Sami sobie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jak pieniądze przeznaczone na pomoc dla Polski wracają do darczyńców


W 2001 r. w ramach programów pomocowych Unii Europejskiej dla państw kandydackich (PHARE, ISPA i SAPARD) możemy otrzymać nawet miliard euro. Do tego dojdą pieniądze z programów finansowanych przez rząd Stanów Zjednoczonych. Praktyka ostatnich lat pokazuje jednak, że pieniądze, które otrzymujemy z Zachodu, w znacznej części wracają do darczyńców. Podobnie jest w innych krajach regionu. W Brukseli można często usłyszeć, że winę za niewłaściwe gospodarowanie funduszami pomocowymi ponoszą państwa, które je otrzymują. Tymczasem kontrole unijnych (a także amerykańskich) instytucji dowodzą, że powodem marnotrawstwa jest przede wszystkim filozofia przyznawania pomocy i stojący za nią system klientyzmu. Często warunkiem uruchomienia konkretnego programu jest zaangażowanie w jego realizację "zaprzyjaźnionych" firm i osób. Wiele szczegółów tego systemu ujawniono podczas niedawnych dochodzeń w sprawie korupcji na najwyższych szczeblach Komisji Europejskiej. Problem jest o tyle istotny, że wraz ze zbliżaniem się terminu przyjęcia Polski do UE wartość środków pomocowych będzie rosła nawet o kilkaset procent rocznie. Jeśli nic się nie zmieni, w rzeczywistości do Polski trafi mniej niż połowa tych pieniędzy.

