Wojna i pokój

Dodano:   /  Zmieniono: 
Czy w Rambouillet narodzi się pokój dla Kosowa?
Nerwowość wokół rozmów w Rambouillet narastała w miarę przybliżania się wyznaczonego na sobotnie południe terminu zawarcia porozumienia. Punktem spornym pozostawało rozmieszczenie w Kosowie wojsk NATO: Serbia kategorycznie sprzeciwiała się rozlokowaniu trzydziestotysięcznego kontyngentu mającego nadzorować realizację porozumienia. Medeleine Albright, nie przebierając w słowach, ostrzegła prezydenta Slobodana Milos'evicia, że NATO uderzy, jeśli Serbia nie podpisze porozumienia z Albańczykami. Ten jednak nie ustąpił, a światowe agencje przytaczały jego słowa: "Nie oddamy Kosowa nawet pod groźbą użycia bomb".
Sztabowcy paktu już opracowali plan operacji: na początku wystrzelono by 50 pocisków rakietowych typu Tomahawk na jugosłowiańskie stanowiska dowodzenia, stacje radarowe i bazy lotnicze. Jeśliby Belgrad nadal stawiał opór, do akcji wkroczyłoby ok. 430 samolotów bojowych. Jeśli zaś Milos?ević zatwierdzi porozumienie, w charakterze gwaranta realizacji jego postanowień w Kosowie zostanie rozmieszczonych 28 tys. żołnierzy NATO.
W sobotę 20 lutego Serbowie i Albańczycy tak gorliwie negocjowali, że grupa kontaktowa przedłużyła termin podpisania porozumienia do wtorku. Impas trwa jednak nadal. Madeleine Albright drugi raz przyleciała do Rambouillet, by wymusić na prezydencie Jugosławii Milanie Milutinoviciu zgodę na stacjonowanie wojsk NATO w Kosowie. Bezskutecznie. Usztywnili również swe stanowisko kosowscy Albańczycy, domagając się po trzyletnim okresie autonomii przeprowadzenia referendum, które zadecydowałoby o ostatecznym statusie Kosowa. Niechętni akcji w Kosowie są także Rosjanie, którzy zamiast flagi NATO woleliby widzieć w Pris?tinie logo OBWE.
Konflikt ciągnie się od 1989 r., kiedy Serbia odebrała Kosowu przyznaną piętnaście lat wcześniej autonomię. W krótkim czasie zwolniono z pracy 100 tys. Albańczyków, ze szkół i uczelni usunięto albańską młodzież, a wszystkie urzędy obsadzono Serbami. W odpowiedzi w Kosowie powstało podziemne państwo z własnym parlamentem, rządem i prezydentem, działa też podziemne szkolnictwo. Albańczycy czują się obywatelami drugiej kategorii, zaś kosowscy Serbowie opowiadają, jak w latach 70. i 80., kiedy funkcjonował kosowski samorząd, Albańczycy skupiali w swych rękach prawie wszystkie urzędy, a złożona z nich policja traktowała Serbów jak przestępców.
Po zlikwidowaniu autonomii w Kosowie, gdzie 90 proc. dwumilionowej ludności stanowią Albańczycy, zaczęły narastać tendencje separatystyczne. Albańczycy nie chcieli już słyszeć o autonomii, ale coraz głośniej mówili o niepodległości. Współgrało to z podnoszonymi niekiedy w Tiranie hasłami odbudowania tzw. Wielkiej Albanii, czyli połączenia terenów zamieszkanych w większości przez Albańczyków. Hasła te budzą przerażenie w sąsiedniej Macedonii, która boi się rozszerzenia konfliktu lub wręcz rozbioru przez sąsiadów.
Problem Kosowa zawsze był zadrą w stosunkach jugosłowiańsko-albańskich, gdyż Serbowie uważają tę prowincję za kolebkę swej państwowości i nazywają ją swoją świętą ziemią lub serbską Jerozolimą. Po I wojnie światowej Jugosławia domagała się rozbioru terytorialnego Albanii; po II wojnie Belgrad chciał rozwiązać problem Kosowa poprzez wciągnięcie Albanii do Unii Państw Bałkańskich. Dyktator Albanii Enver Hodża ujawnił w 1981 r., że Tito już w 1946 r. w poufnych rozmowach zgodził się na powrót Kosowa do Albanii, ale nie chciał ogłosić tej decyzji w obawie przed wrogą reakcją Serbów. Potem jednak Tirana zerwała kontakty z Belgradem. Konflikt serbsko-albański w Kosowie nasilił się wiosną i latem ubiegłego roku. Oddziały podziemnej Armii Wyzwolenia Kosowa rozpoczęły walki z serbskim wojskiem i policją; przez pewien czas kontrolowały prawie połowę obszaru tej prowincji. W odwecie oddziały serbskie dokonują masowych egzekucji, przeprowadzają czystki etniczne. Od marca 1998 r. zginęło tam 2 tys. osób.
W samym Kosowie nie ma zgody co do formuły przyszłego rozwiązania: podziemny prezydent Ibrahim Rugova jest zwolennikiem szerokiej autonomii w ramach Federacji Jugosłowiańskiej poprzez nadanie Kosowu statusu republiki. Armia Wyzwolenia Kosowa chce niepodległości, a później - przyłączenia do Albanii.
Zachód od lat zastanawia się, jak rozwiązać problem Kosowa bez podgrzewania "bałkańskiego kotła". W lipcu ubiegłego roku ówczesny minister spraw zagranicznych RFN Klaus Kinkel w rozmowie z Jewgienijem Primakowem zaproponował zwołanie międzynarodowego spotkania w sprawie Kosowa na wzór konferencji w Dayton, która zakończyła wojnę w Bośni. Konferencja w Rambouillet ma osiągnąć właśnie taki cel. Czy jednak rozejm wymuszony pod groźbą użycia siły będzie oznaczał pokój, na który czeka Kosowo? 
Więcej możesz przeczytać w 9/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.