Słowacki upiór

Słowacki upiór

Dodano:   /  Zmieniono: 
Czy ucieczkę Ivana Lexy zorganizowała rosyjska mafia?
Zniknięcie Ivana Lexy, szefa tajnych służb słowackich w latach 1995-1998, odpowiedzialnego za porwania i zlecanie zabójstw, zdaje się być rozwiązaniem wygodnym zarówno dla ludzi Vladimira Meciara, jak i dla obecnie rządzącej koalicji pod wodzą premiera Mikulása Dzurindy. Podczas kampanii wyborczej sprzed dwóch lat ówczesna słowacka opozycja obiecywała, że w razie wyborczego zwycięstwa rozliczy prominentów winnych nadużyć w czasie rządów Meciara. Listę czarnych charakterów otwierało nazwisko Lexy. Po przejęciu steru rządów antymeciarowska koalicja nie zdołała jednak nawet rozpocząć procesu byłego szefa Słowackich Służb Informacyjnych (SIS).
W połowie lipca słowaccy dziennikarze donieśli, że "wróg publiczny nr 1" - oficjalnie znajdujący się pod nadzorem organów ścigania - miał się ubiegać o obywatelstwo karaibskiej Grenady. Wkrótce okazało się, że na nazwisko Lexy zarejestrowano na Karaibach ok. 30 różnych przedsiębiorstw. Nic o tym nie wiedziała prokuratura, badająca "dokonania" najbardziej zaufanego człowieka Vladimira Meciara. Kiedy po kilku dniach okazało się, że Lexa najprawdopodobniej przebywa w RPA, zakłopotany minister spraw wewnętrznych Ladislav Pittner gotowy był jedynie przyznać, że "pan Lexa zapewne przebywa poza granicami kraju".
Kariera Lexy od początku związana była z obozem Vladimira Meciara, do którego trafił z rekomendacji swojego dziadka, przedsiębiorcy utrzymującego doskonałe kontakty z władzą. Mimo młodego wieku został szefem urzędu premiera. W latach 1993-1994 nadzorował prywatyzację, co w krótkim czasie umożliwiło mu zgromadzenie pokaźnego majątku. Ministrem nie mógł zostać z powodu sprzeciwu ówczesnego prezydenta Michala Kováca, skonfliktowanego z Meciarem. Ten ostatni szybko jednak ominął tę przeszkodę - nadzór nad prywatyzacją zlecił własnemu urzędowi, a Lexę mianował sekretarzem stanu.
Bezwzględna wierność i pomoc w uwłaszczeniu nowej nomenklatury, związanej z rządzącą partią Meciara (HZDS), została wynagrodzona. Zimą 1994 r. premier uważał już Lexę za swojego najbardziej zaufanego człowieka i dlatego właśnie jemu powierzył kierowanie służbami specjalnymi. Niemal od początku urzędowania nowego szefa Słowackie Służby Informacyjne stały się narzędziem władzy używanym w celu uciszenia przeciwników politycznych, krytykujących autorytarne zapędy Meciara i jego antyeuropejski kurs. Po kilku miesiącach kontakty z Lexą zerwali szefowie służb specjalnych państw sąsiednich, a prasa prawie co miesiąc opisywała nowe skandale.
Zespół dochodzeniowy od półtora roku zajmujący się sprawą Lexy ustalił, że popełnił on siedem poważnych przestępstw. Najgłośniejszym było zlecenie w sierpniu 1995 r. porwania i uprowadzenia za granicę Michala Kováca juniora, syna "opornego" prezydenta. Lexa odpowiada też za inspirowanie zabójstwa Roberta Remiasa, młodego policjanta, który zbyt dużo wiedział o sprawie Kovaca juniora. W obawie przed zemstą do dziś ukrywa się Oskar Fegyveres, agent SIS, który przyznał się do udziału w porwaniu.
Istnieje też inny, niejasny wątek życiorysu Ivana Lexy. Jeszcze jako szef tajnych służb Lexa uczestniczył w dwóch dyskretnych wyprawach Vladimira Meciara do Moskwy. Jedna z tych "wycieczek" odbyła się tuż przed madryckim szczytem NATO, podczas którego Słowację uznano za państwo niepożądane w pakcie. W zamian ożywiły się stosunki rosyjsko-słowackie. Nie tylko te oficjalne. W kontekście zniknięcia Lexy pojawiło się nazwisko Siemiona Mogiljewicza, szefa jednej z rosyjskich mafii. To on miał pomóc Leksie w ucieczce. Niewykluczone, że mafia zatrzymała córkę Lexy, aby zapewnić sobie jego milczenie i posłuszeństwo.
Lexa musi dużo wiedzieć. Świadczy o tym taktyka Meciara, który zrzekł się na jego korzyść mandatu poselskiego, tylko po to, by zapewnić mu immunitet. Nie na wiele się to zdało - w kwietniu 1999 r. nowa koalicja pozbawiła go poselskiej nietykalności (głosowanie w tej sprawie odbywało się aż 15 razy!) i niemal natychmiast Lexa trafił do aresztu. Wkrótce jednak z niego wyszedł ze względu na zły stan zdrowia. Miał się stawiać na wezwanie, ale zawsze przysyłał tylko adwokata. W końcu zniknął.
Ucieczka Lexy, mimo powszechnego oburzenia, może się okazać rozwiązaniem najwygodniejszym dla wszystkich zainteresowanych, nawet dla premiera Dzurindy. Efekt "politycznej nostal-gii" powoduje bowiem, że Meciar znów zyskuje popularność, a jego zwolennicy podnoszą głowę, wołając, że w kraju odbywa się polowanie na czarownice. W tej sytuacji rząd może nie chcieć zaognienia sytuacji. Czyżby w ten sam sposób należało tłumaczyć ospałość postę-powania w sprawie innego meciarowskiego prominenta, odpowiedzialnego za bezprawne anulowanie referendum byłego ministra spraw wewnętrznych Gustava Krajciego? 

Więcej możesz przeczytać w 33/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.

Autor:
Współpraca: