Zagranie do Putina

Dodano:   /  Zmieniono: 
Rząd zdecydował się na działanie grożące poważnym kryzysem w stosunkach polsko-rosyjskich
Władze RP wydaliły dziewięciu rosyjskich dyplomatów, zarzucając im prowadzenie działalności szpiegowskiej. Podobno od strony wywiadowczej cała operacja została przeprowadzona po mistrzowsku. Można się jedynie cieszyć, że nasze służby specjalne potrafią skutecznie wypełniać swoje zadania.
Znacznie trudniej natomiast odpowiedzieć na pytanie, czy na podobnie pozytywną ocenę zasłużyli kierujący państwem politycy. Nie ulega wątpliwości, że rząd nie może tolerować panoszenia się obcych wywiadów i musi od czasu do czasu przetrzepać je po łapach. Należy to jednak czynić tak, by utarczki i bitwy służb specjalnych nie odciskały się fatalnie na polityce zagranicznej i racji stanu.
Niestety, tym razem pogwałcono tę regułę. Szpiegów dyplomatów nie usunięto z zachowaniem dyskrecji, przedstawiając drugiej stronie niepodważalne dowody nadużycia statusu dyplomatycznego. Rząd zdecydował się na działanie ostentacyjne, grożące poważnym kryzysem w stosunkach polsko-rosyjskich.
Z zupełnie niezrozumiałych powodów nie uwzględniono faktu, że w Rosji toczy się kampania wyborcza, w której pretendenci do prezydentury szukają kolejnych chłopców do bicia. Odgrywają już tę rolę nieszczęśni Czeczeńcy, a teraz łatwo mogą być w niej obsadzeni także Polacy. Nic tak przecież nie mobilizuje narodu tęskniącego za dawną mocarstwowością jak agresja wobec wydumanego przeciwnika, na którym można wyładować swoje frustracje i fobie. Warto pamiętać, że w dziejach Rosji Polacy odgrywali już podobną rolę parokrotnie. Na najszerszą skalę - w latach 60. XIX w., po przegranej wojnie krymskiej, kiedy antypolska histeria pozwoliła caratowi skutecznie spacyfikować wrzenie wewnętrzne. Z powodzeniem powrócono do tej argumentacji w latach 1905-1907. Korzystali z owych wzorów również bolszewicy i to nie tylko w 1920 r.
Polska nie powinna zachęcać Rosjan do wkroczenia na podobną drogę. Nic nie zyskamy, a wiele stracimy, jeśli na Wschodzie upowszechni się stereotyp Polski jako kraju najbardziej Rosji wrogiego. A niestety, sposób załatwienia ostatniej afery szpiegowskiej zbliża nas niebezpiecznie do takiego scenariusza. Będąc przy piłce, nasi politycy niepotrzebnie wykopali ją wprost pod nogi Putina, bo teraz tylko od niego zależy, jak dalej zagra.
Więcej możesz przeczytać w 5/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.