Czym będą nas zabijać

Czym będą nas zabijać

Dodano:   /  Zmieniono: 
Armie świata czeka wkrótce największa technologiczna transformacja od czasu wymyślenia prochu. Jakoby w trosce o ludzkie życie, ale chyba mamy się czego bać.
Od jak dawna człowiek używa broni kinetycznej? Kiedy po raz pierwszy rzucił kamieniem z wrogą intencją? Zwyczaje małp sugerują, że korzystamy z broni miotanej od zawsze. I to ona, zmieniając się, zmienia oblicze wojny.

Mordercza siła bełtu zdolnego przebić tarczę i metalową zbroję przerażała tak bardzo, że Kościół katolicki w 1139 r. na Soborze Laterańskim II potępił używanie kuszy jako szatańskiego wynalazku. Nic dziwnego – nawet prosty wieśniak mógł łatwo ustrzelić wyszkolonego rycerza w najlepszym rynsztunku bojowym. Wtedy zrozumieliśmy, że broń kinetyczna może być wykorzystywana jako narzędzie egzekucji na ofiarach niezdolnych do obrony.

Im bardziej rosły zasięg i siła uderzenia pocisków, tym łatwiej było zabijać na masową skalę. Kolejnym przełomem po kumulujących energię kinetyczną łukach i kuszach było wykorzystanie do miotania pocisków energii gwałtownie rozprężających się gazów. Broń palna stała się podstawą uzbrojenia długo przed wytoczeniem na pola bitew I wojny światowej karabinu maszynowego Maxim zdolnego wystrzelić 500 pocisków na minutę. Pełni tę funkcję i dziś, jednak trwająca długie wieki epoka prochowych karabinów i dział właśnie dobiega końca. Już w  przyszłej dekadzie armie zaczną wprowadzać broń kinetyczną działającą na  zupełnie innej zasadzie. Strzelającą dalej, celniej, z większą siłą niszczącą. Niestety, źle nam to wróży.

Więcej możesz przeczytać w 19/2012 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.