Kolejność uczuć

Dodano:   /  Zmieniono: 
Młodzi ludzie szukają życiowego partnera tak, jakby robili zakupy w supermarkecie



"Chętnie zaproszę na przyjęcie reprezentacyjną blondynkę w wieku 25-35 lat, z temperamentem, ale nie wywyższającą się" - deklaruje Bartłomiej z dużej firmy doradczej. Wyrachowanie czy tylko brak romantyzmu? - Romantyzm jest niepraktyczny. Mit Polaka wymachującego szabelką odchodzi w przeszłość. Młodych ludzi charakteryzuje przede wszystkim pragmatyzm, bo także w życiu uczuciowym biorą dziś udział w wyścigu szczurów - tłumaczy prof. Elżbieta Rogucka, antropolog z wrocławskiego oddziału Polskiej Akademii Nauk.



Uczucia uchodzące za "prawdziwe i głębokie" - miłość, przyjaźń czy choćby sympatia - zajmują w życiu Polaków coraz mniej miejsca. - Te dane przerażają. To tak, jakbyśmy chcieli jedynie za wszelką cenę więcej zarabiać, więcej osiągać i więcej znaczyć. Uczucia chwilowo odsuwamy na bok, wydaje nam się, że "kiedyś" do nich jeszcze wrócimy. Po osiągnięciu sukcesu zawodowego przeważnie okazuje się jednak, że już nie ma do czego wracać, co rodzi coraz większą frustrację - uważa Magda Małkiewicz-Borkowska, psychoterapeuta.
Aż 43 proc. Polaków nigdy nie zakosztowało w życiu miłości "aż po grób". Może właśnie dlatego ostrożnie szacujemy wartość uczuć. Trzy czwarte z nas jest przekonanych, że powodem nieudanych małżeństw są złe warunki materialne - wynika z badań CBOS. Większość ankietowanych (63 proc.) jest też zdania, że ich relacje z innymi ludźmi w ciągu ostatnich dziesięciu lat zdecydowanie się pogorszyły. Osłabienie kontaktów rodzinnych i przyjacielskich, brak życzliwości i szczerości w stosunku do innych tłumaczymy prozaicznie: brakiem czasu, zaabsorbowaniem pracą i pogonią za pieniędzmi.
- W nasze życie wkraczają zasady wolnego rynku - twierdzi dr Andrzej Flis, socjolog. - O kontakty z ludźmi coraz częściej zabiegamy w konkretnym celu: aby coś załatwić czy ułatwić sobie awans. Także stosunki towarzyskie stają się przedłużeniem pracy. Znajomych oceniamy pod kątem kwalifikacji i "przydatności". Warci są tyle, ile zarabiają i jakie są ich wpływy - dodaje dr Flis. W polskich salonach od dawna obowiązuje już amerykański styl bywania, a wraz z nim - ostentacyjne okazywanie uczuć, egzaltacja i ciekawość świata równa potencjalnym korzyściom wynikającym z nowych znajomości. - W świecie, w którym wszystko dzieje się "za szybko", związki między ludźmi zaczynają przypominać procedurę kupna-sprzedaży - ocenia Andrzej Samson, psycholog.
Pamięć o urodzinach, imieninach czy rocznicy ślubu coraz częściej staje się standardem wpisanym w budowanie wizerunku firmy bądź osoby menedżera. Normą jest "baza danych" w notesie lub laptopie, z informacjami coraz dalej wykraczającymi poza niezbędne personalia. - Nasi agenci wiedzą, kiedy klient obchodzi imieniny, urodziny, a nawet, kiedy rodzi mu się dziecko. Firmowy sklepik oferuje gadżety, które agent może sprezentować z tych okazji klientowi lub jego pociechom. Zacieśniamy dzięki temu kontakty z klientem i umacniamy wzajemne zaufanie - zdradza Anna Rybałtowska z Nationale-Nederlanden. Według prof. Tomasza Gobana-Klasa, socjologa kultury, podobna dominacja pragmatyzmu i materializmu w życiu uczuciowym Polaków to wynik tendencji ogólnoświatowej. - Urzeczowienie stosunków międzyludzkich stało się faktem. Podobnie jak medializacja kontaktów. Zabiegani, z bliskimi rozmawiamy zazwyczaj przez telefon. Jeśli utrzymujemy jakieś kontakty, to pozorne - zauważa prof. Goban-Klas. Główne tematy rozmów w przeciętnych polskich domach - co wychwycili badacze naszych obyczajów - to jedzenie, choroby i oferta telewizyjna.
- Na pisanie listów nikt już nie ma czasu. Media lansują porozumiewanie się za pośrednictwem SMS-ów i poczty elektronicznej. Świat stał się globalną wioską, więc zaczynamy się do siebie upodabniać. Polacy w gwałtownym tempie chcą się dostosować do standardów zachodnich - uśmiecha się prof. Rogucka. Odważne publiczne mówienie o uczuciach staje się elementem misternie wypracowanego wizerunku. Bywa jednak, że - wiedzą o tym zwłaszcza psychoterapeuci wspierający osoby publiczne - wraz ze zgaśnięciem fleszy pojawia się lęk przed powtórzeniem miłosnej deklaracji. "Miłość" to słowo, które słyszy się niezwykle rzadko nawet w biurach matrymonialnych. - Nie przechodzi klientom przez gardło. Polacy szukają partnera, kumpla, kochanki lub kochanka. Wspólnika do życiowego kontraktu, którego sfinalizowanie