W rajtuzkach

Dodano:   /  Zmieniono: 
Tak jak Wiesio - który czytając Kochanowskiego, odczuwa to, co on -tak i ja odczuwam to, co Wiesio odczuwa, gdy go czytam. A odczuwam to samo, bo ja też przez całe życie jestem chłopczykiem w rajtuzkach
Dziś też będę przepisywał. Głównie z "Tygodnika Powszechnego" i z "Rzeczpospolitej", ale nie tylko. Dziś będzie o Wiesławie Walendziaku na podstawie jego wypowiedzi.

Wiesław Walendziak - od tego może zacznijmy - buntował się od zawsze. Mówi: "Przede wszystkim był to ideowy bunt przeciwko komunizmowi. Ale nawet wyznając konserwatywne poglądy, słuchało się muzyki The Doors, nosiło długie włosy i manifestowało niezgodę na model mieszczański, który proponował późny Gierek. Cóż, prowadziłem konserwatywny tygodnik ťMłoda PolskaŤ ubrany w dżinsy i sweter, a nie garnitur. Nie sądzę więc, bym nie przeżył buntu wobec tego, co skostniałe, fałszywe i nasączone hipokryzją".
Ktoś może zapytać: dlaczego Walendziak nie protestował przeciwko wczesnemu Gierkowi i co mają konserwatyści przeciwko mieszczaństwu? Odpowiadam: konserwatyści nic nie mają przeciwko mieszczaństwu, ale jak Gierek je proponował, to mieli i mają; zaś przeciw wczesnemu Gierkowi (też mieszczaństwo) Walendziak nie protestował, bo był jeszcze za malutki. Przeżywał bunt przeciwko skostniałemu światu, ale przeżywał w śpioszkach. Gdy jednak wyrósł ze śpioszków i wdział rajtuzki, sweter i na to dżinsy i puścił sobie włosy, wtedy poszedł na całego. Czyż można bardziej buntować się przeciwko hipokryzji niż przez noszenie swetra?
Młody Wiesio był uczuciowy. Płakał przy "Trylogii", wzruszał się przy "Konradzie Wallenrodzie", bardzo przeżył też "Noc listopadową" Wajdy. Mówi: "Przeżyłem to bardzo, bardzo patriotycznie. Dziś żartujemy z tego, ale wtedy pewnie wielu młodych ludzi gotowych było pójść i na barykadach ojczyzny oddać życie". Pięknie powiedziane - na barykadach ojczyzny oddać życie... Wiesio zresztą często mówi pięknie: "... jestem bardzo dumny z tego, że jestem Polakiem (...); jestem dumny i szczęśliwy, kiedy mogę czytać Kochanowskiego, rozumiem i odczuwam to, co on, gdy pisał swoje wiersze, i przeżywam podobne uczucia, czytając Mickiewicza (...); ostatnio się zorientowałem, że tuż obok mojego domu, na pobliskim skrzyżowaniu dróg, w 1864 zginęło kilkunastu powstańców styczniowych. Dla mnie to jest ważne. Mam takie poczucie ciągłości, jakby ten krzyk, te strzały rozlegały się wczoraj. Bo tak naprawdę: jakie ma znaczenie to, czy stało się to wczoraj, kilkadziesiąt czy sto lat wcześniej?".
Można spytać: jakie to ma znaczenie, że stało się to właśnie koło dzisiejszego domu Wiesia? A gdyby stało się dziś, pięćdziesiąt kilometrów od tego miejsca? Dziś wszędzie w tym kraju dzieją się sprawy smutne i dotkliwe, ludzie doznają biedy i upokorzeń. I co robić? Od tego - jak się okaże za chwilę - jest Radio. Jakie Radio? Zaraz się dowiemy jakie. Wróćmy do marzeń chłopca. Mówi: "Byłem przekonany, że będziemy walczyli z komunizmem przez wiele dziesięcioleci, że to będzie wybór życia, że w związku z tym będzie się żyło w wielkim ubóstwie, rezygnując z profitów, które system ofiarował, że to może