Zniżka akcji

Dodano:   /  Zmieniono: 
Na kryzys w AWS zapracowała cała AWS


Po pierwsze: atak grup interesów, które czują się zagrożone działaniami ministra skarbu. Po drugie: rozpaczliwa próba realizacji politycznych ambicji ludzi spoza ścisłego otoczenia Mariana Krzaklewskiego. Po trzecie: elementarny brak umiejętności rozwiązywania problemów przez władze AWS. Gdy doda się do tego brak komunikacji liderów z poselskimi "dołami" i wzrastającą świadomość groźby wyborczej porażki, obraz sporu o odwołanie Emila Wąsacza, ministra skarbu państwa, jest prawie gotowy. Najgroźniejsze jednak wydaje się to, że niezależnie od tego, jak się ów spór zakończy, wszystkie lub prawie wszystkie problemy, które go spowodowały, pozostaną.
Emil Wąsacz jest reprezentantem właściciela - jako przedstawiciel skarbu państwa - majątku większego niż ten, jakim dysponuje Bill Gates, i dlatego zawsze ktoś będzie chciał go odwoływać. Tym bardziej że Wąsacz ma większą władzę niż ta, którą mieli dotychczas ministrowie przekształceń własnościowych i skarbu (przed wejściem w życie ustawy o skarbie państwa). Ma większą władzę, więc również więcej wrogów. Każda prywatyzacja ma swoich wygranych i przegranych, którzy stają się wrogami, każda nominacja we władzach ponad 600 spółek skarbu państwa budzi zastrzeżenia tych, którzy zostali pominięci. Wystarczy przypomnieć spory, jakie nawet między liderami akcji wywołała sprawa nominacji szefa Polskiego Koncernu Naftowego, zarządu KGHM Polska Miedź, polityczne tasowanie przy obsadzie zarządu Telekomunikacji Polskiej i obecne spory polityków AWS o prywatyzację PZU czy PLL LOT. Kolejny już wniosek (pierwszy był we wrześniu 1998 r.) o odwołanie Wąsacza wskazuje na to, jak ostra jest walka różnych lobby o rozwiązania prywatyzacyjne i bezsilność władz AWS w momencie kryzysu.
Inicjator akcji Gabriel Janowski nie krył, że działa w imieniu lobby cukrowniczego i przy okazji wyrósł na obrońcę uciśnionych chłopów. Od momentu zebrania podpisów pod wnioskiem o odwołanie Wąsacza Janowski stał się też przywódcą chłopów spod znaku NSZZ RI "Solidarność", niezadowolonych z rządów Stronnictwa Konserwatywno-Ludowego w resorcie rolnictwa. Spełnił swe marzenie - powrócił w blasku reflektorów na polityczną scenę i nawet usłyszał od rolników miłe dla ucha "Janowski na prezydenta". Kiedy jednak w ubiegłą niedzielę w gmachu Sejmu zachowywał się (podobno z powodu grypy) dziwnie, m.in. podskakiwał i odliczał rytmicznie od jednego do dziesięciu, sam sobie odebrał główną rolę w spektaklu pod tytułem "Odwołanie Wąsacza".
Pałeczkę przejęli zwolennicy powszechnego uwłaszczenia z Adamem Bielą i Tomaszem Wójcikiem na czele. Nie omieszkali oni przypomnieć, że minister skarbu sprzeniewierzył się sztandarowemu hasłu, z jakim AWS szła do wyborów. Biela - od wyborów w 1997 r. wskazywany jako kontrkandydat Wąsacza - gra o fotel ministra. Część parlamentarzystów SKL, która podpisała wniosek, po odejściu Wąsacza chętnie umocniłaby swoją pozycję w Ministerstwie Skarbu Państwa. Z kolei dla sygnatariuszy z ZChN, po walce o zakaz sprzedawania ziemi cudzoziemcom i prowadzonej wespół z polskimi handlowcami batalii z supermarketami, przyszedł czas na zdobywanie głosów poprzez przypomnienie o wyprzedaży polskich banków. Część posłów podpisanych pod wnioskiem zarzuca Wąsaczowi obronę AWS-owskiej "republiki kolesiów", inni stawiają zarzut przeciwny - konserwowanie wpływów "czerwonej pajęczyny".
Grupa przeciwników Wąsacza jest zbyt zróżnicowana, by stworzyć alternatywne dla AWS ugrupowanie polityczne. Połączyła ją nawet nie tyle niechęć do ministra skarbu, ile niechęć do porządków, a raczej nieporządków w AWS. Wotum nieufności wobec Wąsacza jest, wedle ocen wielu polityków, jednocześnie wotum nieufności wobec premiera Jerzego Buzka i Mariana Krzaklewskiego. Wszystkie kolejne wnioski dotyczące nowych zasad funkcjonowania klubu, ugrupowania i rządu są już wyłącznie konsekwencją pierwszego ruchu i w najbliższych dniach będą narastać. Część odpowiedzialności za pucz można przypisać władzom AWS, które od dwóch lat bezustannie mówią o potrzebie rekonstrukcji rządu i poprawieniu skuteczności akcji, za mało robiąc w tym kierunku. Swój udział w otwarciu pola do działania dla niezadowolonych ma też premier, który nie zdołał z posłami swego klubu nawiązać żywszego dialogu.
Koalicja AWS-UW i sama AWS przez ostatnie dwa lata przeżywała wiele kryzysów. Ten jednak wydaje się być wyjątkowy przede wszystkim dlatego, że unaocznia bezsilność władz akcji. Miażdżący dotychczas argument o możliwości wykluczenia z akcji i śmierci politycznej tych, którzy ją opuszczą, przestaje działać. Spora część sygnatariuszy wniosku po raz pierwszy od 1997 r. poczuła, że ich miejsce i polityczna szansa może być nie w AWS, ale poza nią. I to jest prawdziwy problem.

Więcej możesz przeczytać w 4/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.