Wyspa Orwella

Dodano:   /  Zmieniono: 
Panmunjom jest wyjątkowo smętnym miejscem, zwłaszcza w czasie jesiennych słot. Zwabieni złą sławą sąsiedztwa "skansenu komunizmu" japońscy turyści chodzą wokół kilku baraków ONZ zbudowanych pół wieku temu w nie znanej nikomu wsi, kupują pamiątki i jedzą "prawdziwy wojskowy obiad" w amerykańskiej kantynie.
Panmunjom jest wyjątkowo smętnym miejscem, zwłaszcza w czasie jesiennych słot. Zwabieni złą sławą sąsiedztwa "skansenu komunizmu" japońscy turyści chodzą wokół kilku baraków ONZ zbudowanych pół wieku temu w nie znanej nikomu wsi, kupują pamiątki i jedzą "prawdziwy wojskowy obiad" w amerykańskiej kantynie. Wycieczkę do odległej od Seulu zaledwie o 50 km strefy zdemilitaryzowanej oferują wszystkie stołeczne biura turystyczne, ale w Panmunjomie nie ma tłoku, bowiem spojrzeć na drugą stronę granicy dane jest tylko obcokrajowcom. Dla Koreańczyków (z wyjątkiem żołnierzy i garstki pracowników cywilnych) to wciąż ziemia zakazana. Amerykański kapral znudzonym głosem informuje turystów, że do końca służby "tu, na końcu świata" pozostało mu zaledwie jedenaście dni, "więc proszę, zachowujcie się spokojnie, bo jak tamtym coś do głowy strzeli, to nie tylko wy będziecie mieli kłopoty, ale i ja też". Rutynowy objazd strefy zdemilitaryzowanej przebiega spokojnie. W strugach jesiennego deszczu można dostrzec tylko kilku strażników stojących w nieco teatralnej pozie wyjściowej taekwondo. "Wszyscy mają czarne pasy" - informuje przewodnik. Po stronie północnokoreańskiej widać budynki w Panmunjomie. Z wioski, w której tak naprawdę nikt nie mieszka, dobiegają rewolucyjne pieśni nadawane przez cały dzień z ogromnych głośników, a na potężnym maszcie rozpostarta jest największa na świecie flaga państwowa. Własną flagę ufundował także rząd południowokoreański. Przez kilka lat trwało swoiste współzawodnictwo między dwoma Koreami - obie strony co pewien czas budowały coraz wyższy maszt, wieszając coraz większą flagę. Dziś maszty mają ok. 100 metrów wysokości, a flagi są długie na 30 metrów.
Od czasu zakończenia wojny koreańskiej w 1953 r. biegnąca wzdłuż 38. równoleżnika linia demarkacyjna była wciąż zabezpieczana i umacniana. Z obu stron bezludne pola pełne są zasieków, zapór przeciwczołgowych, systemów alarmowych i pól minowych. To właśnie strzegące przed północnokoreańską inwazją wielkie pola minowe powodują, że Amerykanie ociągają się z podpisaniem traktatu o zakazie stosowania min przeciwpiechotnych.
Po upadku żelaznej kurtyny w Europie mogłoby się wydawać, że zabezpieczenia na linii rozdzielającej oba państwa koreańskie są przesadne. Nic bardziej mylnego. Szaleńczy reżim zbudowany przez klan Kimów staje się tym bardziej agresywny, im bardziej izolowana jest Korea Północna i im większa katastrofa ekonomiczna grozi tej ostatniej na świecie wyspie ortodoksyjnego komunizmu. W październiku tego roku zbiegły na południe żołnierz północnokoreański poinformował o werbowaniu ochotników do oddziału 140 współczesnych kamikadze, którzy w razie konfliktu mieliby dokonywać samobójczych nalotów na Koreę Południową. Największy niepokój wywołały przeprowadzone przez reżim w Phenianie testy rakiet balistycznych, tym bardziej że północ już od lat forsuje swój program "pokojowych" badań jądrowych. Nie ustają prowokacje grup dywersyjnych, przerzucanych co pewien czas na południe. Najgłośniejszą akcją było wysadzenie na wybrzeżu Korei Południowej 26 dywersantów w 1996 r. O szaleńczej determinacji reżimu pheniańskiego świadczą też trzy tunele wykopane pod granicą na głębokości kilkudziesięciu metrów. Największy z nich ma kilkanaście kilometrów długości, a jego przekrój pozwalałby na przerzucanie całych oddziałów wojsk zmechanizowanych.
