Agonia rentiera

Dodano:   /  Zmieniono: 
Gdzie drobni ciułacze mają lokować pieniądze w 1999 r.?
 
Malejąca inflacja zakończy erę wysokich realnych stóp procentowych, a w ślad za tym "dobrego życia" osób czerpiących profity z zaoszczędzonego kapitału. Stopa faktycznego zysku rentierów sięga dziś ok. 6 proc. Tyle bowiem wynosi nie opodatkowana różnica między średnim oprocentowaniem dwunastomiesięcznych lokat w bankach a rocznym wskaźnikiem inflacji. Godzi się jednak zauważyć, że w Wielkiej Brytanii różnica między poziomem podstawowych stóp procentowych oferowanych przez banki komercyjne a inflacją sięga 3-4 proc., w USA - 5 proc., w Japonii - 2 proc., w Niemczech zaś 3,5 proc. W większości krajów Unii Europejskiej zyski z oszczędności są poza tym opodatkowane.
Po ostatniej ubiegłorocznej obniżce stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej banki komercyjne obniżyły oprocentowanie depozytów i kredytów. Przeciętna opłacalność dwunastomiesięcznej lokaty bankowej, wynosząca przed rokiem 20,19 proc., spadła do 15 proc. Trudno znaleźć dziś w bankach oferty lokat o oprocentowaniu wyższym niż 17 proc. Jeśli się pojawiają, to w formie oprocentowania zmiennego, które bank może w każdej chwili obniżyć. Maksymalna stawka oprocentowania stałego sięga z reguły 13-14 proc. Jedyny bank oferujący odsetki w wysokości 15,75 proc. żąda minimalnej lokaty w wysokości 10 000 zł.
Od początku roku przeciętne oprocentowanie kredytów spadało jednak szybciej niż depozytów. Zda- niem Grzegorza Wójtowicza, członka Rady Polityki Pieniężnej, ta tendencja powinna się utrzymać. Dla klientów ważne jest to, że coraz mniejsze będą ich dochody z lokat o zmiennym oprocentowaniu. Coraz atrakcyjniejsze staną się natomiast lokaty i obligacje o stałej stopie procentowej.
W biurach maklerskich nie można już kupić obligacji jednorocznych o stałej stopie oprocentowania, są natomiast papiery o oprocentowaniu zmiennym. O ich dochodowości decyduje dyskonto, z którego korzystamy przy zakupie. Jeśli obligacje te kupiliśmy w połowie grudnia 1997 r., w skali roku uzyskaliśmy rentowność 14-15 proc. - Dalszy spadek stóp procentowych spowoduje, że korzystniej będzie lokować pieniądze w obligacje niż zakładać lokaty bankowe - twierdzi Anna Suszyńska, wicedyrektor Departamentu Długu Publicznego w Ministerstwie Finansów. Tymczasem MF wycofało się z wyemitowania planowanej na styczeń kolejnej serii obligacji rocznych o stałym oprocentowaniu. Koszt ich obsługi (16 proc. w skali rocznej) uznano za zbyt wysoki w warunkach inflacji prognozowanej w 1999 r. na 8 proc.
Znacznie niższe niż przed rokiem są profity z zakupu obligacji trzyletnich o zmiennym oprocentowaniu. Ich średnia roczna rentowność spadła w ciągu dwunastu miesięcy z 24,34 proc. do 16,44 proc. Nie lepiej wygląda rentowność bonów skarbowych - zmniejszyła się ona w ciągu roku o 10 punktów procentowych (z ponad 23 proc. do 12,6-13,8 proc.).
Stosunkowo dobre wyniki uzyskują fundusze powiernicze tzw. bezpieczne, czyli inwestujące w państwowe papiery wartościowe. W ostatnim roku większość z nich osiągnęła rentowność 18-20 proc., podczas gdy dwa lata temu - 16 proc. Inna sprawa, że wyniki "bezpiecznych" funduszy są nieporównanie lepsze niż te, jakie uzyskały fundusze inwestujące w akcje. Tu spadki sięgają 20-30 proc. (z wyjątkiem funduszu DWS Polska, który miał przeszło dwudziestoprocentową rentowność). To samo dotyczy tzw. funduszy zrównoważonych, inwestujących zarówno w akcje, jak i w obligacje. Ich "ujemna" rentowność sięga od początku roku średnio kilkunastu procent.
