Misja Iraku

Dodano:   /  Zmieniono: 
Czy USA rzeczywiście chcą obalenia Husajna?
"Pustynny lis" przestał polować. Amerykańskie i brytyjskie rakiety i bomby nie lecą już na Bagdad. Chociaż w Waszyngtonie i Londynie ogłoszono, że wszystkie cele operacji zostały osiągnięte, tak naprawdę Saddam Husajn wygrał kolejną rundę. "Pustynny lis" wzmocnił go, bo tylko poszarpał "zwierzę", które teraz, brocząc krwią, jeszcze zacieklej będzie się bronić.

Skończyło się na tym, że w irackiej armii poleciało kilka głów, a poleci jeszcze więcej. Saddam rozprawia się z opozycją szyicką na południu Iraku i zagraża Kurdom na północy, nie respektując strefy bezpieczeństwa ustanowionej po wojnie w Zatoce Perskiej w 1991 r. Paradoksalnie "Pustynny lis" umocnił pozycję Saddama również poza granicami i doprowadził do podziału stanowisk zarówno mocarstw, jak i pozostałych krajów. W państwach arabskich skanduje się dzisiaj imię irackiego dyktatora jak bohatera! Przegrał iracki naród, bo oddaliła się perspektywa zniesienia sankcji. Przegrała demokratyczna opozycja iracka, przegrała ONZ i jej prestiż.
Po pierwsze, nie ma mowy, by ONZ-owska kontrola rozbrojenia Iraku była kontynuowana. Saddam nie wpuści już inspektorów UNSCOM. Czy kontrola irackiego rozbrojenia była w pełni efektywna? Na pewno nie, ale spełniała swe zadania przynajmniej w znacznej części. Kto jest więc przegrany? Oczywiście ONZ. Po drugie, z prawnego punktu widzenia, kwestia ataku na Irak powinna być sprawą międzynarodową, ONZ-owską, a nie amerykańską. To rezolucje Rady Bezpieczeństwa ONZ wprowadziły warunki zawieszenia broni po "Pustynnej burzy" i narzuciły je Irakowi. To Rada Bezpieczeństwa ONZ nałożyła na Irak embargo. To specjalna komisja ONZ (UNSCOM) otrzymała wyłączny mandat na kontrolę, czy Irak rozbraja się zgodnie z warunkami rezolucji. USA i Wielka Brytania świadome jednak niepopularności swoich planów o użyciu siły postanowiły działać same, co zdyskredytowało Radę Bezpieczeństwa i ONZ. Może to świadczyć także o tym, że podpisany przez Richarda Butlera ostatni raport UNSCOM, który posłużył jako bezpośrednie uzasadnienie ataku, był tendencyjny i przygotowany w ścisłej konsultacji z USA.
Z pewnością zdjęcia satelitarne amerykańskiego wywiadu wojskowego, rejestrujące nawet dystynkcje na ramionach oficerów irackich, pokazały opłakany stan sił zbrojnych Iraku. Czy armia, której brakuje części zamiennych do pojazdów wojskowych i czołgów - i to nie tyle uzbrojenia, ile opon i akumulatorów - jest zdolna do jakiegokolwiek działania poza tłumieniem opozycji? Na wojskowych lotniskach, w zniszczonych hangarach i zburzonych częściowo schronach stały jeszcze przed rozpoczęciem akcji "Pustynny lis" stare, zdezelowane sowieckie migi. To była iracka "zdolność bojowa".
Irak to jeden z najbardziej liczących się krajów Bliskiego Wschodu, zasobny w ropę naftową i wodę. Państwo ludzi wykształconych: inżynierów, lekarzy, nauczycieli. Dziś większość z nich nie pracuje w zawodzie. Klepią biedę, podobnie jak tysiące Irakijczyków. Najbardziej sfrustrowani są lekarze - ze względu na permanentny brak lekarstw i środków sanitarnych, katastrofalny stan infrastruktury szpitalnej i ośrodków zdrowia. Tymczasem ludzie cierpią i umierają. Szczególnie drastyczny jest los dzieci. W kraju szczycącym się niegdyś, że ma najlepszą opiekę medyczną w regionie, statystyki dotyczące liczby zachorowań i zgonów mówią same za siebie. I to nie tylko statystyki rządu irackiego - na alarm biją organizacje międzynarodowe - Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) i Fundusz ONZ ds. Dzieci (UNICEF) - a także wiele pozarządowych organizacji humanitarnych działających w Iraku. Przeżywa jedynie osiemset z tysiąca niemowląt; codziennie w Iraku umiera około trzystu dzieci w wieku do pięciu lat.