powierzają specjaliście - uważają właściciele biur matrymonialnych. - W wypadku coraz większej grupy młodych, wykształconych i ambitnych osób szukanie życiowego partnera przypomina zakupy w supermarkecie. Mają bardzo dokładnie sprecyzowane oczekiwania, ale są to raczej nierealne marzenia. Wiedzą, czego w życiu chcą... i chcą to dostać jak najszybciej. Nazywamy to "koncertem życzeń" - mówi Adam Grzesiak z Biura Matrymonialnego Czandra. Do wyjątków należą sytuacje, gdy klient wychodzi z biura z "zamówionym egzemplarzem". Częściej wizyty to dla niego rodzaj terapii, dzięki której uczy się kontaktu z ludźmi i pozbywa złości, że miłości nie da się załatwić za pośrednictwem profesjonalnego pośrednika.
Profesjonalizm i kompetencja zawładnęły światem uczuć. Dochody światowego przemysłu dla zakochanych, oferującego zunifikowany romantyzm, liczone są w miliardach dolarów. - Nasze zachowania, także w dziedzinie wyrażania uczuć, zaczynają podlegać jednemu standardowi. Coraz trudniej jest dziś odróżnić, co jest rzeczywistą, wewnętrzną potrzebą człowieka, a co jedynie kalką ściągniętą z mediów - zauważa dr Flis. Kolorowe pisma podpowiadają, jak nakryć stół, co podać na kolację, jak się ubrać i zachować, by wieczór skończył się oczekiwanym finałem. Specjalistom można dziś powierzyć nie tylko wysłanie kosza kwiatów na drugą półkulę, ale też kompleksową organizację "najbardziej romantycznego weekendu życia". Sięgnięcie po sprawdzone wzorce jest dyktowane nie tylko wygodą, ale także skutecznością. Tak postrzegany romantyzm sprzedaje się coraz lepiej. "Romantyczne sklepy" gwarantują niemal natychmiastowe poderwanie partnera na zwiewną pastelową sukienkę czy satynową pościel. Wystarczy tyko podpisać czek. - Aktywnie wprowadzamy w życie dewizę "czas to pieniądz". Skończyła się era, w której kwitły "długie nocne Polaków rozmowy". Wielu wydaje się, że nie stać ich na tak bezproduktywną formę spędzania czasu. Rozmawiamy rzadko, raczej na przyjęciach czy rautach niż prywatnie - podkreśla prof. Goban-Klas. Zdawkowe "co słychać" coraz częściej zastępuje przyjacielskie rozmowy o sensie życia. Na pielęgnowanie starych "nieużytecznych" znajomości nie mamy ani siły, ani czasu. - Redukujemy nasze kontakty do stosunków czysto formalnych, powierzchownych. Stajemy się coraz bardziej samotni w tłumie - ocenia dr Flis.
- W epoce romantyzmu przeżywanie szalonej miłości było sposobem na poznawanie świata, dotykaniem absolutu i prawdy niedostępnej innym. Dziś potoczne rozumienie miłości romantycznej jest inne. Walentynkowe zamieszanie jest dowodem na istnienie zapotrzebowania na specyficzną formę wyrażania emocji. Utajona tęsknota za prawdziwym, głębokim uczuciem częściej znajduje odzwierciedlenie w popularności filmowych i książkowych wyciskaczy łez niż w prawdziwym życiu - uważa dr Eligiusz Szymanis, literaturoznawca z Uniwersytetu Warszawskiego, autor prac o polskim romantyzmie. Czy znaczy to, że tęsknimy za czymś czystym i wzniosłym, ale w ciszy, gdyż jest to niezgodne z wszechogarniającym duchem pragmatyzmu? - Ogromne powodzenie latynoamerykańskich telenowel to jeden ze środków zagłuszania samotności. Często także samotności w rodzinie. Osobną kategorię stanowią polskie telenowele. Mają tę zaletę, że są blisko naszych codziennych spraw, naszych sporów. To praktycznie ostatnia płaszczyzna, na której możemy porozmawiać. Codzienne kontakty z serialowymi rodzinami stały się namiastką kontaktów społecznych - twierdzi prof. Goban-Klas. W styczniu perypetie bohaterów "Klanu" śledziło z zapartym tchem ponad 10 mln widzów. Psychoterapeuci twierdzą, że potencjalnego partnera zaczynamy coraz częściej oceniać pod kątem korzyści, jakie przyniesie naszej społeczno-zawodowej pozycji, a nie uczuć, jakie jest w stanie ofiarować. Zarówno on, jak i ona mają być zadbani, wykształceni, silni zawodowo i mało wymagający. Romantyzm w związkach, w których oboje partnerzy startują w wyścigu szczurów, tylko przeszkadza.
- Polki zrobiły się ostatnimi czasy bardziej rzeczowe i praktyczne. Mam jednak wrażenie, że ich partnerzy zakochują się głębiej i goręcej - mówi Piotr Wereśniak, reżyser i scenarzysta filmu "Zakochani". Potwierdzają to badania przeprowadzone na całym świecie przez amerykańskie wydawnictwo Harlequin. W gronie kobiet najrzadziej wyznających miłość obok Japonek, Tajwanek i Bułgarek znalazły się ostatnio Polki.

Więcej możesz przeczytać w 8/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.