Zapach mężczyzny

Zapach mężczyzny

Dodano:   /  Zmieniono: 
Czy mężczyźni powinni się perfumować? Naturalnie, że tak. Zapach musi być jednak dyskretny, by nie ciągnął się za nimi jak smuga.
I to nie tylko dlatego, że zbyt intensywna woń jest przykra dla otoczenia. Ale również ze względów bezpieczeństwa. Na własnej skórze przekonał się o tym boleśnie najsłynniejszy seryjny morderca kobiet - Landru. Po zapachu wody toaletowej Mouchoir de Monsieur rozpoznała go siostra jednej z ofiar. Trafił szybko w ręce kata.

Nic dziwnego, że został schwytany. Był rok 1919 - mężczyźni mogli wówczas pachnieć tylko lawendą (od biedy cytrusowymi wodami kolońskimi). Każdy inny zapach wydawał się podejrzany. Aż do czasów I wojny światowej dominowały zapachy dla mężczyzn. Nawet powstałymi w 1889 r. Jicky - pierwszymi nowoczesnymi perfumami - przez dwanaście lat skrapiali się wyłącznie panowie. Dla kobiet był to bowiem zapach zbyt śmiały. Surowe kanony dziewiętnastowiecznego savoire vivre?u nakazywały im dyskretnie perfumować wodą kwiatową jedynie suknie i chusteczki. Później na długie lata wzięły na nas odwet.
Lawenda dominowała do końca lat czterdziestych. W 1949 r. spróbował ją przełamać Marcel Rochas, wprowadzając na rynek męską wodę toaletową, którą nazwał Moustache (Wąsy). Chodziło o to, by nikt nie miał wątpliwości, że jest to zapach prawdziwego mężczyzny. Do połowy lat sześćdziesiątych powstało zaledwie kilka męskich pachnideł, między innymi klasyczne Eau Sauvage Diora czy Vetiver i Habit Rouge Guerlaina. Później wybuchła rewolucja zapachowa. Konserwatyści oburzali się na "wywrotowców zalatujących paczuli". Wydaje się jednak, że to właśnie oni uświadomili i producentom, i konsumentom pachnideł, że nastał kres epoki lawendy.
W rezultacie rynek męskich zapachów tylko we Francji przynosił na początku lat siedemdziesiątych dochody w wysokości 100 mln franków. Dziesięć lat później kwota ta wzrosła kilkakrotnie. Obecnie przekracza 2 mld franków. Udział męskich pachnideł przewyższa już znacznie 30 proc. sprzedaży wszystkich zapachów. W Polsce sięga nawet 40 proc.
Do dzielenia zysków przystąpili wszyscy. Plejada kosmetycznych i perfumeryjnych gigantów, takich jak Estee Lauder, Côty czy Guerlain powiększyła się o krezusów z innych branż. Dołączyli do niej znani jubilerzy - Van Cleef & Arpels, Bulgari, Cartier, Boucheron - słynni krawcy - Dior, Armani, Calvin Klein, Versace, Valentino, Cerutti, Boss - producenci samochodów (na przykład Jaguar), cygar i papierosów (Davidoff), zapalniczek i piór (S.T. Dupont) czy wreszcie sprzętu sportowego (Adidas i Puma). Za nazwami tych firm kryją się duże pieniądze. Producenci wydają je zarówno na pozyskanie dobrego kreatora zapachu, jak i na kampanie reklamowe lub tworzenie chwytliwych nazw coraz bardziej wymyślnych produktów.
Na rynek trafia aż kilkadziesiąt nowych zapachów rocznie. Chcąc wierzyć reklamom, można by popaść w szaleństwo. Reklamodawcy zalecają skrapianie się przed porannym joggingiem zapachem Adidas, do pracy - Boss czy Armani (bo wypada nosić garnitur takiej firmy), na konną przejażdżkę - koniecznie Hermes, na tańce - Klein (bo jemu żadna kobieta się nie oprze), a do wieczornego cygara - Davidoff. Grunt to umiar. Dobre pachnidła się nie starzeją. Nie można się ślepo rzucać na wszystkie nowinki, choćby presja reklam była przepotężna. Najczęściej po roku, góra po dwóch, trzech latach, widać wyraźnie, jaki zapach wytrzymał próbę czasu.
Zazwyczaj pachnidła wszystkich firm są w danym okresie do siebie podobne. W branży zapachów, tak jak w modzie, panują wyraźne trendy i w pierwszej chwili trudno się zorientować, które perfumy są najlepsze. Oczywiście, można eksperymentować z wieloma, ale to zabawa kosztowna. W jej efekcie można zostać ze zbiorem napoczętych flakoników, które nic do naszego życia nie wniosą. Francuski pisarz Jean-Loup Dabadie tak ocenił najnowszy zapach Cerutti Image: "To po prostu kopia jego marynarek bez podszewki projektowanych przez Nino. Zapach też dobrze przylega do ciała. Ale cóż z tego, jeśli - podobnie jak te marynarki - nie ma podszewki".
