Świński interes

Dodano:   /  Zmieniono: 
Polacy przeznaczają na zakup żywności prawie 40 proc. domowych budżetów - niemal dwukrotnie więcej niż mieszkańcy krajów Europy Zachodniej, USA i Japonii. Nic więc dziwnego, że ceny żywności, zwłaszcza mięsa wieprzowego (podstawy menu polskiej rodziny), istotnie wpływają na poziom życia.
Co ciekawe, próby regulowania rynku poprzez wyznaczanie cen minimalnych bądź wprowadzanie ograniczeń importu powodowały zawsze drożenie żywności. Ceny produktów spożywczych wzrastały też wtedy, kiedy drożały nośniki energii. Czy zatem niedawne ustalenie minimalnych cen skupu żywca wieprzowego - o ponad 30 proc. wyższych od rynkowych - spowoduje raptowny wzrost detalicznych cen mięsa?

Większy od założonego spadek inflacji w ubiegłym roku był przede wszystkim efektem wolnego wzrostu cen żywności, która zdrożała średnio zaledwie o 3 proc., a latem niektóre produkty, szczególnie owoce i warzywa, nawet taniały. Do wolnego tempa wzrostu cen żywności przyczyniły się dobre zbiory w rolnictwie oraz zahamowanie eksportu na skutek rosyjskiego kryzysu. Mieliśmy dodatkową "nadpodaż" produktów rolnych i żywnościowych (nadprodukcję żywności odnotowano już w 1993 r.), a wskutek tego niskie ceny.
Według danych GUS, w 1998 r. ceny detaliczne mięsa wieprzowego spadły średnio o 5,4 proc., w tym na przykład schabu - o 9,5 proc., szynki - o 4,7 proc., a kiełbasy zwyczajnej - o 3,6 proc. W tym samym czasie przeciętna cena skupu żywca wieprzowego była niższa o 35 proc. niż rok wcześniej. Teraz, po wprowadzeniu przez rząd interwencyjnego skupu, wynosi ona ok. 3 zł za kilogram, a więc ciągle jest o złotówkę niższa niż w czwartym kwartale 1997 r. (niemal 4 zł za kg), lecz wyższa niż w styczniu 1998 r. (2,46 zł za kg).
Cena skupu żywca stanowi 50-60 proc. ceny detalicznej mięsa. Na pozostałą część składają się płace, koszty energii, transportu oraz marża. Średnia marża handlowa wynosi 10 proc. (w małych sklepach - 15-20 proc., zaś w największych hurtowniach - ok. 5 proc.). Marże w handlu żywnością są na ogół sztywne, co powoduje, że zmiany cen detalicznych nie są proporcjonalne do zmian cen surowców.

- Jeśli ceny żywca nie ulegają zmianie, ceny detaliczne na ogół rosną o połowę wolniej od inflacji, ponieważ "koszty pozasurowcowe" wzrastają mniej więcej w tempie inflacji. Kiedy zaś żywiec drożeje w tempie inflacji, ceny detaliczne wzrastają szybciej - mówi prof. Jan Małkowski z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa.
- Obecnie ceny detaliczne teoretycznie nie powinny rosnąć. W praktyce trzeba się jednak liczyć z ich wzrostem.
Ceny swoich wyrobów podniosły już - o 5-7 proc. - zakłady mięsne w Białymstoku oraz poznański Pozmeat SA. Do podwyżek przymierzają się zakłady w Kole, a po nich następne firmy. - W najbliższym czasie, przynajmniej chwilowo, będziemy zmuszeni podnieść ceny wyrobów mięsnych - mówi Zbigniew Nasiłkowski, prezes Animexu. - Będą to podwyżki o kilka, najwyżej
10 proc. To niewiele w porównaniu z podwyżkami cen żywca, wynoszącymi ok. 30 proc. Istnieje oczywiście ryzyko, że rynek nie zaakceptuje nowych cen i trzeba będzie je obniżyć. Musimy być na to przygotowani, dlatego cały czas pracujemy nad poprawą rentowności i zmniejszeniem kosztów, co w konsekwencji może doprowadzić do obniżki cen.
- W tej chwili nie wprowadziliśmy jeszcze podwyżek cen naszych wyrobów, ale jest to bardzo prawdopodobne. To, czy i o ile podniesiemy ceny, będzie zależało od kalkulacji ewentualnych strat wynikających z wprowadzenia interwencyjnego skupu - przewiduje Tomasz Mocarski, rzecznik prasowy Grupy Morliny. Jego zdaniem, za podniesieniem cen detalicznych mięsa przemawia niska rentowność zakładów przetwórczych, nie przekraczająca obecnie 1,5 proc.
Jeśli zakłady mięsne wykorzystają podwyżki cen skupu, aby windować ceny, będzie to - według prof. Małkowskiego - wyjątkowo krótkowzroczna polityka. Takie działania zahamują bowiem wzrost popytu na mięso, a więc w efekcie zaszkodzą interesom producentów i handlowców. Tę opinię podziela Bohdan Wyżnikiewicz z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową: - Jeśli zakłady przetwórcze i handel podniosą ceny, tłumacząc to dopłatami z budżetu do interwencyjnego skupu żywca, może się okazać, że popyt jest zbyt mały, więc ostatecznie ceny i tak będą musiały zostać obniżone. O cenie bowiem w ostatecznym rachunku decyduje rynek.
Eksperci z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa oceniają, że podaż mięsa wieprzowego w drugim półroczu 1999 r. będzie o 15-20 proc. wyższa niż przed rokiem, co wyniknie z większej produkcji oraz zmniejszenia eksportu. Spożycie wieprzowiny wprawdzie nieznacznie wrośnie, ale ten wzrost będzie za mały, aby wchłonąć całą nadwyżkę, szacowaną na 150 tys. ton.
- Nie sądzę, aby podwyższenie ceny skupu żywca powyżej 3 zł za kilogram przyczyniło się do stabilizacji rynku - mówi prof. Antoni Leo- pold, były przewodniczący Kościelnego Komitetu Rolniczego. - Okazuje się, że już stawka 2,5 zł za kilogram gwarantuje opłacalność produkcji najlepszym, najefektywniejszym hodowcom. Wzrost ceny powyżej 3 zł za kilogram raczej zdestabilizuje rynek, stwarzając pretekst do podnoszenia cen przez producentów i handlowców. Na szczęście, cała operacja dotyczy ograniczonej ilości mięsa (40-50 tys. ton), zaś na zrównoważonym, konkurencyjnym rynku nie tak łatwo podnieść ceny detaliczne.
Odrębnym problemem jest wysokość cen detalicznych na koniec 1999 r. Będą one zależały od tego, jakie decyzje podejmą hodowcy, jeśli ceny skupu utrzymają się na obecnym poziomie. - Trzeba się liczyć ze spadkiem produkcji - przestrzega prof. Małkowski. - Jeśli będzie on niewielki, Agencja Rynku Rolnego może go wyrównać sprzedażą swoich zapasów, nagromadzonych w pierwszej połowie roku. Jeśli spadek będzie większy, ceny skupu żywca mogą wzrosnąć, a w ślad za nimi - ceny detaliczne. Byłby to jednak wzrost znacznie poważniejszy niż ten, którego możemy się spodziewać w ciągu najbliższych tygodni.

Więcej możesz przeczytać w 9/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.