Koreańczycy z południa z największą obawą i rezerwą odnoszą się do pobratymców z północy. Choć oficjalnie istnieje Ministerstwo Zjednoczenia, to w praktyce nikt nie wierzy, by nawet nagły upadek rządów Kim Jong Ila mógł doprowadzić do szybkiej reunifikacji. Granica między obiema częściami Korei i tak musiałaby zostać zachowana mniej więcej przez 20 lat. Przeżywająca kłopoty ekonomiczne Korea Południowa nie byłaby w stanie ponieść kosztów zjednoczenia, które musiałyby znacznie przekroczyć sumy przeznaczane przez rząd niemiecki na modernizację dawnej NRD.

Korea Północna pozostała ostatnim na świecie skansenem ortodoksyjnego komunizmu

Tak naprawdę nie do końca wiadomo, co się dzieje za ostatnią żelazną kurtyną. Specjaliści pracują nad rozszyfrowaniem specyficznego "kodu" mediów z Phenianu. Analizując na przykład kolejność wstępowania na trybunę podczas uroczystości państwowych i defilad, można się zorientować w hierarchii dygnitarzy. Jeśli któryś z nich nie pojawia się przez kilka miesięcy, można mieć pewność, że popadł w niełaskę, co oznacza rozstrzelanie lub zesłanie w odludne regiony kraju.
Z relacji nielicznych przedstawicieli organizacji humanitarnych, którzy mogli odwiedzić północną Koreę, oraz z opowieści uciekinierów wyłania się tragiczny obraz cierpienia 22-milionowego narodu, dotkniętego niespotykanym wręcz ciągiem nasilających się katastrof naturalnych. Od pięciu lat Półwysep Koreański, a zwłaszcza jego północną część, nawiedzają susze i powodzie. Całkowicie zrujnowane rolnictwo nie jest w stanie dostarczyć nawet minimalnych zapasów żywności. W kraju panuje głód. Według szacunków, w ciągu ostatnich dwóch lat z wycieńczenia i chorób zmarło ok. 2 mln ludzi.
Pomoc zagraniczna dociera do Korei Północnej rzadko i w dalece niewystarczających rozmiarach. Nikt nie kwapi się się do karmienia armii i uprzywilejowanych towarzyszy, przejmujących najprawdopodobniej większość dostaw żywności. Jako wyjątkowy gest dobrej woli przyjęto dar szefa koncernu Hyundai, który przekazał "braciom z północy" 500 sztuk bydła rzeźnego. Pochodzący z północy Ju Yung Chung wielokrotnie podejmował próby nieformalnego ocieplania wzajemnych stosunków. Największe kontrowersje wywołała jego propozycja, by organizować morskie wycieczki turystyczne na północ.
Autarkiczna gospodarka północnokoreańska, zbudowana na stworzonej przez Kim Ir Sena ideologii "dżucze" (będącej mieszanką wypaczonego komunizmu i dążenia do pełnej samowystarczalności), cierpiała na niewydolność już pod koniec lat 80. Obecnie znajduje się w stanie ruiny. Za jedyną w miarę sprawnie działającą strukturę państwa analitycy uznają ponadmilionową armię, której generalicja całkowicie zrosła się z aparatem partii komunistycznej. Z relacji zbiegłych żołnierzy wynika jednak, że obecnie nawet wojskowi otrzymują bardziej niż skromną aprowizację. Zdarza się, że przez dwa, trzy dni w tygodniu podstawę wyżywienia stanowią "środki zastępcze", czyli rodzaj ryżowej masy, do której dodaje się trawę, mieloną korę, wodorosty i inne "uszlachetniacze".
