nawet udział Polaków w bitwie o Anglię i o Monte Cassino. - Jest mowa o udziale w walkach, a nie pisze się, że wzgórze zostało zdobyte przez Polaków - zauważa gorzko Jan Nowak-Jeziorański.
W tym iście orwellowskim poprawianiu historii wielkie "zasługi" ma ceniony niegdyś historyk David Irving, którego często cytowana książka "The Mare?s Nest" ("Fatamorgana") sprowadza do zera wkład polskiego państwa podziemnego i polskiej konspiracji w pokonanie nazizmu. Późniejszymi publikacjami negującymi Holocaust Irving zapracował sobie na zakaz wjazdu do wielu krajów (m.in. do Niemiec, Austrii, Australii i Kanady) oraz na ciepłe recenzje w "Naszym Dzienniku". Jego rewizjonizm historyczny bywa wciąż na rękę niektórym kołom politycznym Albionu.
- Udział Polski był systematycznie umniejszany albo nawet negowany przez naszego angielskiego sojusznika. A przecież Polska przyczyniła się bezpośrednio do zwycięstwa nad hitlerowskimi Niemcami w sposób nieproporcjonalny do potencjału kraju, który był pobity we wrześniu 1939 r., a następnie okupowany. Szczególny udział miał w tym wywiad Armii Krajowej - twierdzi Jan Nowak-Jeziorański.
Emigracyjny historyk prof. Jan Ciechanowski pisze, że podczas wojny polski wywiad operował praktycznie w całej Europie, na Bliskim i Dalekim Wschodzie, w Afryce Południowej i obu Amerykach - łącznie w 35 krajach. W 1944 r. miał "w terenie" 1666 kadrowych agentów, a w samej Francji jego sieć liczyła półtora tysiąca ludzi. Od sierpnia 1940 r. do końca 1944 r. Oddział II Sztabu Naczelnego Wodza dostarczył wywiadowi brytyjskiemu SIS - na mocy umowy między Sikorskim a rządem Jej Królewskiej Mości - 32 434 meldunki wywiadowcze, 4097 meldunków kontrwywiadowczych i 35 288 depesz wroga przejętych przez wywiad radiowy i odszyfrowanych przez polskich kryptologów. Dostarczał też meldunki wywiadowi amerykańskiemu oraz francuskiemu. Sztab brytyjski uznał w 1944 r. 25 proc. polskich meldunków za "wybitnie wartościowe", mające bezpośrednie znaczenie dla wyniku wojny, 60 proc. za bardzo wartościowe, 12 proc. za wartościowe, a tylko 3 proc. za mało- lub bezwartościowe. Ale nawet "wybitnie wartościowych" często nie umiano lub nie chciano wykorzystać. Norman Davies, pisząc w "Europie" o klęsce sprzymierzonych pod Narwikiem, stwierdza, że był to "pierwszy przypadek, kiedy wywiad brytyjski wolał raczej zataić żywotne informacje, niż zdradzić swoją znajomość tajnego kodu Enigma, którego tajniki pierwsi zgłębili Polacy". Krótko po zakończeniu wojny rząd JKM zażądał wydania kopii wszystkich meldunków przekazywanych wywiadowi brytyjskiemu. Ówczesny zastępca szefa "Dwójki", który był na usługach brytyjskich, dopilnował, by żaden papier nie pozostał w rękach polskich. - Przekazano je nawet z pewną ulgą, że nie dostaną się w ręce komunistów i nie narażą ludzi zaangażowanych w walkę wywiadowczą z okupantem na taki los, jaki spotkał później gen. Fieldorfa - mówi prof. Andrzej Ajnenkiel, dyrektor Wojskowego Instytutu Historycznego. Później całe archiwum, ok. 100 tys. dokumentów w 60 skrzyniach - jak twierdzą oficjalne koła brytyjskie, zostało zniszczone. Nowak-Jeziorański przypuszcza, że stało się to w 1949 r., jeszcze przed cofnięciem uznania rządowi na wychodźstwie, nazajutrz po zażądaniu przez emigracyjnych historyków przygotowujących historię AK, by umożliwiono im wgląd w te materiały. Fakt ten strona brytyjska przez długie lata trzymała w tajemnicy.
