Radziecka rakieta

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jezus był uczciwym i dobrym człowiekiem. Nie zapowiadał w licznych wywiadach ostatecznego wyniku swego spotkania z Poncjuszem Piłatem. Mówił niewiele, a przykład dawał swym postępowaniem
Nie tak dawno temu, gdy jeszcze większości dziś mnie czytających nie było na świecie, Związek Radziecki wysłał kolejną rakietę na Księżyc. Rakieta miała zasobnik, który - jak zapowiadano - w odpowiedniej chwili odłączy się od niej, a następnie miękko wyląduje na srebrnym globie i przeprowadzi badania. Wyniki tych badań drogą radiową miały dotrzeć na Ziemię i wzbogacić wiedzę ludzkości. Związek Radziecki bowiem zawsze wszystko robił w interesie całej ludzkości.

Otóż, z powodów prawdopodobnie do dziś nieznanych, żaden zasobnik nie odłączył się od rakiety, nie pozostawił flagi radzieckiej na księżycowym gruncie (a tu trzeba dodać, że miał taki zamiar) i w ogóle nic zapowiadanego się nie zdarzyło. Rakieta radziecka wyrżnęła z całą swą postępową, internacjonalistyczną i proletariacką siłą w Księżyc i tak się zakończył ten eksperyment. Relacja w prasie w tamtych czasach była z tego wszystkiego mniej więcej taka: W pokojowym opanowaniu przestrzeni kosmicznej ZSRR od początku wyprzedza Stany Zjednoczone. Potwierdzeniem tego przodownictwa jest kolejny eksperyment, który przeprowadzono dla uzyskania ważnych danych o naszym naturalnym satelicie. Radziecka rakieta noś- na, wyposażona w najnowocześniejszą aparaturę naukową, bez żadnej awarii doleciała do Księżyca. Wszystkie podzespoły cały czas pracowały zgodnie z założeniami, przekazując na Ziemię wiele cennych informacji naukowych. Przekazywanie informacji trwało do momentu osiągnięcia przez rakietę poziomu gruntu księżycowego. Jeśli ktoś myśli, że samo rozwiązanie się Związku Radzieckiego cokolwiek rozwiązało, to się głęboko myli. Postępowa myśl radzieckich naukowców, konstruktorów, działaczy - krótko mówiąc: komunistów radzieckich - w dalszym ciągu wytycza ludzkości nowe horyzonty. Właśnie kilka dni temu przeczytałem i wysłuchałem tylu radzieckich komentarzy o wyższości polskiej piłki nożnej nad piłką nożną angielską i szwedzką, że aż mi młodość wróciła. Nie moja bowiem ani moich rówieśników wina, że nam młodość wypadła w czasach terroru i pogardy. A znów doświadczałem demonstracji pogardy dla rozumu przeciętnego Polaka-szaraka. Przypomniano nam, jak strzelał Domarski (ponad ćwierć wieku temu na Wembley) i jak strzelał Citko. Polacy - krzyczano - nie mogą pozwolić Anglikom, żeby Anglicy na Polaków wsiedli, i muszą wytrzymać tę próbę wsiadania na nich przez pierwsze dwadzieścia minut. Wybije to całkowicie z uderzenia przereklamowanych Anglików, w ich szeregi wkradnie się zwątpienie, a wtedy my...! Radziecka rakieta, pełna najnowocześniejszej aparatury naukowej, działała do ostatniej chwili zgodnie z założeniami. W momencie, gdy sędzia portugalski Pereira rozpoczął mecz, rakieta znalazła się na poziomie gruntu księżycowego. Anglicy, wbrew radzieckim założeniom, wsiedli na nas i siedzieli przez pierwsze dwadzieścia minut, a i potem też. Nasi chłopcy w koszulkach na piersiach stali zaś na boisku i cały czas kontrolowali bieg wydarzeń. A robili to bardzo skutecznie. Ani Shearer, ani Cole nie zdobyli bramki! Napastnicy angielscy nie zdobyli bramki! Czego więcej można wymagać? Niestety, "nabraliśmy