Tragedia Irakijczyków nie zaczęła się wraz z wprowadzeniem ONZ-owskich sankcji w r. 1991. Długotrwała wojna z Iranem (zakończona w 1988 r.) również przyniosła straszne żniwo. Całe zło zaczęło się właśnie od tej długiej, wyniszczającej wojny. Genezy agresji przeciw Kuwejtowi należy bowiem szukać nie tylko w bezmyślnej zaborczości Saddama Husajna, ale w ówczesnej koncepcji wojny iracko-irańskiej, którą iracki dyktator prowadził "w imieniu" i "na rzecz" całego świata arabskiego. Po ośmiu latach Irak wyszedł z tej wojny z wielkimi stratami ludzkimi i materialnymi. Arabscy sojusznicy nie kwapili się z pomocą, ani tym bardziej z rekompensatą. Saddam uznał więc, że bogactwa Kuwejtu (uważanego przez Irak za sztuczny twór Brytyjczyków) choć w części zrekompensują straty poniesione dla "sprawy arabskiej" i pomogą mu odbudować mocno nadszarpnięty autorytet we własnym państwie. Inwazja na Kuwejt doprowadziła jednak do tego, że Saddam utracił popularność w świecie arabskim.
I oto sytuacja zaczęła się zmieniać. Arabowie wyszli na ulice wielu miast Egiptu, Jordanii czy Syrii, by wyrazić poparcie dla Saddama. Husajn zaczął odzyskiwać utracone punkty. Nie jest już sam. Czyżby więc amerykańska polityka wobec Iraku okazała się krótkowzroczna i nie wykazująca zrozumienia dla arabskiej mentalności?
Wiadomo, że kiedy Irak kapitulował przed sprzymierzonymi w 1991 r., jednym z warunków był zakaz lotów irackich samolotów i helikopterów. To między innymi dało antyhusajnowskiej opozycji możliwość opanowania większości terytorium kraju. Administracja Busha doszła jednak do wniosku, że nie są w jej interesie zbyt daleko idące zmiany w regionie, tzn. powstanie niezależnego państwa kurdyjskiego w północnym Iraku oraz szyickiego, proirańskiego na południu. Tym bardziej że poważnie zaniepokojona Turcja użyła wszelkich form nacisku, by uniemożliwić Kurdom żyjącym w Iraku tworzenie zalążków własnej państwowości. Wobec tego Stany Zjednoczone niespodziewanie wyraziły zgodę na używanie przez Irak sprzętu latającego, co zaskoczyło nawet iracką delegację. Saddam otrzymał znakomitą sposobność, by się rozprawić z opozycją i rebeliami. Uderzył z powietrza. Około dwóch milionów Kurdów uciekło w góry, tysiące zginęło lub straciło domostwa. Wielkie straty zanotowano także na południu Iraku, gdzie Saddam sprawił krwawą łaźnię szyitom. Dziś także pozostawienie Husajna u władzy wydaje się być Amerykanom na rękę. Trudno się temu dziwić, skoro od czasu wojny w Zatoce Perskiej zwiększyli sprzedaż broni do krajów Bliskiego Wschodu o 44 proc., wzmacniając równocześnie swą obecność polityczną i ekonomiczną tym w regionie. Prof. Brzeziński, były doradca prezydenta USA, w jednym z wywiadów stwierdził wyraźnie, że amerykańska polityka wobec Iraku jest niejasna, nie ma w niej bowiem przekonującej i logicznie zdefiniowanej strategii celów.
Po co więc grad bomb - teraz, jutro lub za czas jakiś? W celach propagandowych, ćwiczebnych (sprawdzanie skuteczności nowych rodzajów broni w warunkach bojowych), na pokaz? One niczego nie załatwią. We wrześniu 1998 r. iracki radar w rejonie Basry namierzył amerykański myśliwiec patrolujący tzw. strefę bez lotów, więc amerykański pilot odpalił rakietę. Radar jednak ocalał, a amerykańska rakieta zniszczyła zbiornik z wodą.