będzie więzienie, represje, ale będziemy walczyć. To mnie unosiło. Wizja walki o wolność była czymś pasjonującym". Ach - marzenia, marzenia... represje... więzienia. Tymczasem ojczyzna wycięła Wiesiowi finfę. Rakowski kazał wyprowadzić sztandar i III Rzeczpospolita nastała i zamiast cierpieć w więzieniu i w biedzie... Niech jednak mówi Wiesio: "Jako dziennikarz zarabiałem dużo pieniędzy, zbudowałem sobie drewniany dom w lesie, byłem panem własnego czasu". Chłopcu jednak marzyły się czyny! "Zostałem przekonany do polityki nie karierą, ale względami ideowymi: wielkie projekty, budowa państwa, reformy". Czy można mieć komukolwiek za złe, że mu się marzą wielkie projekty? Wprawdzie pamiętam, że Wiesio - jeszcze w czasach, gdy rządził telewizją - poustawiał w wejściach elektroniczne bramki otwierające się na magnetyczne karty identyfikacyjne (niezłe pieniądze na to wydał, na szczęście nie własne) i tylko - drobiazg - tych kart nie wprowadził. Stoją do dziś te idiotyczne bramki jako pomnik nieudolności i nieumiejętności doprowadzenia pracy do końca, ale to w końcu nie były Wielkie Projekty. Chłopcu się marzą wielkie! I on będzie na czele, gdy będą realizowane, więc choć powodują nim "względy ideowe", a nie kariera, to jednak odszedł z kancelarii premiera dlatego, że jego stanowisko przestało być ministerialne. A czy premier obiecał Walendziakowi w zrekonstruowanym rządzie jakiś ministerialny fotel? Tak! - odpowiada krótko chłopczyk.
Wiesio jest koleżeński, lojalny i szczery. Dziennikarz mówi do niego: "Znany jesteś z tego, że wciągasz swoich znajomych na różne stanowiska" - i tu padają przykłady. A na to Wiesio: "Wszyscy proponowani przeze mnie ludzie spełniają wysokie wymogi kompetencyjne. Nikt nie może mi zarzucić, że choćby jedna z tych osób sprzeniewierzyła się zasadom, o których mówimy (...). Powiedzmy otwarcie: Polska jest dziś dławiona przez korupcję (...)". Jakie to urocze, że w tej jasnej główce nawet podejrzenie nie powstanie, że przecież towarzyska selekcja przy obsadzaniu stanowisk publicznych to po prostu nadkorupcja i superprywata. On to robi dla Ojczyzny, "przeżywa to bardzo patriotycznie".
Pełen zasad chrześcijańskich widzi ten chłopiec niezgodę ludzi "na doświadczaną rzeczywistość. To ludzie, którzy przeżywają ubóstwo (...), a jednocześnie szukają modlitwy i wsparcia. I Radio im to dało". Jakie Radio? Radio Maryja, oczywiście. Ach, jak się Bozia cieszy.
Napisałem - przepisałem ten felieton, bo tak jak Wiesio - który czytając Kochanowskiego, odczuwa to, co on - tak i ja odczuwam to, co Wiesio odczuwa, gdy go czytam. A odczuwam to samo, bo ja też przez całe życie jestem chłopczykiem w rajtuzkach. Tak, Wiesiu! Też mi się marzą wielkie projekty, komedie na miarę Gogola, proza na miarę C?apka i filmy na miarę René Claira. Ale przecież wiem, że jestem w zasadzie tylko skromnym felietonistą w prowincjonalnym poznańskim tygodniku. I nic nie mogę i tylko tymi moimi felietonikami upominam czasami innych o umiar, odpowiedzialność i uczciwość.
I o odrobinę szacunku dla ludzi.
Więcej możesz przeczytać w 11/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.

Autor: