Ostry stan kompleksu

Ostry stan kompleksu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Któż by mógł przypuścić, że po tylu latach "kompleks Balcerowicza" przybierać może jeszcze tak ostre formy!?
Mimo upływu dziesięciu lat, sukces polskiej transformacji przełomu lat 90. nie daje spokoju zarówno ówczesnym nieobecnym, jak i dzisiejszym "wiedzącym lepiej". Mimo powszechnego dziś światowego uznania dla zastosowanej wówczas terapii, mimo że przy wszystkich słabościach jesteśmy dalej niż inni - nasza transformacja i jej autorzy są pod ciągłym i nie przebierającym w środkach wyrazu ostrzałem, i to we własnym kraju.

Do niemal codziennego menu serwowanego nam przez PSL należy zarzut zniszczenia rzekomo kwitnącego w latach PRL rolnictwa. Z kolei zdaniem związków zawodowych, transformacja zniszczyła równie kwitnące górnictwo, które - gdyby nie upadek PRL - dawałoby dziś 200 mln t węgla, a może więcej. Produkowalibyśmy znacznie więcej stali, czołgów, doskonałych samolotów. Kontynuacja klimatu zimnej wojny zapewniałaby przemysłowi nieograniczony zbyt, górnikom deficytowe towary zza żółtych firanek, rolnikom kredyty oprocentowane trzykrotnie poniżej inflacji, PGR-om dotacje w nieskończoność, a wszystkim innym prawo do zbierania na książeczkach oszczędnościowych pieniędzy bez pokrycia. Wszystko to byłoby bez znaczenia, gdyby w nagonce na polską transformację nie usiłowano się posługiwać argumentami pozornie naukowymi, ale w istocie obliczonymi na krótką pamięć i niewiedzę słuchaczy czy czytelników. Należy do nich - po pierwsze - teza o zbędności, szkodliwości terapii szokowej zastosowanej 1 stycznia 1990 r. Nasza kochana lewica zapomniała już, że to właśnie ona wyprodukowała inflację, która w 1989 r. osiągnęła 640 proc., że taka katastrofa pieniądza wymagała chirurgicznej terapii. Przypomnijmy raz jeszcze, że wtedy, pod koniec 1989 r., nie istniał żaden alternatywny program przełamania degrengolady. Jak ogromny był odziedziczony po PRL nawis pustego pieniądza, świadczy fakt, że - mimo ostrej terapii - stopa inflacji za rok 1990 wyniosła jeszcze prawie 250 proc. Ale wiemy też, że złożył się na nią wzrost cen w styczniu 1990 r. o ponad 80 proc., a w sierpniu tegoż roku - już tylko o niecałe 2 proc. Wiemy także, że złagodzenie polityki pieniężnej w połowie roku 1990 pod wpływem "wojny na górze" natychmiast zaowocowało ponownym wzrostem inflacji (przy okazji zagadka za dwa złote: kto wtedy jako prezes Narodowego Banku Polskiego dobrze współpracował z tym przebrzydłym Balcerowiczem?). Jaka byłaby rzeczywistość lat 90. bez początkowego szoku - można sobie doskonale wyobrazić, patrząc na tych sąsiadów, którzy się na niego nie odważyli, którym zabrakło determinacji i wiedzy. Po drugie - na nadziei na krótką pamięć czytelników i słuchaczy oparte jest także przypisywanie sobie przez lewicę zasług za wyprowadzenie Polski z depresji transformacyjnej i za wzrost gospodarczy ostatnich kilku lat. Przypomnijmy wobec tego, że w rzeczywistości ożywienie zapoczątkowane zostało już w roku 1992 (wzrost PKB o 2,6 proc.; w 1993 r. - o 3,8 proc.), za rządu Hanny Suchockiej, obalonego w 1993 r. przez niecierpliwą "Solidarność". Polska depresja transformacyjna była bardzo krótka. Na przykład spadek realnej sprzedaży zanotowano tylko w roku 1990. Począwszy od 1991 r., tempo jej wzrostu oscylowało w granicach 8-9 proc. rocznie. Stawia to pod znakiem zapytania prawdziwość różnych danych o spadku poziomu życia w tych latach. Po prostu błędne - jeśli nie nieuczciwe - jest twierdzenie, jakoby sukces polskiej transformacji nastąpił pomimo terapii szokowej, dzięki różowo-zielonej koalicji z lat 1994-1997. Trzeci, dla ekonomisty najbardziej kuriozalny kwiatek z tej łączki to obrona przez lewicę wysokiej stopy redystrybucji produktu społecznego w krajach słabiej rozwiniętych. Innymi sło- wy - inwestycje nie są tym krajom potrzebne. Czyżby o to chodziło? Bo przecież zależność między stopą redystrybucji PKB a stopą inwestycji należy do elementarza. Chyba że - zdaniem lewicy - powinniśmy wrócić do państwa jako wszechwładnego właściciela i inwestora... Któż by mógł przypuścić, że po tylu latach "kompleks Balcerowicza" przybierać może jeszcze tak ostre formy!?
Więcej możesz przeczytać w 19/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.