Szekspir-szmondak

Dodano:   /  Zmieniono: 
Film "Zakochany Szekspir" spełnia życzenia publiczności, żeby artysta cierpiał, tak jak każdy obywatel
Tomasz Raczek: - Panie Zygmuncie, nie wiem, dlaczego tak bardzo przejmujemy się w Polsce Oscarami, ale faktem jest, że ciągle dyskutujemy, czy słusznie dostali statuetki ci, a nie tamci, jaki kierunek wyznaczyły światowemu kinu nagrodzone filmy, czym w dziedzinie kinematografii żegnamy XX wiek... Czy pan też traktuje Oscary tak poważnie?
Zygmunt Kałużyński: - Jako cyrk, oczywiście, jest to wykonane profesjonalnie od początku do końca i nie dziwię się, że ten spektakl oglądają na całej kuli ziemskiej; podobno nawet Eskimosi entuzjazmują się Oscarami. Tylko że, panie Tomaszu, ośmielę się przypomnieć, iż francuscy nowofalowcy wypisywali na afiszach swoich filmów: "Ta rzecz nigdy nie dostanie Oscara!". Chcieli przez to powiedzieć, że tworzą dzieło ambitne, artystyczne, autorskie.
TR: - No to nie do końca mieli rację, bo na przykład obraz "Życie jest piękne" Roberto Benigniego dostał jednak Oscara jako najlepszy film zagraniczny, a przecież wszystkie te określenia, które pan wymienił, można by do niego zastosować.
ZK: - Nawet nie tylko do niego. Ale faktem jest, że na przykład Greta Garbo, największa aktorka i niejako symbol kina, nigdy nie dostała Oscara...
TR: - Za to przyznano go w tym roku Gwyneth Paltrow, a wcale nie jestem pewien, czy w ogóle jest ona dobrą aktorką. Przyznam, że niezbyt wysoko cenię jej umiejętności.
ZK: - Tylko że ona w tej chwili reprezentuje modę, jaka nagle zapanowała: szczupła, chłodna blondynka z dystansem, zdecydowana jednak w swoich uczuciach. Skończył się już styl Pameli Anderson, to znaczy szalenie seksownej, ale w pewnym sensie sztucznej, że nie sposób jej dotknąć...
TR: - Zaraz, zaraz, panie Zygmuncie, ale przecież Pamela Anderson nigdy nie dostała Oscara!
ZK: - Chwileczkę, teraz mówimy o modach na dziewczynki. Pamela Anderson to są lata 1995-1997. W roku 1999 mamy już Paltrow. To jest kwestia nowego wzoru damskiego. Oscar to przede wszystkim wskazanie na jakiś trend i to właśnie interesuje mnie najbardziej. Nagrody sprzed paru lat wskazywały nowy kierunek: po raz pierwszy w historii Oscara dostał western ("Bez przebaczenia" Clinta Eastwooda), następnie "Waleczne serce" Mela Gibsona, film zaliczający się do gatunku przygodowo-kostiumowego. Wytyczono kierunek: kino popularne z ambicją artystyczną o wysokim standardzie wykonania.
TR: - A jak się do tego miał "Angielski pacjent"?
ZK: - To była przerwa.
TR: - A "Zakochany Szekspir" to dalszy ciąg przerwy?
ZK: - Zobaczmy, jacy byli w tym roku kandydaci do głównego Oscara - trzy filmy dotyczące katastroficznej przeszłości naszego stulecia, to znaczy Holocaustu i II wojny światowej, czyli "Szeregowiec Ryan", "Cienka czerwona linia" (o wojnie z Japończykami w 1942 r.) i "Życie jest piękne".
TR: - Ciekawe, że wszystkie trzy okazały się dobre. "Życie jest piękne" to niezwykle oryginalna i konsekwentna wizja Holocaustu. "Szeregowiec Ryan" przy wszystkich zastrzeżeniach do uproszczeń w scenariuszu został jednak brawurowo zrealizowany, natomiast "Cienka czerwona linia" to gorzki poemat na temat wojny, kto wie, czy z tych trzech filmów nie najwybitniejszy.