Wierność jednemu zapachowi nikomu nie przynosi ujmy. Dobór najodpowiedniejszej wody czy perfum bywa jednak trudny. Gdy go wreszcie dokonamy, możemy sobie pozwolić na zdrady, bo zawsze będzie do czego wracać z uczuciem ulgi. Ważne jest jedynie, aby była to pełna linia, z wodą po goleniu, mydłem czy dezodorantem. Skrapianie twarzy po goleniu wodą toaletową to zbrodnia na własnej skórze. Wysuszona przez alkohol marszczy się ona jak stare jabłko, a substancje zapachowe pod wpływem słońca mogą powodować plamy i odbarwienia. Z kolei kosmetyki kąpielowe nadają rano lekki zapach, który później można wzmocnić wodą toaletową w ilości zgodnej z regułami sztuki i współżycia z otoczeniem.
Dobieranie zapachu może trwać latami. Ludzie z mojego pokolenia często zaczynali od Old Spice, później skrapiali się Aqua Velva Ice Blue Williamsa, Aramis, Azzaro, Francesco Smalto i na koniec Guerlainem, który z oczywistych powodów był wcześniej niedostępny. Obecnie dojrzali mężczyźni najczęściej sięgają na przemian po Vetiver czy Coriolana.
Jakie zapachy królowały przez kolejne polawendowe dziesięciolecia? Lata sześćdziesiąte to bez wątpienia Eau Sauvage Diora i Habit Rouge Guerlaina. Lata siedemdziesiąte, ukoronowane przez Azzaro pour Homme i Paco Rabanne pour Homme, to triumfalny powrót XIX-wiecznej formuły znanego perfumiarza Houbiganta, zwanej w fachowym żargonie fougŻre (paproć). Początek lat osiemdziesiątych upłynął pod znakiem powrotu do ciężkich, wręcz przytłaczających nut orientalnych, takich jak Xeryus (Givenchy) czy Drakkar Noir (Guy Laroche). Zaś koniec ubiegłej dekady przyniósł wspaniałą kompozycję typu fougŻre - Cool Water (Davidoff). Obecne dziesięciolecie ujawniło drapieżne niepokoje twórców pachnącej branży. Zaczęło się niewinnie od kontynuacji nuty fougŻre - 1881 Cerutti i Eau de Rochas. Później pojawiły się świeże nuty wodne - np. Aqua di Gio i Kenzo - a po nich chyba nieudany eksperyment z "uniseksami".
Kilku słów wart jest "wynalazek" genialnego Calvina Kleina. Zamiast tworzyć jeden zapach dla obu płci, Klein wykorzystał sprawdzoną nazwę damskich perfum i ich główną nutę, którą lekko zmodyfikował, by odpowiadała męskim wyobrażeniom. Zmienił więc nieco kształt flakonu, do nazwy dodał "for men" i otrzymał efekt piorunujący. Obsession for Men i Eternity for Men sprzedają się w Stanach Zjednoczonych wspaniale. Pomysł ten podchwycili inni. Powstały na przykład Envy for Men (Gucci), Allure pour Homme (Chanel) czy Dune pour Homme (Dior). Nie ulega wątpliwości, że Stany Zjednoczone to znakomity rynek, więc wszyscy starają się dopasować do jego wymagań, aby na nim zaistnieć.
Nie wszyscy kreatorzy poddali się jednak tej modzie. Ci, którzy się wyłamali, stworzyli w 1998 r. pachnidła czysto męskie. Najbardziej męski jest z pewnością Arsenal Gillesa Cantuela, a szczególnie jego flakon - dokładna imitacja ręcznego granatu. Slogan reklamowy głosi, że to woda przeznaczona dla mężczyzny końca wieku: odważnego, szczerego i twardego. Mnie kojarzy się wprawdzie z ojcem chrzestnym z Wołomina, ale trzeba przyznać, że pomysł jest ciekawy. Granat będzie z pewnością kupowany przez złośliwców jako prezent dla znajomych pacyfistów.
Rankingi najlepszych zapachów 1998 r. otwierają Zino Davidoff i jego znakomita woda GoodLife, Coriolan Guerlaina, Rocabar Hermesa. Co ciekawe, wody te zajmują czołowe miejsca w zestawieniach drukowanych zarówno w renomowanych pismach francuskich, jak i polskich. Istnieje jeszcze jeden nieomylny znak wyróżniający dobre męskie wody. Wystarczy sprawdzić, czy kobiety kupują je dla siebie. Jeśli tak, bez wahania można zdać się na ich gust. One zawsze wiedzą lepiej.

Więcej możesz przeczytać w 3/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.