Śmierć Wody

Dodano:   /  Zmieniono: 
Tajemnicze bakterie i wirusy, które mnożą się w coraz cieplejszych ziemskich oceanach, powodują zamieranie życia w morzu i zagrażają zdrowiu ludzi.
Przybywa raportów o ginących rafach koralowych, chorych skorupiakach i skażonych ludzkimi wirusami morskich wodach, a zanieczyszczenia z lądów wciąż trafiają do oceanów. "Ziemskie morza są chore" - alarmowali naukowcy, prezentując wstrząsające wyniki badań podczas spotkania American Association for the Advancement of Science w kalifornijskim Anaheim.

"Oceany nie są wyjątkiem, lecz symbolem wszelkich stresów, jakie przeżywa cała planeta. Rafy koralowe w oceanach są jak kanarki w kopalniach. Zginą pierwsze" - ostrzegał dr Thomas Goreau, pracujący dla Międzynarodowej Unii Ochrony Przyrody i Zasobów Naturalnych (IUCN) i jednocześnie prezydent amerykańskiego stowarzyszenia Global Coral Reef Alliance. "Obserwujemy coraz więcej niepokojących zjawisk" - mówił James W. Porter, oceanograf z University of Georgia, badający rafy koralowe na całym świecie dla Environmental Protection Agency. Naukowiec jest przerażony swoim odkryciami - podała agencja Associated Press. Od 1996 r. w 160 monitorowanych siedliskach korali u wybrzeża Florydy o 446 proc. wzrósł odsetek zachorowań. Połowa jednej z raf jest martwa, a o 240 proc. zwiększył się odsetek zagrożonych i zainfekowanych gatunków. Niestety, nikt nie wie, jakie organizmy wywołują te choroby, a w wielu wypadkach wirusy, bakterie i grzyby niszczące korale nigdy wcześniej nie były znane nauce.
Rafy koralowe są najbardziej złożonymi wodnymi ekosystemami na Ziemi. Mimo że zajmują zaledwie ułamek procentu obszaru oceanów, stanowią schronienie dla 93 tys. gatunków ryb (jednej czwartej wszystkich) i wielu bezkręgowców. Największym skupiskiem korali jest Wielka Rafa Koralowa długości 2 tys. km (wschodnie wybrzeża Australii). Zwierzęta te żyją w ciepłych i płytkich morzach tropikalnych, gdzie temperatura wody na powierzchni nigdy nie spada poniżej 20°C. Lubią płytkie wody, przez które łatwo przenika światło słoneczne, gdyż żyją w symbiozie z algami Zooxanihellae, nadającymi rafom niepowtarzalne jaskrawe barwy. Glony, wykorzystując zdolność do fotosyntezy, dostarczają koralom węgiel niezbędny do budowy szkieletów. Polipy odwdzięczają się azotem i fosforem, dzieląc się z algami schwytanym pożywieniem. Wspinając się ku słońcu po szkieletach swoich poprzedników, korale rosną wyjątkowo powoli - zaledwie od 6 do 25 mm rocznie.
Człowiek od dawna bezmyślnie eksploatuje rafy, nie zastanawiając się nad potencjalnymi skutkami nadmiernego odławiania ryb, polowań na zwierzęta przy użyciu ładunków wybuchowych. Wskutek złej gospodarki rolnej, wycinki lasów i agresywnego budownictwa do mórz spłukiwane są osady z lądu. W ten sposób delikatne rafy narażono na wiele chorób, które dziś dziesiątkują je w szybkim tempie.
Teraz rafy mają jeszcze jednego wroga: ocieplający się klimat - ostrzegali naukowcy w Anaheim. Gdy morskie wody zbytnio się rozgrzewają, korale blakną. To niepokojące zjawisko po raz pierwszy zauważono w roku 1979 w kilku miejscach na Ziemi: wokół wysp Okinawa i Wielkanocnej, u wybrzeży północno-wschodniej Australii oraz w Morzu Karaibskim. Uznano je wtedy za incydentalne. W latach 1982 i 1983 zaatakowane zostały rafy u wschodniego wybrzeża Afryki, w Indonezji oraz na zachodnich wybrzeżach Ameryki Środkowej i Południowej. Gdy trzy lata później zaraza znów dotknęła rafy z jeszcze większą siłą, w ciągu kilku lat zniszczyła korale Tajwanu, Hawajów, Fidżi i całej Wielkiej Rafy Koralowej. Przyczyny blaknięcia korali przez lata nie były znane.