ZK: - Tu była jakaś nośność, jeśli chodzi o twórczość kinową oceniającą przeszłość naszego wieku. Teraz powiedzmy o drugim bloku filmów: obydwa kostiumowe, dotyczące opoki elżbietańskiej, czyli "Zakochany Szekspir" i "Elżbieta". Ciekawe, że wszystkie nominowane filmy mieliśmy już na polskich ekranach oprócz "Elżbiety", której nasi dystrybutorzy nie chcieli kupić i pewnie jej nie zobaczymy. Ten film jest kłopotliwy ideologicznie. Zaczyna się od dziejów katoliczki Marii Stuart, która w pierwszej scenie pali na stosie protestantów, a następnie przegrywa z Elżbietą, reprezentującą protestantyzm. Papież wydaje katolikom polecenie zabicia Elżbiety mniej więcej tak, jak ajatollah zażądał śmierci pisarza Salmana Rushdiego. I rzeczywiście widzimy, jak pewien katolicki hrabia przesyła jej zatrutą suknię. Na szczęście, to nie ona ją wkłada, ale jakaś dworka.
TR: - Sugeruje pan, panie Zygmuncie, że znowu mamy cenzurę? Gdzie ona jest?
ZK: - Jest nią lęk, żeby nie wprowadzać filmu, który reprezentuje ideologię protestancką.
TR: - A gdyby "Elżbieta" pojawiła się na ekranach, co by się stało?
ZK: - Nic by się nie stało. Ubolewam, że ten film nie został sprowadzony. Pan przecież wie, że królowa angielska, składając przysięgę koronacyjną, obowiązana jest powiedzieć, że wyrzeka się raz na zawsze przesądu papistyczno-rzymskiego i potępia zabobonne użycie nauki Jezusa przez Kościół katolicki. Panująca obecnie Elżbieta II również była obowiązana złożyć tę przysięgę, bo jest przełożoną Kościoła anglikańskiego.
TR: - Ciekawe, czy pamiętał o tym Lech Wałęsa, jadąc z nią w karecie?
ZK: - Na pewno zapomniał, tak jak o wielu innych rzeczach, o których chciał zapomnieć. Okazuje się jednak, że nie tylko nasi obawiali się "Elżbiety", bo przecież nie została nagrodzona w Hollywood. Panie Tomaszu, walczyły więc z sobą dwa tematy: uderzający, nowy obraz katastrof naszego wieku i rozliczenie z wielką epoką kultury anglo-amerykańskiej, a Oscara dostał "Zakochany Szekspir", który jest najmniej warty. Ten film spełnia życzenia publiczności, żeby artysta strasznie cierpiał, tak jak każdy obywatel, i dzięki temu robił sztukę w rodzaju: Beethoven kochał się nieszczęśliwie, napisał zatem IX symfonię. Widzimy Szekspira, który się zakochał, ale to nie wyszło, napisał więc "Romea i Julię". To ja pytam: dlaczego Szekspir nie udusił żony i nie napisał "Otella"? Dlaczego nie zatłukł stryjaszka i nie napisał "Hamleta"?
TR: - Nie mówiąc już o tym, że Szekspir bywał zakochany w chłopcach (co dotyczy również jego konkurenta, przedstawionego w filmie wielkiego pisarza Christophera Marlowe?a), ale o tym aspekcie ich osobowości tutaj ani mru-mru.
ZK: - "Zakochany Szekspir" idzie po linii hollywoodzkiego, łatwego schematu filmu o artyście. Przedstawienie uczuciowości Szekspira jest fałszerstwem. Główne oszustwo polega zaś na tym, że nie ma tu ducha szekspirowskiego, wielkiej treści, myśli, nie ma powiewu jego geniusza. To jest Szekspir-szmondak! Spielberga nie nagrodzono ("Szeregowiec Ryan"), bo w poprzednim roku został wyróżniony. "Cienka czerwona linia" jest filmem zbyt ambitnym, wymagającym. "Życie jest piękne" nie dostało nagrody, bo to jest jednak film europejski, a Oscary stoją na straży marketingu własnej produkcji. "Elżbieta" nie mogła dostać, bo jest co prawda znakomitym filmem, malującym epokę szekspirowską, ale zbyt ideologicznym. Co zatem zostało? "Zakochany Szekspir".
Więcej możesz przeczytać w 15/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.

Spis treści tygodnika Wprost nr 15/1999 (854)

  • Playback11 kwi 1999Wicemarszałek Sejmu Marek Borowski (SLD) i rzecznik SLD Andrzej Urbańczyk13