Pomylenie ról

Dodano:   /  Zmieniono: 
Czy krytykujący akcję NATO chcą infekowania Europy trucizną nacjonalizmu?
Wielu Polaków ze ściśniętym sercem wsłuchuje się w kolejne doniesienia o bombardowaniach Jugosławii. Trudno nie zrozumieć ich stanu ducha. Współczucie dla obracanego w gruzy kraju jest bardzo głęboko osadzone w naszym własnym, narodowym doświadczeniu. Żaden inny naród nie doznał w swych nowożytnych dziejach takiego ogromu przemocy jak Polska. Tu, poczynając od wieku XVIII, wszelka niepokorność była tłumiona przez mocarstwa, które siłą narzucały swoją wolę. Takie doświadczenie wyrobiło - niemal jak u psa Pawłowa - odruch solidarności z ofiarami, nie zaś autorami interwencji wojskowej. Nieporozumieniem byłoby oburzać się na takie postawy, bo rodzą się one z najszlachetniejszych odruchów polskiego serca. Nie sposób nie zwrócić jednak uwagi na to, że owo współczucie podyktowane jest mylnym odczytaniem ról w jugosłowiańskim konflikcie. Owszem, oprócz Kosowian cierpią dziś również mieszkańcy Belgradu, Niszu i Nowego Sadu, ale tak naprawdę ich ofiary nie przypominają polskiej martyrologii. W rzeczywistości Serbowie więcej mają wspólnego z naszymi prześladowcami. Wzorem zaborców odmawiają Albańczykom z Kosowa prawa do swobodnego funkcjonowania na własnej ziemi. Sprawia to ten sam nacjonalizm, w imię którego podbitych Polaków traktowano w XIX w. jak istoty gorszego gatunku, niegodne swobód przynależnych narodowi panującemu. Dziś każdy, kto krytykuje akcję NATO, bolesną i pociągającą niewinne ofiary, musi odpowiedzieć sobie na pytanie, czy chce dalszego infekowania Europy trucizną nacjonalizmu. Na Bałkanach przybrała ona zbrodniczy wymiar czystek etnicznych, najpierw w Chorwacji i Bośni, a teraz w Kosowie. Ale od nacjonalistycznej pokusy nie jest wolne żadne społeczeństwo. Skrajna prawica sięga po takie hasła w wielu krajach, przedstawiając się - rzecz jasna - jako siła arcypatriotyczna. Mamy z tym zjawiskiem do czynienia także w Polsce, a jego efektem jest szokujące solidaryzowanie się polityków prawicy z postkomunistycznym reżimem Milos?evicia. Taki sojusz "arcypatriotów" można jeszcze zrozumieć. Całkowitym pomyleniem ról jest jednak dopisywanie się do tej koalicji przez niektórych polityków lewicy. Jakimikolwiek kierowaliby się intencjami, w ostatecznym rozrachunku ich zachowania są na rękę nacjonalistycznemu kursowi Belgradu. A to przecież nie jest sojusznik ani dla europejskiej, ani dla polskiej lewicy.
Więcej możesz przeczytać w 19/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.