Najnowsze badania pokazują, że winny jest klimat i ocieplenie wód oceanicznych. Korale najlepiej czują się w wodzie o temperaturze ok. 26°C. Gdy morze ogrzewa się powyżej 29°C, staje się dla nich nieznośne. Żyjące z nim w symbiozie glony gwałtownie zwiększają tempo fotosyntezy, wytwarzając w tkankach polipów zbyt dużo toksyn. Podtruwane korale pozbywają się swoich kolorowych towarzyszy i blakną. Jest to jednak samobójczy krok, gdyż bez alg nie potrafią wytworzyć węglanowego szkieletu, który jest fundamentem rafy. Wypłowiałe polipy z trudem wracają do zdrowia, rafa odrasta latami, a jeśli zaraza powraca, korale często giną. Ostatecznie wszystkie organizmy zamieszkujące rafę mogą stracić swoje naturalne siedlisko.
Gwałtowność rozprzestrzeniania się choroby szokuje nawet naukowców. "Korale, które żyły w morzach przez setki lat, nagle obumarły w 1998 r." - zauważają eksperci Reef Check (międzynarodowego programu badającego stan korali). Nurkowie badający rafy tropikalne twierdzą, że w 90 proc. zostały zdziesiątkowane niektóre gatunki tych zwierząt. Biolodzy uważają, że pomór dotknął każdy z tych ekosystemów. "Dziś jedna dziesiąta światowych korali jest martwa, a jeśli obecna tendencja się utrzyma, wymrze kolejne 30 proc." - twierdzi Porter. Jedynym rejonem, gdzie rafy koralowe dość skutecznie opierają się chorobie, są odizolowane atole środkowego Pacyfiku.
Masowe blaknięcie korali zaobserwowano w latach 80. W ciągu ostatnich dwóch lat tempo, w jakim rafy umierają, dramatycznie wzrosło. Zazwyczaj wystąpienie choroby wiązało się z oddziaływaniem El Nińo. Biologów bardzo niepokoi więc to, że w 1998 r. korale ginęły również w rejonach nie będących pod jego wpływem. Według dr. Goreau, obszary ocieplających się wód morskich powiększyły się i przesuwając się na północ, w drugiej połowie 1998 r. objęły Malediwy, Sri Lankę oraz rejon od Nowej Gwinei do Japonii. "90 proc. wszystkich korali w Indonezji już jest martwe, a na Wyspach Karaibskich zaczyna występować to samo zjawisko" - mówi dr Goreau.


Prawie dwóm trzecim raf na Ziemi grozi zagłada. Winny jest klimat i ocieplenie wód oceanicznych

"Ocieplający się klimat zabija na Seszelach jedne z najpiękniejszych raf koralowych, są już bliskie wymarcia" - uważa dr Goreau. Gdy w grudniu 1998 r. badał rafy otaczające ten archipelag, okazało się, że ciepła woda uśmierciła 80 proc. korali i znacznie uszkodziła pozostałe. Podobnie dzieje się w innych rejonach świata: tysiące kilometrów raf zachodniego Pacyfiku - od Wietnamu do Filipin i Indonezji - są martwe lub blakną. W rafach Hongkongu z niegdyś obficie występujących jedenastu bardzo poszukiwanych i jadalnych gatunków pozostały tylko dwa, kilka wymarło, a prawie wszystkie rafy są uszkodzone przez ładunki wybuchowe. Naukowcy IUCN zajmujący się badaniem korali w 1998 r. wydali na konferencji w Buenos Aires oświadczenie, w którym ostrzegali, że "jeśli natychmiast nie zostaną podjęte działania, które mają zahamować globalne zmiany w klimacie, rafy zostaną skazane na śmierć. Po rafach przyjdzie zaś kolej na inne ekosystemy".
