Mapa

Dodano:   /  Zmieniono: 
W dawnych latach, kiedy jeszcze prawdziwe dinozaury ganiały się po Warszawie, w takich to właśnie latach był czynny w Alejach Ujazdowskich Klub Aktora, czyli Spatif. Teraz Spatif też jest, ale nie ma tam aktorów. Wtedy jednak byli, przesiadywali w Spatifie zawodowo i znali się wszyscy jak łyse konie. Znali się do tego stopnia, że nikomu już nawet nie przeszkadzało, gdy dosiadł się do niego jakiś ubek. Ubecy byli zresztą wszędzie, a Spatif tym się tylko wyróżniał, że wszyscy wiedzieli, którzy z nich są ubecy. Więcej - ubecy też wtedy wiedzieli, że oni są ubecy, czego już dziś na przykład nie wiedzą. Ale do rzeczy! Otóż zdarzyło się pewnego dnia, że pod wieczór wszedł do Spatifu - tak jak codziennie zresztą to robił - Janusz Minkiewicz. Był to człowiek dowcipny, choć ponury. Mówił mało. Pił dużo. Wszedł zatem Minkiewicz. Siadł. Siedzący przy swoim stoliku w rogu Józek Prutkowski, jak zwykle pijący z mundurowymi członkami Układu Warszawskiego, zauważył wchodzącego "Minia" i krzyknął nagle rozbawiony: Gdzie splunąć - tam Minkiewicz! Zaczepiony "Minio" nawet się nie zatrzymał, tylko natychmiast, na styk odpowiedział głośno na całą salę: Gdzie Prutkowski - tam splunąć!
Bardzo ostatnio się gęsto zrobiło od ministra-koordynatora ds. służb specjalnych, dwojga imion Janusza Pałubickiego. Można powiedzieć, że gdzie oczy zwrócić-tam Pałubicki. Tylko co zdążył odebrać nagrodę za magiel (pisałem o tym tydzień temu), a tu już porozmawiał w "Salonie politycznym Trójki" z Moniką Olejnik. A rozmowa była taka:
M.O. - Tygodnik "Nie" donosi: "Szpieg gen. Marian Zacharski, poszukiwany przez prokuraturę za przestępstwa pospolite, wrócił do służby i pracuje dla polskiego wywiadu za granicą". Czy to prawda?
J.P. - (po namyśle) Myślę, że od czasu, jak obcięliśmy przecieki, to ta gazeta produkuje ewidentne bzdury. I to widać gołym okiem, przynajmniej dla mnie.
M.O. - Czyli gen. Zacharski nie pracuje dla UOP?
J.P. - To już Pani pyta za daleko. Ja nawet w Sejmie nie odpowiadam, kto pracuje, a kto nie pracuje.
M.O. - Czyli na czym polega bzdura tygodnika "Nie"?
J.P. - Informacja... (po namyśle) ... o tym...
M.O. - Rozumiem. Należy więc podzielić: poszukiwany za przestępstwa pospolite - odrzucam... Tak? Wrócił do służby i pracuje?
J.P. - Właśnie.
M.O. - Czyli pracuje gen. Zacharski?
J.P. - (po namyśle) Nie.
M.O. - Nie pracuje?
J.P. - Nie. Dlatego to... Ja rozumiem, że dziennikarzy i czytelników może ciekawić wiadomość, że ktoś został specjalnym wysłannikiem czy coś, i można na ten temat bardzo długo dyskusję toczyć. Ale jak rzecz jest nieprawdziwa od samego początku, to szkoda czasu (...).
Słyszałem to własnoręcznie i bardzo żałowałem, że nie zapisałem. Ale na szczęście czytam często "Trybunę", a oni - jak się okazuje - nie są gapy i zapisali. No to ja im bardzo dziękuję i od nich właśnie przepisałem.
Po przeczytaniu rozmowy-męczarni pana ministra wydawać by się mogło, że już nikt go nie przebije! Nigdy jednak nie należy tracić nadziei i oto mamy jeszcze lepszego kogoś. Nazywa się on Kazimierz Kulesza i jest na co dzień jakimś prezesem ligowym od piłki nożnej z Gdańska. Tyle tytułem wstępu, a teraz tzw. garść szczegółów. Osiem godzin naradzali się działacze na zjeździe PZPN. PZPN działa od lat pod hasłem "przeżyjmy to jeszcze raz", czyli realny socjalizm nie da się pokonać! Powtarzałem, powtarzam i powtarzać będę: dwie są w Polsce instytucje zupełnie niereformowalne: piłka nożna i TVP SA. Nie ma na nie żadnej siły i nic się tam nie da zmienić, bo wszystko zarosło, zaskorupiało, wżarło się samo w siebie i zjełczało tak cudownie, że oto zdarzyło się coś takiego:
Pan Ryszard Dolata zażądał od prezesa Dziurowicza, by ten ustąpił ze stanowiska. Pan Dolata zagroził nawet, że jeśli Dziurowicz nie ustąpi, to liga zacznie strajk i nie wyjdzie na boiska. Panu Dolacie odpowiedział Stanisław Płaskoń (delegat bez prawa zabierania głosu), któremu opłacało się poprzeć Dziurowicza, więc go poparł. Po Płaskoniu wszedł na mównicę wspomniany tu już dzisiaj Kulesza, który powiedział krótko: "Dawno nie spotkałem się z taką arogancją! Panie Dolata! W Polsce północnej masz pan opinię brutala i pan to potwierdziłeś!!".
astępnie silnie wzburzony pan Kulesza zszedł z mównicy, wrócił na swoje miejsce w dwunastym rzędzie, usiadł w fotelu i nagle się zerwał. "Panowie - krzyknął. - Panowie!!!! Ja się pomyliłem!! Ja się pomyliłem!! Mnie nie o Ryśka Dolatę chodziło! Miałem na myśli prezesa Płaskonia!!!!".
Pisanie felietonu może być czasem bardzo ułatwione, wystarczy przepisać to, co mówią inni. Nawet komentarz jest zbyteczny. Ot i wszystko. Tak właśnie - jak państwo to widzieli - wygląda mapa polskiego mózgu na poziomie ogólnie uznawanym za wysoki. To jak te poziomice, czyli warstwice, kształtują się w partiach niższych?
Więcej możesz przeczytać w 9/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.

Autor: