OFIARY witamin

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wiara w cudowną moc leków spowodowała że niektóre z nich cenimy bardziej niż na to zasługują
Należą do nich przede wszystkim witaminy w tym niesłychanie modne ostatnio antyoksydanty - witaminy C i E oraz ß-karoten - preparaty pochodzenia naturalnego środki immunostymulujące leki neotropowe i antybiotyki. Tymczasem ich dobroczynne działanie jest coraz częściej kwestionowane.
- Pastylka nie zastąpi regularnego zdrowego jedzenia aktywności sportowej nie zniweluje stresu nie odmłodzi ani nie upiększy. Może się natomiast stać przyczyną poważnych dolegliwości - ostrzegają lekarze. Badanie prowadzone przez Gilberta Omenna z Fred Hutchinson Cancer Research Center w Seattle które miało ocenić skuteczność antyoksydantów w zapobieganiu nowotworom zostało nieoczekiwanie po dwóch latach przerwane. Powód tej decyzji był wstrząsający. W grupie przyjmującej dodatkową ilość witaminy A i ß-karotenu stwierdzono o 28 proc. więcej zachorowań na raka płuc. Antyutleniacze zamiast chronić stały się przyczyną nowotworów.
Podobnie niepokojących wyników dostarczyło badanie opublikowane w ubiegłym roku na łamach "Nature" opracowane przez naukowców z uniwersytetu w Leicesterze. Wykazało ono że dostarczenie 0 5 g witaminy C dziennie (dzienne zapotrzebowanie wynosi 60 mg) może mieć skutki odwrotne od zamierzonych. Zbyt duża dawka tej substancji wpływa na powstawanie wolnych rodników (które mogą uszkadzać DNA i być przyczyną poważnych chorób) a nie na ich neutralizację. Wielu naukowców skrytykowało tę pracę uznając że zawiera sporo błędów merytorycznych. Publikacja rozpętała jednak burzliwą dyskusję nad tym na ile bezpieczne jest stosowanie megadawek witamin i czy powszechny zachwyt nad antyoksydantami jest rzeczywiście uzasadniony. Dwadzieścia lat temu stwierdzono bowiem że neutralizują one wolne rodniki czyli agresywne cząsteczki uszkadzające komórki naszego organizmu. Antyutleniacze okrzyknięto witaminami młodości. Uznano że nie tylko hamują procesy starzenia lecz także zabezpieczają przed chorobami cywilizacyjnymi w tym przede wszystkim miażdżycą i nowotworami. - Rola antyutleniaczy w zapobieganiu nowotworom jest jedną z większych legend XX w. Jedynie na podstawie teoretycznych rozważań wyciągnięto wniosek że związanie wolnych rodników w substancje nieaktywne wystarczy aby ochronić człowieka przed tymi chorobami - mówi dr Józef Meszaros z Zakładu Farmakologii Akademii Medycznej w Warszawie. Strach przed nowotworami jest jednak na tyle silny że nie chcemy dopuszczać do świadomości informacji obalających ten mit.
Wiele osób łyka każdego dnia po kilka gramów witaminy C w nadziei że ochroni ich ona zarówno przed rakiem jak i przed zwykłym przeziębieniem. - W żadnym badaniu nie udowodniono jednak aby substancja ta chroniła przed przeziębieniami. Wiadomo tylko że jej brak powoduje spadek odporności a tym samym większą podatność na infekcje dróg oddechowych. Nie musi to jednak wcale oznaczać że gdy dostarczymy jej więcej to nasza odporność wzrośnie - tłumaczy dr Meszaros. Do dzisiaj opublikowano pięć prac w których przedstawiono wyniki badań przeprowadzonych na dużej grupie pacjentów. Okazało się że zarówno wśród osób stosujących suplementację jak i nie zażywających witamin częstość i przebieg przeziębień były takie same. Megadawki witaminy C mogą natomiast spowodować kamicę nerkową. Osoby które przyzwyczają swój organizm do większej ilości tej substancji po przerwaniu kuracji mogą zachorować na wtórny szkorbut.


