Granica rozsądku

Dodano:   /  Zmieniono: 
Rozmowa ze STANISŁAWEM ESDENEM-TEMPSKIM, pisarzem
Wiesław Kot: - Część roku spędza pan na Zachodzie, a część w rodzinnym Gdańsku. Własną biografią demontuje pan od dawna u nas zakorzeniony etos pisarza-wygnańca.
Stanisław Esden-Tempski: - Etos emigranta-latarnika jest wytworem czasów, kiedy z kraju wyjeżdżało się ze świadomością, że być może ojczyznę traci się na zawsze. Natomiast dziś, gdy Polska jest wolna i każdy może wyjechać, dokąd chce, i wrócić, kiedy chce, etos emigranta prawie nie istnieje. Ja nie mówię o sobie, że jestem emigrantem. To, że mieszkam w Chicago, jest sprawą czysto administracyjną. Ponadto piszę tam drugi tom "Łowcy orchidei" i klimat tamtych miejsc jest mi po prostu potrzebny. Do Anglii pojechałem zaś tylko dlatego, że chciałem zobaczyć wyspę Sky, gdzie obowiązuje język galijski. To jest normalne doświadczenie wolnego człowieka, poszerzającego swoją wizję świata przez nowe miejsca, które dla siebie odkrywa.


Stanisław Esden-Tempski - powieściopisarz, poeta i dziennikarz. Studiował psychologię na Uniwersytecie Warszawskim i filologię polską na Uniwersytecie Gdańskim. Z Polski wyjechał w 1988 r. Jego dorobek stanowią między innymi zbiory poezji "Wytrwale rozwijam swoje złe skłonności" i "A przecież umarłem" oraz powieści "Człowiek, który udawał psa", "Między Sierpniem a młotem" i "Łowca orchidei".

- Zanika więc nie tylko twórczość emigracyjna, lecz także środowisko emigracyjne jako bohater literacki.
- Bohater "Kundla" (mojej ostatniej powieści) wyjeżdża co prawda do Anglii, ale bynajmniej nie po to, by na długo opuścić ojczyznę. Zamierza jedynie odbyć wycieczkę i zaraz wrócić do Gdańska. Dopiero w Anglii popadł w depresję, zawalił mu się cały świat. Gdybym tę powieść pisał w innych czasach, jego świat zawaliłby się pewnie na skutek utraty ojczyzny.
- Ale teraz, wyjeżdżając na Zachód, także przekracza pan granicę, tyle że inaczej rozumianą. Zostawia pan za sobą kraj, w którym obowiązywał socjalistyczny model zdobywania pieniędzy i obyczajowość kształtowana przez wpływy Kościoła.
- Ta granica między Polską a Zachodem jest w pewnym sensie trwalsza niż system posterunków granicznych na Odrze. Wprawdzie i Polacy, i społeczeństwa zachodnie opierały się w swym rozwoju na Ewangelii, tyle że modele postępowania czerpano z różnych przypowieści. U nas źródłem inspiracji życiowych była przypowieść o bogaczu, który - jak wielbłąd przez ucho igielne - nie może się przecisnąć do Królestwa Niebieskiego. Natomiast na Zachodzie - mówiąc metaforycznie - oparta była ona na przypowieści o talentach.
- Społeczeństwo, a razem z nim literatura, znalazły się właśnie na etapie "wymiany przypowieści". Krajowa literatura nie radzi sobie zbyt dobrze z opisem tego fermentu.
- Ciągle jesteśmy rozdarci między naszym "przed" i naszym "teraz". Wciąż obowiązujący system wartości został ukształtowany w okresie walk narodowowyzwoleńczych, a następnie w latach komunizmu, i zupełnie nie pasuje do obecnej rzeczywistości. Wówczas bohaterem literatury był człowiek bez ziemi, tworzący romantyczną wizję ojczyzny. Gdy powstało państwo, musi zacząć myśleć jak obywatel, a on tego dotychczas nie próbował.
- Ponadto musi zarabiać, a przywykł do tego, by za umowną pracę wypłacano mu umowną rentę, która starczała zaledwie na przetrwanie biologiczne.
- Przez kilka dziesięcioleci opieraliśmy swoje podejście do świata na systemie wartości, w którym walka o pieniądz była podejrzana i w złym tonie. Ustrój, w którym bytowaliśmy, wytwarzał mieszankę myślenia katolickiego i komunistycznego. Jeszcze dziesięć lat temu słowo "dorobkiewicz" było określeniem nagannym. Dziś istnieje przymus robienia karier finansowych.
- Tylko że tak naprawdę dotyczy on bardzo cienkiej, górnej warstewki społeczeństwa.
- A ogromna reszta tęskni za socjalizmem i obietnicami "pierwszej ťSolidarnościŤ". System postulatów "Solidarności" miał w istocie ukrytą myśl socjalistyczną, że wszystkim się należy i że społeczeństwo jest państwem opiekuńczym. W tej chwili społeczeństwo ewoluuje w kierunku modelu państwa ściśle kapitalistycznego. Ten proces zachodzi w ogromnym przyspieszeniu, a jednocześnie socjalistyczne przyzwyczajenia wykazują zdumiewającą trwałość. Społeczeństwo w swojej masie nie zdaje sobie sprawy, że dopiero wówczas, gdy powstanie olbrzymi kapitał w Polsce, można będzie stosować upusty jak w poprzednim ustroju. Cywilizacja w typie zachodnim tworzy własne "wyższe sfery" - arystokrację ludzi z głową. Zaczniemy się rozwarstwiać na tych, którzy będą umieli sobie poradzić w nowych realiach, i tych, którzy będą stanowić klasę niższą. Z tego, co widzę, polskie społeczeństwo myśl o tym wypiera z własnej świadomości.
- Jak więc powinien się odnaleźć wobec niej pisarz?
- Model człowieka, który zyskuje szczęście poprzez zdobycie bogactwa, jest dziś zupełnie nie do przyjęcia. Więcej: staje się oczywiste, że to właśnie pieniądz powoduje największe współczesne zagrożenia cywilizacyjne. Pisarz powinien być kimś w rodzaju Wallenroda tego systemu. Musi istnieć w tej cywilizacji, współdziałać z nią, ale jednocześnie mieć do niej stosunek jak najbardziej krytyczny.

Więcej możesz przeczytać w 11/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.