Zadziwiające jest to, że nawet w obliczu totalnej klęski i groźby śmierci głodowej brak jakichkolwiek wiadomości o próbach sprzeciwu wobec tyranii. Dzięki trwającej od dziesięcioleci indoktrynacji i całkowitej izolacji oraz doskonałemu systemowi kontroli (informatorem tajnych służb jest co dziesiąty obywatel) północnokoreańskim komunistom udało się zbudować system totalnej inwigilacji. Co więcej - w Phenianie wyciągnięto wnioski z błędów zbyt liberalnych towarzyszy ze wschodniej Europy, dlatego bezwzględnie karany jest każdy objaw nieprawomyślności. Obywatele - oprócz wąskiego kręgu bonzów partyjnych - nie mają pojęcia o tym, jak wygląda świat poza ich ojczyzną. Propaganda informuje ich, że żyją na "ostatniej wyspie wolności", a reszta świata znalazła się we władaniu krwawych amerykańskich imperialistów oraz ich płatnych siepaczy. Zajmujący się fenomenem Korei Północnej politolodzy twierdzą, że w tamtejszym społeczeństwie udało się prawie całkowicie wytępić zdolność do krytycznego i samodzielnego myślenia. Przeczy temu jednak desperacja tych, którym udało się zbiec z "raju na ziemi". W większości uciekli najpierw do Chin lub Rosji (w ostatnich latach kontakty tych krajów ze skompromitowanym reżimem uległy wyraźnemu ochłodzeniu), a stamtąd przedostali się do Korei Południowej. Przez granicę udaje się przejść zaledwie kilku osobom na miesiąc. Setki giną od kul strażników. Pewien mężczyzna, który z dzieckiem przebrnął przez górską rzekę Changjin-gang, opowiadał japońskim dziennikarzom, że musiał omijać dziesiątki ciał leżących w płytkiej wodzie.
Najwięcej wiarygodnych informacji na temat struktur władzy i funkcjonowania państwa północnokoreańskiego przekazał w ostatnim okresie były "człowiek nr 2" w Phenianie, Hwang Jang Yop. Jego ucieczka w 1997 r., po 38 latach pełnienia najwyższych funkcji w państwie, okazała się całkowitym zaskoczeniem. Jeszcze bardziej zaskakujące były przekazane przez niego rewelacje. Hwang Jang Yop obalił mit o rzekomej ociężałości umysłowej i ograniczeniu "ukochanego przywódcy", który oficjalnie przejął władzę po zmarłym w 1994 r. ojcu dopiero we wrześniu tego roku. Kim Jong Il miał być "playboyem" i utracjuszem. W rzeczywistości jest to człowiek inteligentny i przebiegły, żelazną ręką kierujący państwem. Opiera się niemal wyłącznie na armii i tajnych służbach, bezlitośnie rozprawiając się z podejrzanymi choćby o cień nieprawomyślności. Jego "hobby" to organizowanie akcji wywrotowych przeciwko "psom łańcuchowym imperializmu" z Seulu. To on miał zorganizować zamach w Rangunie w 1983 r., kiedy zginęła połowa południowokoreańskiego rządu. W młodości rzekomo podziwiał Hitlera za jego zdolność do "wzorowego zorganizowania państwa". Jego niechęć do publicznego występowania wiąże się zapewne ze skrytą naturą. Dlatego wszystkie funkcje związane z dyplomacją i kontaktami zewnętrznymi przekazał Kim Yong Namowi, przewodniczącemu Najwyższego Zgromadzenia Ludowego.
Przedstawiony przez Hwanga ponury obraz społeczeństwa potwierdza wyobrażenia o orwellowskim modelu KRLD. To już nie komunizm, ale najdoskonalej wcielony w życie kult przywódcy. Najbardziej pesymistyczne wnioski dotyczą przyszłości Korei Północnej. Hwang jest przekonany, że szaleńczy system musi kiedyś upaść, ponieważ "istnieje wbrew historii", jednak Kim Jong Il zrobi wszystko, by odwlec ten moment. Nawet za cenę wyniszczenia własnego narodu.

Więcej możesz przeczytać w 47/1998 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.