się na prosty manewr - akcje na szybkości i wejścia Scholesa. To były naprawdę proste numery, a gole padały..." - powiedział po meczu trener Wójcik. I zapowiedział, że trzeba zapomnieć o Wembley i pokonać Szwedów. Kolejna rakieta radziecka wystartowała z takim samym jak poprzednia rezultatem. Tym razem jednak nie daliśmy się Szwedą ("Szwedą" - tak bowiem brzmi celownik liczby mnogiej rzeczownika "Szwed" w ustach sprawozdawcy TVP SA) nabrać na proste numery. Na jeden się daliśmy tylko nabrać. Co jest dobre dla prawicy i szkodliwe dla postkomunistów, to jest dobre dla Polski - napisał Stefan Niesiołowski, poseł AWS, członek władz ZChN. Czytałem kiedyś w statucie PZPR, że "tylko socjalizm gwarantuje niepodległość i suwerenność Polski". Właśnie ta upiorna, gadana pewność, że tylko my mamy rację, gdy wszystko tym racjom przeczy w sposób oczywisty - ta gadanina prowadzi nas do Polski pokracznej. Prowadzi nas do karykatury Polski. Jesteśmy wciąż krajem trzydniowej strategii, a potem - jakoś to będzie. Trzydniowa strategia jest żadną strategią, jest żałosną koniunkturą. Dwanaście województw! - twardo zapowiadał Leszek Miller i SdRP, gdy to oni planowali reformy. Gdy jednak stracili władzę, Miller popierał nawet osiemnaście. "Warunki się zmieniły" - powiedział. AWS też się zmieniły warunki. Przed reformą zapowiadała wojewodów wybranych przez samorządy. Skończyło się na wojewodach-pretorianach z centrali rybnej w Warszawie. Ryba - wiadomo - psuje się od głowy. Psuć Polskę na złość drugiej stronie - oto główna taktyka obydwu, wysoce nienawidzących się stron. Bardzo pięknie to skomentował rysownik Andrzej Legus w swoim skromnym, czarno-białym rysuneczku: pośrodku płytka skrzynka z piaskiem, po obu jej stronach stoją faceci w grupkach. Nad jedną grupką jest napis "lewica", nad drugą - "prawica" i nad skrzynką - "piaskownica". Na szczęście dla nas wszystkich zdarzają się sytuacje, takie jak w Warszawie, gdy AWS musiała się porozumieć z SLD (i oczywiście z UW też jedni i drudzy), bo bez tego porozumienia nie można było wybrać prezydenta stolicy. Trzeba było wyjść z piaskownicy i stanąć na ziemi. Ciekawe, czy było to dobre dla prawicy pana Niesiołowskiego, skoro było też dobre dla postkomunistów. Ciekawe, co ogłosi w kolejnym artykule? Piszę to przed świętami Wielkanocy. W Polsce, kraju od ponad tysiąca lat chrześcijańskim, wszyscy chyba znają Pismo Święte Nowego Testamentu. I bez względu na to, czy są wierzący, czy niewierzący i jakkolwiek traktują w swych umysłach, duszach i sercach to, co w Piśmie napisane, muszą przecież wszyscy widzieć to samo: że Jezus był uczciwym i dobrym człowiekiem, który nie zapowiadał łatwego zwycięstwa. Nie zapowiadał w licznych wywiadach ani nie wypisywał na transparentach ostatecznego wyniku swego spotkania z Poncjuszem Piłatem. Mówił niewiele, a przykład dawał swym postępowaniem. Jak każdy człowiek, bał się śmierci, a przecież pozwolił się ukrzyżować. I zmartwychwstał! Między innymi - tak przynajmniej uważam - powinniśmy także zrozumieć, że wielkie, najważniejsze rzeczy robi się w ciszy i bez szumnych zapowiedzi.
Więcej możesz przeczytać w 15/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.

Autor:

Spis treści tygodnika Wprost nr 15/1999 (854)

  • Playback11 kwi 1999Wicemarszałek Sejmu Marek Borowski (SLD) i rzecznik SLD Andrzej Urbańczyk13