Prof. Ajnenkiel uważa, że jednym z powodów zniszczenia polskiego archiwum - obok zamiaru przejęcia cudzych zasług - mogła być rywalizacja między SIS a SOE, czyli Zarządem Operacji Tajnych, współpracującym z ruchami oporu w okupowanej Europie, który wielokrotnie podejrzewał, że informacje uzyskiwane przez AK na zapleczu frontu wschodniego SIS przekazywał Sowietom jako własne. Mogła to być też forma ucieczki przed wyrzutami sumienia za brak wiary w najbardziej wstrząsające raporty. Jeszcze pod koniec sierpnia 1943 r. dwaj wysocy urzędnicy: Roger Allen z Foreign Office i William Cavendish-Bendick, szef JIC (Połączonego Komitetu Wywiadu), nie wierzyli w doniesienia wywiadu AK o komorach gazowych w obozach zagłady. Allen "nie mógł zrozumieć, na czym miałaby polegać przewaga komór gazowych nad karabinem maszynowym" - jak pisze Ciechanowski. Nie dowierzano też meldunkom z Polski, że Niemcy szykują się do uderzenia na ZSRR.
Na ślad unicestwienia lub głębokiego ukrycia dokumentów polskiego wywiadu natrafił w 1971 r. polski dziennikarz Michał Wojewódzki, przygotowując książkę o niemieckiej Wunderwaffe. Ale aż do 1989 r. strona polska nie interesowała się tą sprawą. Dopiero w tej kadencji dyplomatyczne zabiegi wywołały oficjalne stwierdzenie strony brytyjskiej, że archiwa wywiadu zostały zniszczone, ponieważ nie miały trwałej wartości. Janowi Ciechanowskiemu trudno się zgodzić z taką odpowiedzią. - Osobiście nie wierzę, by Brytyjczycy zniszczyli wszystkie dokumenty. Pewnych materiałów się nie niszczy. Jeżeli tak twierdzą, muszą odpowiedzieć na trzy zasadnicze pytania: co zostało zniszczone, kiedy i na czyje polecenie. Historyk chce dowodu zniszczenia - mówi Ciechanowski. Również zdaniem prof. Ajnenkiela całkowite zniszczenie materiałów wywiadowczych nie jest do końca możliwe: - Każdy meldunek wywiadowczy musiał być rozesłany w całości lub fragmentach pod kilka "adresów". Na przykład meldunek o nalotach szedł do lotnictwa i do sztabu planowania strategicznego.
- Sprawa jest dla nas bardzo ważna - podkreśla w rozmowie z "Wprost" premier Jerzy Buzek i zapowiada stanowcze rozmowy z Brytyjczykami. - Pod wpływem naszego stanowiska już wycofano się z niektórych twierdzeń, na przykład o całkowitym zniszczeniu polskich dokumentów. Teraz mówi się, że są one rozproszone - zaznacza Jerzy Buzek. Istotnie, w liście premiera Blaira do szefa polskiego rządu znalazło się stwierdzenie o "rozproszeniu" materiałów polskiego wywiadu, dające podstawę do powołania wspólnej polsko-brytyjskiej komisji historyków i archiwistów, która ma się zająć poszukiwaniami. Sformułowany pod koniec grudnia ubiegłego roku apel Komisji Spraw Zagranicznych Sejmu i Senatu o poparcie prac tej komisji przez parlamenty i rządy obu państw nadaje sprawie nowy wymiar polityczny. Poszukiwania mają się zacząć już pod koniec stycznia. Strona polska ma nadzieję, że zostaną uwieńczone sukcesem. O ujawnionych w 1995 r. dokumentach SOE, z których wynika, że Anglicy od początku wiedzieli, kto dokonał zbrodni katyńskiej, też wcześniej mówiono, że spłonęły w czasie pożaru archiwum. Czy to samo okaże się w wypadku materiałów polskiego wywiadu? Bardziej sceptyczny jest mie-szkający w Anglii do 1990 r. Alfred Piechowiak, członek ruchu oporu we Francji i marynarz brytyjskiej Królewskiej Marynarki Wojennej. Uczył się on szyfrowania od Henryka Zygalskiego, jednego z tych, którzy złamali kod Enigmy. - Anglicy będą to ciągnąć przez dwadzieścia lat, a i tak niczego nie powiedzą ani nie ujawnią, bo tacy są. Lepiej, by Sejm zaapelował o przekazanie narodowi polskiemu archiwaliów Instytutu im. Sikorskiego w Londynie, który przekształcono w prywatną instytucję. Teraz w jego radzie nadzorczej są Anglicy i nie wiadomo, czy będą zainteresowani ujawnianiem dokumentów o naszych siłach zbrojnych, meldunkach, zapisach rozmów, szyfrogramach - mówi Piechowiak. Zasoby Instytutu im. Sikorskiego są dziś na Wyspach Brytyjskich jedynym dostępnym źródłem dokumentów, z których wynika niezbicie, że Polacy mieli jednak coś wspólnego z rozwikłaniem tajemnic Enigmy i Wunderwaffe, brali udział w bitwie o Anglię, a na szczyt Monte Cassino nie weszli jako ostatni.

Więcej możesz przeczytać w 4/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.

Autor:
Współpraca: