Pluskwa

Dodano:   /  Zmieniono: 
Według ocen Cap Gemini, jednej z największych firm świadczących usługi informatyczne, tylko 48 proc. przedsiębiorstw w Unii Europejskiej przygotowało już swój park komputerowy na nadejście roku 2000
Myślę, że mało jest już czytelników, którzy nie słyszeli o zjawisku zwanym z angielska "bug 2000", co w dosłownym tłumaczeniu oznacza pluskwę roku 2000. Jak wiadomo, pluskwa gnieździ się w programach komputerowych i może doprowadzić do rozmaitych katastrof oraz niedogodności wskutek uniemożliwienia naszej wspaniałej maszynerii informatycznej rzeczy tak na pozór prostej, jak odróżnienie roku 2000 od roku 1900.
Oczywiście, bezpośrednimi winowajcami całego zamieszania są autorzy zabawnych programów komputerowych. Ich błąd wynikał jednak z czegoś w rodzaju nadmiernej skromności: sądzili, że kiedy nadejdzie rok 2000, problem rozwiąże się sam, ponieważ informatyka poczyni takie postępy, że po ich zasadach programowania dat nie będzie już nigdzie śladu. A tu taka siurpryza - ślady są wszędzie, a co gorsza, nie wiadomo, gdzie dokładnie, usunąć je jest więc bardzo trudno.
O ile można jednak dość łatwo zrozumieć optymizm pionierów informatyki i ich wiarę, że problem usunie się sam, o tyle to samo uczucie w wydaniu współczesnych polityków i menedżerów wygląda już raczej na zdumiewającą beztroskę, która byłaby rozkoszna jak pozbawiony zmartwień bobasek gdyby nie to, że za jej skutki będziemy płacić my wszyscy osobiście z własnych portfeli. Są już pierwsze osoby, które zrobiły to w najbardziej dosłownym sensie. W normalnych warunkach Szwed, który nie ma przy sobie paszportu, może od ręki wyrobić sobie zastępczy na lotnisku. Jednakże 1 stycznia 1999 r. lotniskowe komputery odmówiły wykonania tej usługi, ponieważ "99" rozumiały - zgodnie ze swoim zaprogramowaniem - jako polecenie "zakończenia czynności". No więc zakończyły. Usterkę usunięto tego samego dnia, ale w tym czasie samoloty odleciały, a poszkodowanym nikt nie zwróci za bilet, bo brak paszportu nie stanowi podstawy do takich roszczeń.
To tylko przedsmak problemów w skali indywidualnej, a ogólny koszt zlikwidowania podobnych niedopatrzeń w programach komputerowych jest obecnie oceniany na 858 mld dolarów i ciągle rośnie. Dość powiedzieć, że w kwietniu 1998 r. estymacje opiewały na 719 mld, a więc były o 20 proc. niższe. Wszystko wskazuje na to, że w miarę upływu czasu może być z tym jeszcze gorzej. Choćby dlatego, że liczba specjalistów zdolnych do usunięcia usterek zwiększy się w najbliższych miesiącach nieznacznie, natomiast liczba instytucji i firm "budzących się" w ostatniej chwili - wprost przeciwnie - znacznie. Dlatego tych fachowców będzie coraz trudniej znaleźć i trzeba będzie im coraz więcej płacić, żeby skłonić ich do usług na rzecz swoją, a nie na rzecz innych, potrzebujących ich równie pilnie.
Moje zdanie w tych światowych sprawach ma właściwe sobie znaczenie, czyli nikłe. Ja tylko siedzę w kąciku i się dziwuję. Pośród rozmaitych zajęć dziennikarskich słyszę o tej pluskwie co najmniej od trzech lat. Pozwala to wysunąć hipotezę, że politycy oraz kierownicy instytucji i przedsiębiorstw usłyszeli o niej w tym samym okresie albo wcześniej. I co? Ano niewiele. Problem z dwoma zerami w komputerach wydaje się wielu z nich nadal tak śmieszny, że "to przecież niemożliwe, żeby sam się jakoś nie rozwiązał". Poczekamy, zobaczymy, tylko bez paniki. Według ocen Cap Gemini, jednej z największych firm świadczących usługi informatyczne, tylko 48 proc. przedsiębiorstw w UE przygotowało już swój park komputerowy na nadejście roku 2000. Amerykanie są w tych sprawach jak zwykle bardziej zapobiegliwi, lecz także tam prawie 40 proc. firm nie przeprowadziło jeszcze niezbędnych zmian w oprogramowaniu. To prawda, że został jeszcze prawie cały rok, ale cóż to może być za zabawa, kiedy - powiedzmy - 15 proc. firm i instytucji amerykańskich oraz 25 proc. europejskich zechce równocześnie angażować informatyków do przestawienia dat w komputerach pod koniec roku! Dr Ross Anderson z uniwersytetu w Cambridge prognozuje, że prawdziwa panika zacznie się w sierpniu lub wrześniu. Według niego, ludzie zaczną wtedy robić zapasy żywności i gotówki. Francuski rząd spodziewa się wydatków w wysokości 50-100 mld franków. Cap Gemini ocenia jednak koszt przeprogramowania komputerów we Francji na 170 mld FF (czyli ok. 100 mld zł).
Te miłe dla oka kwoty mogą jeszcze wzrosnąć, a tymczasem mogłyby być mniejsze, gdyby przystąpiono do działania wcześniej i w sposób lepiej zorganizowany. Sumy te uwidocznią się po pewnym czasie w postaci podatków i cen, bo kierownictwo żadnej służby publicznej ani firmy prywatnej nie jest takie głupie, by samemu płacić za własne zaniedbania. Od tego są obywatele i klienci. Obywatele są wprawdzie też między innymi od głosowania w wyborach, ale sami nie zawsze o tym pamiętają, więc w odróżnieniu od pluskwy są to zwierzątka niezbyt groźne.


Więcej możesz przeczytać w 3/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.