Estoński pat

Dodano:   /  Zmieniono: 
Estonia bywa nazywana "bałtyckim Singapurem", choć sami Estończycy wolą dziś unikać porównań na wyrost
Kryzys, który wstrząsnął wcześniej azjatyckimi "tygrysami", Rosją i Ameryką Łacińską, zagląda dziś w oczy Estończykom. Nastroje wśród obywateli wybierających parlamentarzystów po raz trzeci od upadku ZSRR były dalekie od entuzjazmu. Najwyższy w Europie wzrost gospodarczy, sięgający w 1997 r. 11 proc., spadł do 4 proc. Nie trzeba tłumaczyć, co to oznacza dla kraju próbującego ze wszystkich sił nadrobić wieloletnie zapóźnienia w stosunku do Zachodu.
Zwycięzcą niedzielnych wyborów do parlamentu została Partia Centrum, w której - wbrew nazwie - dominują ciągoty lewicowe. Deklarując większą wrażliwość społeczną, zdobyła prawie jedną trzecią miejsc w parlamencie. Trudno jej jednak będzie skonsumować owoce wygranej, ponieważ nie ma większości potrzebnej do samodzielnego rządzenia i potencjalnych sojuszników. Najbardziej prawdopodobny jest koalicyjny rząd proreformatorskich partii centroprawicowych.
Nowy estoński gabinet będzie musiał lawirować między młotem rosnących żądań społecznych a kowadłem w postaci osłabienia wzrostu gospodarczego na skutek kryzysu w Rosji. Jego zręczność i zdecydowanie przesądzą o tym, czy Estonia przezwycięży stagnację w gospodarce i stanie się pierwszym postsowieckim krajem przyjętym do UE.

Więcej możesz przeczytać w 11/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.