Gdzie mają zatem lokować pieniądze drobni ciułacze? W opinii Adama Chełchowskiego, doradcy inwestycyjnego w Credit Swisse Asset Management, wszystko zależy od tego, w jakim okresie zamierzamy oszczędzać. Jeśli przez pół roku, najlepiej zrobić to w banku. Choć atrakcyjność lokat się obniża, nawet kilkuprocentowa rentowność jest korzystniejsza niż trzymanie pieniędzy w skarpecie. W dłuższym okresie lepiej zdecydować się na powierzenie pieniędzy jednemu z funduszy inwestycyjnych. Od nowego roku startują też fundusze działające w III filarze reformy emerytalnej.
Zdaniem Chełowskiego, nie jest opłacalne lokowanie pieniędzy w złoto. Mniejszą rentowność ma również lokata dolarowa. - Dolary są dobre w czasie międzynarodowego kryzysu finansowego.W krótkim okresie można się obawiać osłabienia złotego, wówczas trzymanie gotówki w dolarach ma sens. W dłuższym okresie złoty na pewno będzie się umacniać - twierdzi Chełchowski.
Lesław Paga, prezes firmy konsultingowej Deloitt & T ouche uważa, że dla wielu osób - tych z mniejszym kapitałem - liczy się przede wszystkim to, by nie stracić tego, co mają. Dla nich lokaty bankowe pozostaną atrakcyjne, bo skutecznie minimalizują ryzyko strat. Ci, którzy mają więcej gotówki, a źle zainwestowane pieniądze potrafią szybko odzyskać - mogą sobie pozwolić na zwiększenie ryzyka i inwestycje bardziej agresywne, na przykład w akcje. Ważne jest jednak, aby dywersyfikować oszczędności.
Lech Drągowski, właściciel agencji nieruchomości, również uważa, że inwestycja w nieruchomości jest opłacalna, pod warunkiem, że będzie to inwestycja długoterminowa. Najszybciej - w ciągu trzech, czterech miesięcy - sprzedają się kawalerki i małe mieszkania. Rok, dwa lata lub dłużej trwa sprzedaż domów. Korzystne jest też wynajmowanie mieszkań. Największe zyski można jednak osiągnąć na spekulacji działkami budowlanymi. Zysk właściciela dobrego terenu, który został zakupiony jako działka rolna, a po przekwalifikowaniu sprzedany jako budowlana, może wynieść 200-300 proc. Istnieje jednak również duże ryzyko zablokowania środków na kilka lat. Inwestowanie w dzieła sztuki daje - zdaniem Jana Koszutskiego z Domu Aukcyjnego Unicum - gwarancję opłacalności pod warunkiem, że są to inwestycje długoterminowe. W ostatnich latach ceny obrazów wzrosły o kilkadziesiąt procent. Tyle można było zarobić na obrazach polskich malarzy, m.in. Malczewskiego, Chełmońskiego, Brandta.
- Z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że lokowanie pieniędzy w dzieła sztuki to dobry biznes. Trzeba bowiem pamiętać, że na rynku nie przybywa nowych dzieł. Z roku na rok tych dostępnych do sprzedaży jest coraz mniej - mówi Koszutski.
Szybszy spadek stóp procentowych niż inflacji może wpłynąć na zwiększenie ożywienia na giełdzie i spowodować wycofanie części pieniędzy z banków. W przyszłym roku na giełdzie zaczną również inwestować towarzystwa emerytalne. Niższe stopy kredytów wpłyną zapewne na poprawę wyników firm, w tym spółek giełdowych. Ich dobre wyniki mogą się z kolei przyczynić do większego zainteresowania inwestowaniem na parkiecie.
W przyszłym roku - zgodnie z założeniami ustawy budżetowej - inflacja spadnie o 1,5 punktu proc. Podstawowe stopy procentowe mają natomiast spaść o 4 punkty. Oznacza to pogorszenie opłacalności oszczędzania w bankach. Z badań koniunktury bankowej przeprowadzonych przez Pentor na zlecenie Związku Banków Polskich wynika, że w październiku zmniejszyła się wartość depozytów - awista i terminowych. Zdaniem bankowców, przy spadku cen żywności wolniejszy przyrost oszczędności nie zmniejsza jednak siły nabywczej pieniędzy.
Zdaniem Grzegorza Wójtowicza, klienci coraz bardziej wiążą się ze swoimi bankami, chcąc, aby ich pieniądze były bezpieczne i mogły być wybrane wtedy, gdy są potrzebne. Banki z kolei starają się zapewnić im ten komfort, uzyskując w ten sposób zasoby umożliwiające działalność. - Oczywiście, konkurencyjne formy i firmy będą zdobywać zwolenników. Akcje, obligacje, nieruchomości oraz antyki nie są jednak przedmiotem masowego inwestowania, takim jak oszczędności w bankach. W Polsce główną przechowalnią pieniędzy pozostaną banki - mówi Wójtowicz.
Więcej możesz przeczytać w 3/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.