Władze irackie podały, że w czasie nalotów zniszczono m.in. dwa szpitale i wielkie magazyny żywności w mieście Tikrit, w stronach rodzinnych Saddama. W tych magazynach przechowywano żywność, tysiące ton ryżu, cukru, mleka dla niemowląt, sprowadzonego do Iraku pod kontrolą ONZ za pieniądze uzyskane z ograniczonej sprzedaży ropy naftowej. Jak obserwatorzy ONZ spojrzą teraz w oczy lekarzom w zbombardowanych szpitalach?
W Iraku panuje drożyzna, iracki dinar, niegdyś wart ponad trzy amerykańskie dolary, ma wartość jednego lira. Zarobki są symboliczne. Tania jest tylko benzyna i ta część żywności (oraz mydło i proszek do prania), która jest rozprowadzana na kartki. Na sankcjach można jednak zarobić. Iracka ropa i benzyna szmuglowane są głównie do Turcji, Jordanii i państw Zatoki Perskiej. Zarabiają na tym krezusi finansowi Iraku kontrolujący handel ropą. To głównie ludzie zaliczani do najwyższych sfer irackiego establishmentu, gdzie prym wiedzie najstarszy syn Saddama Husajna, Udaj. Szmugiel przez Zatokę Perską odbywa się za pomocą małych kutrów i barek płynących głównie wodami terytorialnymi Iranu (za co otrzymują sowity haracz strażnicy rewolucji irańskiej) i zawijających do portów w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, o ile nie zostaną złapane przez tzw. wielonarodowe siły przechwytujące.
Życie Irakijczyków jest bardzo ciężkie. Ich umysł zaprząta myśl, jak nakarmić i ubrać dzieci. A kiedy zachorują, rodzice robią wszystko, co w ich mocy, by zdobyć potrzebne leki. Nierzadkie są wypadki, że dla ratowania życia bliskich sprzedaje się mieszkania, meble, samochody i odzież. Lek musi się znaleźć. Nie wszyscy jednak mają co sprzedać. Wówczas bezsilnie patrzą na cierpienia i śmierć swoich dzieci. Kurdowie cierpią podwójnie. Iracki Kurdystan dotknięty jest nie tylko sankcjami międzynarodowymi jako część Iraku, ale i sankcjami Bagdadu za rebelię.
Wielka polityka, strategiczne cele mocarstw i ich interesy gospodarcze, równowaga sił na Bliskim Wschodzie. Cóż to wszystko obchodzi prostego człowieka, żyjącego gdzieś między Tygrysem a Eufratem, Zatoką Perską a górzystym Kurdystanem? On chce tylko żyć i przeżyć razem ze swoją rodziną, bliskimi, przyjaciółmi, mieszkańcami wioski czy miasta. To jego dotykają sankcje, tylko on płaci rachunek za polityków.
Polska poparła użycie siły przeciw Irakowi, mimo wątpliwości natury prawnej (brak mandatu Rady Bezpieczeństwa ONZ). Cytowany powyżej prof. Brzeziński, zapytany, jak powinna zareagować Polska na amerykański atak, oświadczył brutalnie, że pytanie o rolę Polski nie ma sensu, bowiem nie jest ona w stanie wywrzeć żadnego wpływu na amerykańską politykę wobec Iraku. Po co więc było się wysuwać przed szereg? Tę gorliwość Irak z pewnością zapamięta. Sankcje prędzej czy później zostaną zniesione, o tym wiedzą i wyciągają wnioski m.in. Francja, Rosja czy Australia. Polska była niegdyś bardzo aktywna na rynku irackim. Dziś na nim praktycznie nie istnieje, nie wykorzystuje nawet szansy otwartej częściowym zawieszeniem sankcji w ramach operacji "ropa za żywność". Wiele państw sprzedało Irakowi produkty humanitarne o wartości dziesiątek czy setek milionów dolarów. Polska zawarła tylko jeden kontrakt o wartości niespełna 400 tys. USD.
Więcej możesz przeczytać w 6/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.