Ocieplanie się klimatu nie jest jednak jedynym wrogiem korali. "Tylko do przybrzeżnych wód Florydy regularnie docierają gigantyczne kolonie ludzkich wirusów z ponad 1,5 mln dołów gnilnych z tego stanu" - twierdzi Joan B. Rose z University of South Florida. Wirusy, które - zdaniem Rose - trafiają do morza kilkanaście godzin po spuszczeniu wody w toalecie, atakują wielu ludzi pływających w zainfekowanych wodach. Zapadają oni na infekcje ucha, ból gardła, schorzenia dróg oddechowych, oczu i układu pokarmowego. Niektóre ze znalezionych w przybrzeżnych wodach wirusów naukowcy wiążą z chorobami serca, cukrzycą, zapaleniem opon mózgowych i wątroby.
Choć pewne choroby są znane, pojawia się wiele nowych, identyfikowanych wyłącznie na podstawie symptomów. Niestety, wywołujących je wirusów nie można wykryć za pomocą rutynowego badania czystości wody. Atakują również ostrygi i inne skorupiaki. W latach 90. wzdłuż wybrzeża Atlantyku masowo występują pasożytnicze choroby ostryg - MSX i dermo. Naukowcy wiążą je z wzrostem temperatury wód morskich, co odzwierciedla ocieplanie się klimatu. Od dwudziestu lat bezskutecznie poszukiwane jest lekarstwo na schorzenia ostryg, a populacje i hodowle tych zwierząt nadal są dziesiątkowane. Ponadto deszcze spłukują toksyczne metale ciężkie i pestycydy z lądu do mórz. Nawet nawozy są szkodliwe, gdyż w oceanie sprzyjają rozwojowi alg Pfiesteria, które w ciągu ostatnich lat zabiły miliony ryb w zatoce Chesapeake i u wybrzeży Północnej Karoliny.
Pfiesteria są niebezpieczne również dla ludzi, gdyż prawdopodobnie wywołują przewlekłe uszkodzenie układu nerwowego. Porter uważa, że wzrost temperatury wód w oceanach powoduje rozprzestrzenienie się tych szkodliwych organizmów. Badacze z Cornell University obawiają się, że jest to ostrzeżenie przed zmianami, które w przyszłości obejmą całą planetę. Według C. Drew Harvell, profesora ekologii w Cornell University, sytuacja na Florydzie świadczy o tym, że postępująca degradacja i ocieplanie się oceanów uczyni je miejscem coraz bardziej atrakcyjnym dla nowych patogenów i chorób. "Niezależnie od tego, czy ktoś wierzy, że globalne ocieplenie jest dziełem człowieka i czy ostatnie zjawisko El Nińo jest kolejnym symptomem zmieniającego się klimatu, faktem jest to, że temperatury wody były wysokie, a rok 1998 był najgorszym w historii, jeśli chodzi o blaknięcie korali" - dodaje Harvell. Ostatnio wokół Florydy korale wymierają tak szybko, że Harvell musi monitorować stanowiska badawcze trzy razy w roku. W takim tempie prawie połowa światowych raf koralowych będzie martwa do 2028 r. - prognozuje National Oceanic and Atmospheric Administration (NOAA).
Naukowcy uważają, że prawie dwóm trzecim światowych raf grozi zagłada. Ostrzegają, że w pierwszej połowie 1998 r. doszło do bezprecedensowego blaknięcia korali na całej półkuli południowej, a podobne zjawisko jest spodziewane na półkuli północnej. Globalne ocieplanie będzie też zwiększać częstotliwość i siłę El Nińo, a cokolwiek byśmy zrobili, efektów nie będzie dopóty, dopóki nie uporamy się z ocieplaniem planety. Nasuwa się więc pytanie: czy jeszcze można coś zrobić, czy jest już za późno?
Więcej możesz przeczytać w 8/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.