Zaczęliśmy traktować medykamenty jako sposób na zdrowe życie zapominając o ich niepożądanym działaniu ubocznym

"Coraz więcej badań dowodzi że megadawki witamin mogą poważnie szkodzić zdrowiu. Nikt tylko nie wie gdzie należy postawić granicę bezpieczeństwa" - ostrzega "New Scientist". Nawet niewielkie dawki antyoksydantów mogą być groźne dla palaczy i alkoholików u których inaczej niż u osób wolnych od tych nałogów przebiega metabolizm. Naukowcy podejrzewają że związki powstałe podczas palenia papierosów niszczą ß-karoten; produkty jego rozpadu mogą być szkodliwe dla płuc i prowokować powstawanie raka tego organu a nie - jak się powszechnie przypuszcza - hamować jego rozwój. U alkoholików ß-karoten może natomiast uszkadzać wątrobę. Badanie przeprowadzone przez Charlesa Liebera z Mount Sinai School of Medicine w Nowym Jorku wykazało że alkohol blokuje przemianę ß-karotenu w niezbędną dla organizmu witaminę A. Konsekwencją tego jest wzrost stężenia ß-karotenu we krwi co może prowadzić do uszkodzenia wątroby. "Byłoby dobrze gdyby ludzie uświadomili sobie że nie mogą bez umiaru stosować suplementacji. Tym bardziej że w krajach rozwiniętych mamy częściej kłopoty z nadużywaniem witamin niż z ich niedoborem" - twierdzi na łamach "New Scientist" Charles Lieber.
Najlepszą opinię spośród antyoksydantów ma na razie witamina E. Z dużych kontrolowanych prac wynika że rzeczywiście hamuje ona rozwój miażdżycy i chroni przed chorobami serca ale nie wiadomo w jaki sposób działa i czy ma to związek z wyłapywaniem wolnych rodników. Naukowcy z Harvard School of Public Health w Bostonie przepytali 40 tys. lekarzy. Każdy z nich musiał ocenić ile zjada tej witaminy wraz z codziennymi posiłkami. Po czterech latach obserwacji okazało się że na choroby serca rzadziej zapadali ci mężczyźni którzy przyjmowali 60-100 mg witaminy E. Większe dawki tej substancji dały efekt odwrotny. Wielu lekarzy przepisuje jednak dodatkowo witaminę E w przekonaniu że 400 mg tego związku dziennie skuteczniej zabezpieczy ich pacjentów przed drugim zawałem serca.
Za jeden z najsilniejszych antyutleniaczy naturalnych uznano zieloną herbatę. Wnikliwe obserwacje naukowców wykazały jednak że doskonała opinia o tym napoju nie wynika wcale z jego wyjątkowych właściwości. Ludzie którzy piją zieloną herbatę po prostu zdrowiej żyją. Są aktywni fizycznie a ich codzienna dieta jest bogata w warzywa i owoce. Nie potwierdzono żadnego ochronnego działania związków zawartych w tej herbacie. Mimo to picie jej stało się ostatnio dość modne.
Internet zarzucony został informacjami o cudownie działających produktach otrzymywanych z roślin i zwierząt. Ogromnym zainteresowaniem cieszą się ostatnio preparaty z chrząstki rekina. Wiele osób wierzy bowiem że związki występujące w przyrodzie muszą być zdrowe. - Nic bardziej mylnego - replikuje dr Meszaros. Wiele związków naturalnych jest trucizną. Toksyny zawarte w korzeniu żywokostu mają działanie rakotwórcze. Niedawno wycofano z obrotu preparaty zawierające wyciągi z tego korzenia m.in. stosowany powszechnie syrop wykrztuśny. Okazało się bowiem że leki zawierające ten ekstrakt wywołują raka wątroby. Preparaty roślinne zawierają ponadto średnio 25 razy więcej substancji towarzyszących niż lek syntetyczny który składa się często z jednego dobrze znanego związku. Mogą powodować zatem ciężkie objawy alergiczne i być szczególnie niebezpieczne dla chorych na astmę.
Nie potwierdzono także pozytywnego wpływu na organizm słynnego wiesiołka. Roślina ta zawiera kwasy tłuszczowe omega-6 których działanie jedynie teoretycznie uznano za korzystne. Miały one zapobiegać miażdżycy łagodzić dolegliwości spowodowane stwardnieniem rozsianym. W badaniach klinicznych nie znaleziono dowodów na poparcie tej tezy. Nie udowodniono także ich immunostymulującego działania. Zaobserwowano natomiast że kwasy te mają działanie proonkogenne - zwiększają ryzyko raka sutka.
Doskonałą opinią zarówno u lekarzy jak i u pacjentów cieszą się - niesłusznie - leki neotropowe takie jak neotropil enerbol czy bimarol. Zdaniem wielu osób wystarczy je zażyć aby zacząć lepiej myśleć kojarzyć fakty czy uzyskać zdolność do rozwiązywania trudnych zagadek. - Ta ogromna wiara wzięła się stąd że leki te mogą zapobiegać niedotlenieniu mózgu co powoduje właśnie kłopoty z koncentracją i myśleniem. Wyciągnięto więc wniosek - jedynie na podstawie rozważań teoretycznych nie popartych żadnymi badaniami - że skoro u chorych może zapobiegać trudnościom z kojarzeniem to u osób zdrowych zapewne będzie zwiększać wydolność umysłową. Nic bardziej mylnego - mówi dr Meszaros.