Wiosną 1998 r. głośno było o sprawie utraty przez Polskę 34 mln euro z funduszu PHARE. Unia Europejska odmówiła przyznania nam tych pieniędzy, tłumacząc, że nasze programy były źle przygotowane. Całą sprawą zajęła się potem komisja kontrolerów z Trybunału Audytorów w Luksemburgu, instytucji odpowiedzialnej za kontrolę unijnego budżetu. W swym raporcie orzekła ona, że winna była nie Polska, ale Rada UE, która dała nam zbyt mało czasu na przygotowanie projektów. W raporcie wytknięto radzie nierealne warunki wykorzystania funduszy pomocowych, naruszanie procedur, przewlekanie podejmowania decyzji itp.
Raporty zawierające druzgocącą krytykę organów unii Trybunał Audytorów przygotowuje praktycznie co roku. W 1998 r. Komisji Europejskiej zarzucono angażowanie znacznych funduszy bez właściwej oceny zdolności logistycznych, administracyjnych i przede wszystkim finansowych. Pieniądze przyznawano bez konsultacji z krajami korzystającymi z pomocy, a co za tym idzie - bez właściwego rozeznania potrzeb tych krajów. Lekką ręką wypłacano na przykład subsydia dla nie istniejących łodzi rybackich czy na fikcyjne odłogi rolne. Zbyt dużo pieniędzy przekazano na pomoc techniczną - konsultacje, porady, szkolenia, które równie dobrze adresaci pomocy mogli przeprowadzić we własnym zakresie. W ten sposób unijne środki nie były przeznaczane na zaspokojenie najbardziej palących potrzeb młodych demokracji środkowoeuropejskich, lecz trafiały do kas zachodnich firm konsultingowych, które obsługiwały programy pomocowe.
Podobnie dzieje się, niestety, z pieniędzmi napływającymi ze Stanów Zjednoczonych. Przykładem jest sposób planowania i realizacji programu "Partnerstwo dla samorządu terytorialnego" (LGPP). Ponad połowa z 25 mln dolarów, które Amerykańska Agencja Rozwoju Międzynarodowego (USAID) przeznaczyła na ten program, zostanie wydana na pensje, różnego rodzaju bonusy i dodatki dla osób zatrudnionych przy tym programie. Program LGPP został zarejestrowany w Komitecie Integracji Europejskiej. Jego realizację rozpoczęto na początku 1998 r., a założono na trzy lata. Program finansuje USAID, a w praktyce wdraża amerykańska firma Chemonics International Inc., która wygrała konkurs na jego realizację. Eksperci zatrudnieni do obsługi programu doradzają i prowadzą konsultacje z urzędnikami wybranych polskich gmin. Ci ostatni często nie mogą się dopatrzyć korzyści z uczestnictwa w programie. Na przykład w protokole spotkania przedstawicieli LGPP z władzami gminy Krapkowice, które odbyło się 21 kwietnia ubiegłego roku, za godny podkreślenia rezultat rozmów uznano (na pierwszym miejscu) stwierdzenie istnienia poważnych kłopotów mieszkaniowych. Trudno przypuszczać, by do wyciągnięcia tak banalnego wniosku potrzebna była pomoc specjalistów z Ameryki. W planie budżetowym LGPP, zaakceptowanym przez USAID, jedynym sensownym wydatkiem wydaje się przeznaczenie 3 mln dolarów na granty przyznawane polskim szkołom wyższym na szkolenia dotyczące funkcjonowania samorządu terytorialnego. Tematyka tych szkoleń budzi jednak zdumienie wielu radnych. Ponad 100 tys. zł przeznaczono na przykład na uświadomienie im roli etyki w zarządzaniu gminą. Prawie tyle samo pieniędzy zaplanowano na "popularyzację standardów etycznych wśród radnych i urzędników samorządowych". Czyżby kłopoty z etyką były największą bolączką polskich samorządów?
Sposób realizacji programu budzi jeszcze większe wątpliwości. Na płace dla osób zatrudnianych przez firmę Chemonics przeznaczono prawie 4 mln USD. Na różnego rodzaju dodatki do płac - ponad 5 mln dolarów, w tym 146,5 tys. USD na dodatki za pracę w niebezpiecznych warunkach, czyli generalnie w Polsce. Łącznie 2 mln dolarów chce się wydać na koszty podróży osób zatrudnionych przy programie, a także transportu ich dobytku. Prawie 400 tys. dolarów przeznaczono na przykład na koszty transportu mebli, sprzętu RTV i AGD, które amerykańscy specjaliści przywieźli z sobą z USA. Ponad 7 mln USD otrzymają firmy (w większości amerykańskie) współpracujące z Chemonics, a świadczące różnego rodzaju usługi doradcze. Znaczącą część tych wydatków pochłaniają płace i świadczenia pokrewne. Ponad milion dolarów będzie kosztować wynajem trzech biur (w Warszawie, Poznaniu i Krakowie) dla pracowników zatrudnionych przy realizacji programu. Za ponad 225 tys. USD sprowadzono z USA sprzęt komputerowy firmy IBM, choć komputery wystarczające do obsługi programu można kupić w Polsce po znacznie niższej cenie. Wreszcie - w leasing wzięto amerykańskie samochody służbowe: sześć chryslerów, za których używanie co miesiąc trzeba płacić ponad 30 tys. zł .
- Rząd nie ma wpływu na formę i sposób realizacji amerykańskich programów pomocowych. W przeciwieństwie do programów unijnych nie zawiera się na nie rocznych umów między- rządowych - komentuje Michał Olszewski, konsultant ds. programów pomocowych i polityki strukturalnej w Centrum Informacji Europejskiej, działającym przy Komitecie Integracji Europejskiej. LGPP nie jest pierwszym programem pomocowym dla krajów byłego bloku socjalistycznego, finansowanym przez USAID i krytykowanym w samych Stanach Zjednoczonych. W 1995 r. powstał na przykład raport krytycznie oceniający realizację programów finansowanych po 1990 r. przez USAID w Polsce, na Węgrzech, Słowacji, w Czechach i Bułgarii. Chodziło głównie o amerykańskie fundusze przedsiębiorczości. Po pięciu latach ich wdrażania okazało się, że niemal połowę z 440 mln USD wydano na niefortunne inwestycje, zawyżano koszty administracyjne, błędnie określone cele. W Czechach i na Słowacji większą część pieniędzy kierowano na przykład do przedsiębiorstw produkcyjnych, podczas gdy pomoc była potrzebna przede wszystkim sektorowi usług. Błędy w realizacji programów pomocowych obciążają nie tylko darczyńców, ale i obdarowanych. Na początku tego roku Najwyższa Izba Kontroli ogłosiła raport, w którym zdecydowanie negatywnie oceniła wykorzystanie pieniędzy przekazanych Polsce przez UE z funduszu PHARE. Kontroli poddano 39 podmiotów, które otrzymywały unijną pomoc. Okazało się, że ponad połowa z nich pieniądze te wykorzystywała niewłaściwie. Najbardziej krytykowano wydawanie znacznych sum (prawie 3 mln euro) na niepotrzebne usługi doradcze - opracowania czy konsultacje. NIK ustaliła też, że w wielu wypadkach programy pomocowe wdrażano "bez rozeznania podstawowych potrzeb potencjalnych beneficjantów". Inspektorzy NIK uznali, że odpowiedzialność za brak nadzoru nad pieniędzmi otrzymywanymi z PHARE ponosi przede wszystkim Urząd Komitetu Integracji Europejskiej i jednostki zarządzające programami, m.in. Agencja Rozwoju Przemysłu. Niejednokrotnie zdarzało się, że jednostki te zlecały przygotowanie programów restrukturyzacyjnych dla przedsiębiorstw, które takie programy już miały i wprowadzały. Z raportu NIK wynika też, że we właściwej realizacji programów pomocowych przeszkadzały w różny sposób instytucje europejskie. UKIE nie otrzymywał na przykład raportów Europejskiego Trybunału Obrachunkowego, dzięki którym udałoby się uniknąć wielu błędów.

Więcej możesz przeczytać w 4/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.