Pod wiatr

Dodano:   /  Zmieniono: 
Trzeba się przeciwstawiać roszczeniowym grupom nacisku, których sukces oznaczałby w ostatecznym rachunku wyższe obciążenia podatników
Stopień realizacji celów, jakie sobie stawiamy, zależy od dwóch grup czynników: od sił od nas niezależnych, ale kształtujących - korzystnie lub niekorzystnie - okoliczności naszego działania, a także od naszych własnych działań.

Czynniki pierwsze można tylko określać i przewidywać, a warto to robić umiejętnie, albowiem kto nie jest w stanie trafnie rozpoznać rzeczywistości, ten się z nią boleśnie zderza. Działanie tych sił można zobrazować na przykładzie biegacza. Jeśli biegnie z wiatrem, osiągnie dobry czas. Ale jeśli wiatr wieje w twarz, przy tym samym wysiłku pobiegnie znacznie wolniej.
Tę prostą metaforę można odnieść do krajowej gospodarki. Do sił od niej niezależnych, ale mocno na nią wpływających, należy przede wszystkim światowa koniunktura. Czynnikiem, który dany kraj może wykorzystać do kształtowania stanu własnej gospodarki, jest głównie jakość prowadzonej przez jego władze publiczne polityki gospodarczej. Wyraża się ona w obciążeniach podatkowych, obsłudze prawnej gospodarki, sposobie i kierunkach wykorzystywania pieniędzy podatników, tempie prywatyzacji, stabilności pieniądza, poziomie stóp procentowych itp. Odpowiednikiem szybkości biegu naszego biegacza jest tempo wzrostu gospodarki.
Trzeba wyraźnie powiedzieć, że w 1999 r. będziemy biegli pod wiatr - koniunktura gospodarcza na świecie jest wyraźnie gorsza niż przewidywano rok, a nawet jeszcze kilka miesięcy temu. W grudniu 1997 r. Międzynarodowy Fundusz Walutowy prognozował, że tempo wzrostu światowej gospodarki wyniesie 4,1 proc., w maju 1998 r. szacował je na 3,7 proc., w październiku na 2,5 proc., a w grudniu 1998 r. - na 2,2 proc. W ciągu roku przewidywane tempo wzrostu spadło więc niemal dwukrotnie. Na dodatek Międzynarodowy Fundusz Walutowy wymienia kilka czynników mogących spowodować, że światowa gospodarka będzie się rozwijać jeszcze wolniej, a w 2000 r. - wpaść w recesję. Należy do nich możliwy kryzys finansowy w Brazylii, pogłębianie się recesji w Japonii, niewypłacalność niektórych krajów słabiej rozwiniętych i komplikacje w kształtowaniu się kursów niektórych głównych światowych walut.
Bardzo głęboki, głębszy niż początkowo przewidywano, okazał się kryzys w Rosji. Jego główną przyczyną był - przypomnę - "łatwy" budżet, to znaczy budżet z ogromnymi wydatkami bez pokrycia, czyli z wielkim deficytem, finansowanym pożyczkami w kraju i za granicą. Wskazuję na to, do czego prowadzi "łatwy" budżet, bo wielu uskarża się, że polski budżet na 1999 r. jest "trudny". Owszem, jest on na pewno pod względem swojego wpływu na gospodarkę zupełnie różny od budżetu w Rosji, ma ją stabilizować, a nie narażać na kryzys.
Skutki kryzysu w Rosji - dla samej Rosji - okazały się fatalne. Inflacja strzeliła z 11 proc. w 1997 r. do 84,4 proc. w 1998 r., a w gospodarce nastąpił w 1997 r. spadek o 5,7 proc. O wiele gorzej będzie wyglądać sytuacja w 1999 r.; załamanie w tym roku szacuje się, zależnie od prognozującego ośrodka, na 8-15 proc. Taka jest społeczna cena lekkomyślności w polityce budżetowej. Kryzys gospodarczy w Rosji ma - jak wspomniałem - negatywne skutki dla rozwoju naszego kraju. Jesienią ubiegłego roku nasz eksport do Rosji spadł o ponad 70 proc., co oczywiście odbija się na produkcji w Polsce.
Przy tych wszystkich zewnętrznych komplikacjach nasz kraj jest traktowany praktycznie przez wszystkie poważne ośrodki jako światowy lider rozwoju w 1999 r. Wszyscy będą biegli w przyszłym roku wolniej, ale my na tle innych powinniśmy jeszcze bardziej umocnić naszą pozycję w światowej czołówce pod względem tempa wzrostu gospodarki. Międzynarodowy Fundusz Walutowy prognozował, że w 1999 r. PKB w Rosji spadnie o 8,3 proc., a na Ukrainie - o 3,5 proc., Czechy mają odnotować wzrost o 1 proc., Słowacja - o 2 proc., Węgry - o 4 proc., a Polska - o 5,1 proc.
Trochę inne dane, ale taką samą kolejność, przewiduje brytyjski tygodnik "The Economist". Według jego prognoz, PKB w Rosji zmniejszy się o 14,8 proc., a na Ukrainie - o 4 proc. Przewidywany wzrost w Czechach wynosi 1 proc., w Słowacji - 3,2 proc., na Węgrzech - 3,5 proc., a w Polsce - 4,5 proc.
Umacnianie pozycji Polski w gospodarczej czołówce nie spadnie nam jednak jak manna z nieba. O każdy prawdziwy sukces trzeba twardo i wytrwale zabiegać. W wypadku rozwoju gospodarki chodzi o jakość polityki gospodarczej. Trzeba się zdecydowanie przeciwstawiać roszczeniowym grupom nacisku, których sukces oznaczałby w ostatecznym rachunku wyższe obciążenia podatników i - poprzez większy deficyt w finansach publicznych - utrzymanie wysokiego oprocentowania kredytów, a w sumie wolniejszy rozwój. Trzeba umacniać pozytywne tendencje, jak uzdrawianie finansów publicznych, decentralizacja administracji publicznej, reforma emerytalna, prywatyzacja telekomunikacji i w sektorze bankowym. Trzeba wreszcie szybko usuwać słabości w polityce społeczno-gospodarczej, zdecydowanie poprawić przygotowania do prywatyzacji w większości innych dziedzin (na czele z energetyką, przemysłem naftowym, hutnictwem, gazownictwem). Konieczne jest przełamanie politycznych oporów na drodze odbiurokratyzowania gospodarki i reformy podatków, przeciwstawienie się ogromnej presji na wzrost wydatków socjalnych, które często trafiają do niewłaściwych osób. Należy także ulepszyć obsługę prawną gospodarki, uszczelnić system refundacji leków, tak zreformować system oświaty, by - bez dodatkowych i niepotrzebnych obciążeń podatników - dawał absolwentom lepsze przygotowanie do pracy i życia w dynamicznym, wymagającym świecie.
To są główne punkty strategii polskiego rozwoju. Stanie się on rzeczywistością, jeśli dostatecznie dużo ludzi szybko uzna, że warto - dla własnego dobra, dobra swoich bliskich i całego kraju - ten program wyraźnie poprzeć.
Więcej możesz przeczytać w 3/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.