Cudowne antybiotyki

Za cudowną metodę leczenia wielu dolegliwości a przede wszystkim wszelkich infekcji dróg oddechowych świat uznał terapię antybiotykową. Po latach okazało się że antybiotyki należą do najczęściej nadużywanych leków. W ich moc wierzą pacjenci którzy wielokrotnie wymuszają na lekarzach przepisanie takiego preparatu. "Aż 96 proc. specjalistów Akademii Medycznej w Bostonie twierdzi że presja chorych jest jedną z głównych przyczyn nadużywania antybiotyków" - czytamy w czasopiśmie Amerykańskiego Towarzystwa Pediatrycznego "Pediatrics". W latach 1980 stosowanie cefalosporyn w leczeniu zapalenia ucha środkowego zwiększyło się prawie siedmiokrotnie.
Często winni są także sami lekarze którzy w sezonie obfitującym w zakażenia dróg oddechowych masowo przepisują antybiotyki. U dziewięciu na dziesięciu pacjentów zastosowanie tego leku nie ma jednak żadnego uzasadnienia. Już w latach 70. brytyjscy naukowcy przeprowadzili badania wśród dzieci z infekcją dróg oddechowych. Połowa z nich dostawała antybiotyk druga - substancję placebo. Okazało się że jedyna różnica między obiema grupami polegała na tym iż u tych którzy byli leczeni preparatem bakteriobójczym ropna wydzielina z nosa utrzymywała się zaledwie dzień krócej. Gdy naukowcy wzięli pod uwagę koszty takiej terapii i możliwości powikłań uznali że stosowanie przy tych dolegliwościach antybiotyków nie jest uzasadnione. Wiara w ich skuteczność trwa jednak do dziś. - Kiedy pacjent domaga się ode mnie recepty na antybiotyk nie dyskutuję z nim lecz przepisuję lek który mu na pewno nie zaszkodzi. Chory ma poczucie że dostał właśnie świetnie działający preparat o skomplikowanej nazwie. Wierzy w jego skuteczność i po kilku dniach jest przekonany że to właśnie ten lek mu pomógł - mówi laryngolog pragnący zachować anonimowość.

Prof. Aleksander MAZUREK dyrektor Instytutu Leków w Warszawie:

- Wątpliwą skuteczność terapeutyczną ma co piąty lek dostępny na rynku. Uwaga ta dotyczy przede wszystkim specyfików zarejestrowanych przed 1990 r. oraz preparatów roślinnych i witamin. Obecnie rejestrowane leki przechodzą bardzo surowe badania kliniczne sprawdzające ich skuteczność terapeutyczną. Przed 1990 r. zasady dopuszczania medykamentów do sprzedaży nie były jednak tak rygorystyczne. Z 4 tys. wniosków z prośbą o ponowną rejestrację preparatów dopuszczonych na rynek przed 1991 r. ok. 500 nie spełniło już dzisiejszych wymagań. Dlaczego kupujemy leki o wątpliwej skuteczności? W ich wyborze ogromną rolę odgrywa reklama. W Stanach Zjednoczonych gdzie usługi medyczne są drogie przez co dostęp do lekarza jest dość ograniczony stała się ona podstawowym źródłem informacji. Amerykańskie zwyczaje także te dotyczące samoleczenia docierają do Polski. Reklama nie zawsze jest rzetelna. Nie można na przykład argumentować że lek jest skuteczny i mało szkodliwy jedynie na podstawie informacji że jest on naturalny. Tak się jednak czasem dzieje. Kontrola nad reklamą jest bowiem niepełna. Producent leku ma tylko prawo a nie obowiązek ustalania treści reklamy z Instytutem Leków.
Więcej możesz przeczytać w 16/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.