Administracja wewnętrzna

Administracja wewnętrzna

Dodano:   /  Zmieniono: 
Skoro minister spraw wewnętrznych i administracji odpowiada m.in. za bezpieczeństwo wewnętrzne kraju, może warto włączyć kontrwywiad z powrotem w struktury MSWiA
Pojawiły się ostatnio w mediach i wśród polityków niezbyt interesujące pomysły podzielenia Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji na dwie części. Jedna byłaby od spraw wewnętrznych, druga - od administracji. Nie jestem szczególnie przywiązany do pełnionej funkcji - wiadomo, że ministrem się bywa. Nie upieram się również przy jak najszerszych kompetencjach - mam na tyle dużo obowiązków, że nie zawsze wystarcza dnia.

Pomysł ten jest jednak o tyle nietrafny i nielogiczny, że cała reforma administracji publicznej i reforma centrum oparta była na koncepcji zespolenia tych dwóch działów. Decyzja o utworzeniu MSWiA wzięła się właśnie stąd, że większość spraw w administracji rządowej i sprawach wewnętrznych jest z sobą silnie powiązana. Spraw, które powinny pozostać w rękach jednego ministra, niezależnie od tego, kto nim będzie. Sprawy wewnętrzne państwa to przecież także administracja, nie tylko bezpieczeństwo publiczne. Wzór taki obowiązuje zresztą we Francji. W takim kierunku zmierzała większość reform i zmian, jakie nastąpiły w resorcie po 1990 r., a które dążyły do wyłączenia z jego struktur represyjnego aparatu bezpieczeństwa.
Wdrażana właśnie reforma administracji publicznej sprawia, że wojewodowie stali się lustrzanym odbiciem ministra spraw wewnętrznych i administracji w terenie. To oni odpowiadają za policję, straż pożarną, nadzór budowlany. Wyłączenie administracji z resortu spraw wewnętrznych spowodowałoby, że nie wiadomo byłoby, komu właściwie mają podlegać wojewodowie. Nastąpiłoby niejako skrzyżowanie kompetencji dwóch ministrów. Przy czym minister spraw wewnętrznych, ustawowo odpowiadający za bezpieczeństwo, nie miałby na przykład żadnego wpływu na obsadę komend wojewódzkich. Podobne problemy mogłyby się pojawić w związku z budżetem - należałoby go od nowa dzielić. Ministrowi spraw wewnętrznych i administracji podlegają również takie formacje, jak służby ratownicze, geodezja i kartografia. Podzielenie struktury ministerstwa musiałoby prowadzić do zmian we wszystkich tych służbach i stworzyłoby problemy koordynacyjne na poziomie województw. Po co zresztą zmieniać coś, co dobrze funkcjonuje? Takie pomysły wyraźnie prowadzą do osłabienia pozycji ministerstwa (powtarzam, niezależnie od tego, kto będzie piastował funkcję jego szefa) zajmującego się sprawami wewnętrznymi, czego konsekwencją może być pogorszenie się stanu bezpieczeństwa i destabilizacja w służbach odpowiadających za jego utrzymanie.
Ponadto utworzenie oddzielnego ministerstwa administracji publicznej, które de facto obsługiwałoby tylko dwa departamenty, wymagałoby dodatkowych kosztów na stworzenie jego infrastruktury. Bowiem tak jak w każdej instytucji potrzebne byłyby kadry i finanse. Gdy dążymy do odchudzenia administracji, taki pomysł wydaje się być absurdem.
Dyskusja o kształcie resortu spraw wewnętrznych i administracji toczy się już od początku lat 90. Dotyczy nie tylko pionu kierowania administracją rządową, ale i cywilnych służb specjalnych. Wyłączony z MSW - po sprawie Oleksego - Urząd Ochrony Państwa, który bezpośrednio podlega premierowi, znajduje się dzisiaj poza resortem. Ustawa o działach w ogóle nie przewiduje zmian w tej kwestii. Skoro minister spraw wewnętrznych i administracji odpowiada m.in. za bezpieczeństwo wewnętrzne kraju, może warto włączyć kontrwywiad (zajmujący się m.in. ściganiem przestępstw gospodarczych) z powrotem w struktury MSWiA. Powinno to wpłynąć na lepszą współpracę tych służb z policją, przepływ informacji do takich struktur jak Krajowe Centrum Informacji Kryminalnej, a tym samym zwiększenie wykrywalności przestępstw. Wydaje się też potrzebne, by wywiad cywilny nadal podlegał bezpośrednio premierowi.
Zastanowienia wymaga również odpowiedź na pytanie, jaka powinna być Kancelaria Prezesa Rady Ministrów. Coraz bardziej zaczyna ona przypominać superministerstwo, jakim był URM, zlikwidowany między innymi ze względu na zbyt duży rozrost administracyjny. To właśnie kompetencje tego urzędu w zakresie nadzorowania pracy administracji rządowej przekazano wcześniej MSWiA, nie ma zatem większego sensu odbudowywanie jego struktury.
Zadania kancelarii muszą być jasno i precyzyjnie określone. Powinna być ona zapleczem logistycznym i politycznym premiera. Pion polityczny, składający się z doradców premiera, równy liczbie powstałych po reformie działów, dostarczałby premierowi opinie i analizy na temat problemów związanych z funkcjonowaniem wszystkich resortów. Pion merytoryczny powinien się składać z wysokiej klasy apolitycznych specjalistów, zatrudnionych na mocy ustawy o służbie cywilnej, nie podlegających okresowym zmianom kadrowym. Do ich zadań należałaby merytoryczna obsługa nie tylko samego premiera, ale i wszystkich członków Rady Ministrów. Odpowiadaliby oni za przygotowanie strony legislacyjnej obrad rządu.
W najbliższych tygodniach, mam nadzieję, powstanie nowy spójny i akceptowany przez koalicjantów projekt reorganizacji rządu, oparty na ustawie o działach. Choć wielu komentatorów będzie się dopatrywało w proponowanych zmianach rozgrywek personalnych, zapewniam, że jedynym kryterium wprowadzania zmian będzie skuteczność funkcjonowania rządu. Potrafimy wyciągać wnioski z nieporozumień wokół dotychczas wprowadzanych reform. Trudne zadania, przed jakimi staje ten rząd, będą także okazją do udoskonalenia jego struktur.
Więcej możesz przeczytać w 10/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.